Z moim Mężem poznaliśmy się w 1972 roku i zaczęliśmy ze sobą chodzić- jak to się dawniej nazywało. Chodziliśmy więc po naszych alejkach nad jeziorem przez 4 lata. Długo się nie całowaliśmy, bo każ…

Wypowiedź: Agnieszka Górecka, Wiceprezeska Fundacji Edukacji Społecznej, edukatorka seksualna, Odeta Moro, dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Dzień pierwszej miesiączki pamięta każda z kobiet. To wyjątkowo ważny moment w życiu – moment, w którym niezwykle istotne jest odpowiednie przygotowanie córki i wprowadzenie jej w tajniki kobiecości, a szczera rozmowa matki z córką sprzyja budowaniu bliskości i więzi między nimi. Niestety, obecnie rzadko możemy spotkać się z bliską relacją. O startującej właśnie kampanii, które chce zachęcić matki do rozmowy z własnymi córkami, rozmawiamy z edukatorką seksualną Agnieszką Górecką oraz dziennikarką Odetą Moro. – „Kampania Porozmawiajmy Mamo podejmuje bardzo ważny temat, rozmów matek ze swoimi córkami na temat dojrzewania i pierwszej miesiączki. Wydaje się to oczywiste, w końcu kto inny, jak nie matka ma rozmawiać ze swoją córką na te tematy? Okazuje się jednak, że tak się nie dzieje.” – dla tłumaczy Agnieszka Górecka. Celem projektu „Porozmawiajmy Mamo” jest przekazanie mamom pomocnych narzędzi do rozmowy z córką, nie tylko w kontekście nadchodzących zmian fizjologicznych, ale co ważniejsze – zmian związanych z psychiką i emocjami młodej, dojrzewającej kobiety. Impulsem do rozpoczęcia kampanii były wyniki badania przeprowadzonego w 2018 roku przez Kantar Polska na zlecenie marki No-Spa. Badanie realizowane w formie blisko 100 godzin rozmów z mamami oraz nastolatkami, pokazało wyraźnie, że większość matek nie wie jak rozmawiać z córkami na temat menstruacji i dojrzewania. Miesiączka w wielu polskich domach jest wciąż po prostu tematem tabu, a ciężar przygotowania dziewczynki do zmian towarzyszących dojrzewaniu świadomie przenoszony jest na szkołę. Brak szczerej rozmowy sprawia, że miesiączka, która powinna być czymś naturalnym, budzi duże negatywne emocje – stres, skrępowanie, niepewność, strach, obawę przed bólem i rozczarowaniem. Dziewczynkom często brakuje tak potrzebnego w tym czasie „emocjonalnego przewodnika”, jakim powinna być matka. Czemu w dzisiejszych czasach dojrzewanie wciąż jest tematem tabu? – „Mam wrażenie, że w tej kwestii przez dwadzieścia lat niewiele się zmieniło. Oczywiście, pojawił się powszechny dostęp do Internetu, ale wciąż brakuje takiej pewności, że dojrzewanie, że zmiany w ciałach są czymś naturalnym, a nie wstydliwym. Mamy więc dostęp do mnóstwa rzetelnych informacji, ale nie umiemy ich młodym ludziom przekazać w sposób naturalny.” – komentuje ekspertka. Istotne jest, aby nastoletni chłopcy nie byli wyłączani z rozmów o miesiączce oraz dojrzewaniu dziewcząt. Są ich kolegami z klasy, przyjaciółmi, chłopakami, a w przyszłości mężami oraz ojcami córek. Nie ma żadnego powodu, dla którego nie mieliby posiadać wiedzy odnośnie cyklu menstruacyjnego. Poza tym, to niewiedza jest najczęstszym źródłem niechęci i obrzydzenia oraz podtrzymuje tabu wokół miesiączki. Tak samo jak ważne jest, by mamy rozmawiały o miesiączce z córkami, mamy synów również nie powinny pomijać tego tematu. To właśnie one są dla chłopców najbliższymi na tym etapie kobietami. Mają okres, doświadczają zmian zachodzących w cyklu, a synowie na co dzień to obserwują. Chłopak, tak samo jak dziewczynka, powinien wiedzieć czym jest miesiączka, jak przebiega, że czasem towarzyszy jej ból i dyskomfort. Chłopiec, który będzie posiadał taką wiedzę i dla którego ten temat nie stanowi tabu, nie będzie wyśmiewał swoich koleżanek gdy usłyszy, że mają okres lub wypadnie im z plecaka podpaska. Nie będzie reagował wstydem, czy zażenowaniem przy poruszaniu tego tematu, tylko potraktuje go jako coś naturalnego. Gdzie matki mogą szukać pomocy, jeśli chcą zacząć rozmowy ze swoimi córkami na temat seksualności? Zapytaliśmy o tę kwestię dziennikarkę Odetę Moro: – „Rozmowy o dojrzewaniu to zawsze była kwestia trudna i często obydwu stronom jest niewygodnie i niezręcznie. Dlatego tak bardzo się cieszę, że już za chwilę rusza kampania Porozmawiajmy Mamo – może ona pokaże potrzebę rozmowy między matką, a córką. Dodatkowo, ruszy cała platforma edukacyjna dla mam, które mieszkają w odległych zakątkach Polski i nie mają możliwości spotkania się z ekspertem w tych dziedzinach. Dzięki temu będą mogły uzyskać odpowiednią wiedzę w Internecie. Rusza kanał na platformie YouTube, które będą namawiać do sprawdzenia, czy nasze relacje matka-córka są wystarczające i czy sama rozmowa wystarczy. Dodatkowo, od września do listopada będą pojawiać się webinaria, z ekspertami, którzy będą do dyspozycji każdej mamy, mającej zasięg internetowy.” – tłumaczy Odeta Moro. Artykuł Szczera rozmowa buduje więź matki z córką pochodzi z serwisu NewsrmTV.

Tłumaczenia w kontekście hasła "tę rozmówkę matki z córką" z polskiego na angielski od Reverso Context: Czy możemy odłożyć tę rozmówkę matki z córką? Skip to content Czy możecie dyskutować wspólnie o książkach, filmach, programach telewizyjnych, sztukach albo artykułach z czasopism? Czy jesteście obie zaangażowane w łączącą was więź? Czy wyczuwasz, że twoja córka woli okresy spokoju, kiedy obie zachowujecie wewnętrzną równowagę? Jak swobodnie rozmawiacie na tematy sporne i radzicie sobie z pojawiającymi się między wami konfliktami? Niektóre z tych pytań być może skłonią cię do przypomnienia sobie, a nawet odkrycia pokładów mocnych stron nagromadzonych przez lata życia z córką. Uświadomienie sobie tych atutów pomoże tobie i córce je utrzymać. Pomocne jest również przyjrzenie się dynamice waszych relacji, która może być raczej niepożądana. Jeżeli nie dokonasz otwartej i świadomej jej oceny, możesz przeoczyć możliwość skorygowania bezowocnych lub nawet przynoszących przeciwny efekt sposobów porozumiewania się z córką w dążeniu do większej bliskości. Choć nie ma niezmiennych i sztywnych reguł, kilka matczynych zachowań wydaje się wysuwać na pierwszy plan w odstręczaniu od siebie nastoletniej dziewczyny. Możesz zadać sobie następujące pytania. Policjanci, których pracę nadzorował Prokurator z Prokuratury Okręgowej w Toruniu, zebrali materiał dowodowy świadczący o tym, że dwie kobiety - matka z córką, przez prawie 5 lat, w Toruniu, ale także m.in. w Kutnie i Wrześni, ułatwiały uprawianie prostytucji. Poprzez zarządzanie kilkoma kobietami, które świadczyły usługi
Wypowiedź: Agnieszka Górecka, Wiceprezeska Fundacji Edukacji Społecznej, edukatorka seksualna, Odeta Moro, dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Dzień pierwszej miesiączki pamięta każda z kobiet. To wyjątkowo ważny moment w życiu – moment, w którym niezwykle istotne jest odpowiednie przygotowanie córki i wprowadzenie jej w tajniki kobiecości, a szczera rozmowa matki z córką sprzyja budowaniu bliskości i więzi między nimi. Niestety, obecnie rzadko możemy spotkać się z bliską relacją. O startującej właśnie kampanii, które chce zachęcić matki do rozmowy z własnymi córkami, rozmawiamy z edukatorką seksualną Agnieszką Górecką oraz dziennikarką Odetą Moro. – „Kampania Porozmawiajmy Mamo podejmuje bardzo ważny temat, rozmów matek ze swoimi córkami na temat dojrzewania i pierwszej miesiączki. Wydaje się to oczywiste, w końcu kto inny, jak nie matka ma rozmawiać ze swoją córką na te tematy? Okazuje się jednak, że tak się nie dzieje.” – dla tłumaczy Agnieszka Górecka. Celem projektu „Porozmawiajmy Mamo” jest przekazanie mamom pomocnych narzędzi do rozmowy z córką, nie tylko w kontekście nadchodzących zmian fizjologicznych, ale co ważniejsze – zmian związanych z psychiką i emocjami młodej, dojrzewającej kobiety. Impulsem do rozpoczęcia kampanii były wyniki badania przeprowadzonego w 2018 roku przez Kantar Polska na zlecenie marki No-Spa. Badanie realizowane w formie blisko 100 godzin rozmów z mamami oraz nastolatkami, pokazało wyraźnie, że większość matek nie wie jak rozmawiać z córkami na temat menstruacji i dojrzewania. Miesiączka w wielu polskich domach jest wciąż po prostu tematem tabu, a ciężar przygotowania dziewczynki do zmian towarzyszących dojrzewaniu świadomie przenoszony jest na szkołę. Brak szczerej rozmowy sprawia, że miesiączka, która powinna być czymś naturalnym, budzi duże negatywne emocje – stres, skrępowanie, niepewność, strach, obawę przed bólem i rozczarowaniem. Dziewczynkom często brakuje tak potrzebnego w tym czasie „emocjonalnego przewodnika”, jakim powinna być matka. Czemu w dzisiejszych czasach dojrzewanie wciąż jest tematem tabu? – „Mam wrażenie, że w tej kwestii przez dwadzieścia lat niewiele się zmieniło. Oczywiście, pojawił się powszechny dostęp do Internetu, ale wciąż brakuje takiej pewności, że dojrzewanie, że zmiany w ciałach są czymś naturalnym, a nie wstydliwym. Mamy więc dostęp do mnóstwa rzetelnych informacji, ale nie umiemy ich młodym ludziom przekazać w sposób naturalny.” – komentuje ekspertka. Istotne jest, aby nastoletni chłopcy nie byli wyłączani z rozmów o miesiączce oraz dojrzewaniu dziewcząt. Są ich kolegami z klasy, przyjaciółmi, chłopakami, a w przyszłości mężami oraz ojcami córek. Nie ma żadnego powodu, dla którego nie mieliby posiadać wiedzy odnośnie cyklu menstruacyjnego. Poza tym, to niewiedza jest najczęstszym źródłem niechęci i obrzydzenia oraz podtrzymuje tabu wokół miesiączki. Tak samo jak ważne jest, by mamy rozmawiały o miesiączce z córkami, mamy synów również nie powinny pomijać tego tematu. To właśnie one są dla chłopców najbliższymi na tym etapie kobietami. Mają okres, doświadczają zmian zachodzących w cyklu, a synowie na co dzień to obserwują. Chłopak, tak samo jak dziewczynka, powinien wiedzieć czym jest miesiączka, jak przebiega, że czasem towarzyszy jej ból i dyskomfort. Chłopiec, który będzie posiadał taką wiedzę i dla którego ten temat nie stanowi tabu, nie będzie wyśmiewał swoich koleżanek gdy usłyszy, że mają okres lub wypadnie im z plecaka podpaska. Nie będzie reagował wstydem, czy zażenowaniem przy poruszaniu tego tematu, tylko potraktuje go jako coś naturalnego. Gdzie matki mogą szukać pomocy, jeśli chcą zacząć rozmowy ze swoimi córkami na temat seksualności? Zapytaliśmy o tę kwestię dziennikarkę Odetę Moro: – „Rozmowy o dojrzewaniu to zawsze była kwestia trudna i często obydwu stronom jest niewygodnie i niezręcznie. Dlatego tak bardzo się cieszę, że już za chwilę rusza kampania Porozmawiajmy Mamo – może ona pokaże potrzebę rozmowy między matką, a córką. Dodatkowo, ruszy cała platforma edukacyjna dla mam, które mieszkają w odległych zakątkach Polski i nie mają możliwości spotkania się z ekspertem w tych dziedzinach. Dzięki temu będą mogły uzyskać odpowiednią wiedzę w Internecie. Rusza kanał na platformie YouTube, które będą namawiać do sprawdzenia, czy nasze relacje matka-córka są wystarczające i czy sama rozmowa wystarczy. Dodatkowo, od września do listopada będą pojawiać się webinaria, z ekspertami, którzy będą do dyspozycji każdej mamy, mającej zasięg internetowy.” – tłumaczy Odeta Moro. Foto: Parenting Tekst i wideo:
"Rozmowa matki z córką: Tish: Chase chce, żebym zapisała się do tego samego klubu, do którego on należał w gimnazjum. Ja nie chcę. Ja: Więc nie rób tego. Tish: Ale nie chcę go rozczarować. Ja: Relacje na linii matka – córka bywają pełne zawirowań, lecz to one w dużej mierze kształtują nasz świat. Kiedy dorastamy, matka przekazuje nam wzorce kobiecości i to od niej podświadomie uczymy się, jak postrzegać samą siebie. Co jednak dzieje się w przypadku matki, która przejawia zbytnią kontrolę lub nieświadomie krytykuje każdy nasz wybór i czyn? Czy jesteś tą kobietą, która była zawsze „niewystarczająca? O tym, jaki wpływ mają słowa wypowiadane do córki od najmłodszych lat, mówi w rozmowie z Hello Zdrowie Patrycja Juszkat, mediatorka specjalizująca się w sprawach rodzinnych. Ewa Wojciechowska: Drobne gesty czy słowa wypowiadane przez matkę typu „masz za słabe stopnie, nie jedz tyle, mogłabyś zrobić sobie ładniejszy manicure, w tej sukience wyglądasz tak normalnie, masz złych znajomych” w jaki sposób są odbierane przez córkę? Jak działa na psychikę nastolatki taka ciągła krytyka? Patrycja Juszkat: Dla małych dzieci rodzice są całym światem. Od maleńkości przeglądamy się ich w gestach, wyrazie twarzy, tonie głosu niczym w zwierciadle i odnajdujemy tam informacje o nas samych. Jeżeli wychowywaliśmy się w pełnym ciepła i bliskości domu, a nasi rodzice zauważali i starali się odpowiadać na nasze potrzeby, również te emocjonalne – czuliśmy, że jesteśmy dla nich wartością. Mieliśmy poczucie, że jako małe istoty swoją obecnością wnosimy wartość – autentycznie wzbogacamy ich życie. To bardzo ważne. Przekaz, który dostajemy od najbliższych nam osób, niesiemy ze sobą przez długie lata. Bywa, że to, co otrzymamy na starcie, utrudnia nam wędrówkę. Sprawia, że czujemy się bezwartościowi, mamy trudności z budowaniem dobrych, wspierających relacji, łatwo się poddajemy, rezygnujemy lub przeciwnie, popadamy w perfekcjonizm. Przykładowo… Wyobraźmy sobie taką sytuację. Kilkuletnia, pełna życia i radości dziewczynka podskakuje z podekscytowania. W pewnej chwili maleńka rączka natrafia na ukochany wazon mamy, który z impetem ląduje na podłodze. Odgłos tłuczonej porcelany sprawia, że dziewczynka truchleje. Jej serce zaczyna bić szybciej, oddech staje się płytszy, ciało nieruchomieje. Dziewczynka z przerażeniem wpatruje się w kawałki rozbitego wazonu, a do jej oczu napływają łzy. Czuje niepewność: Jak zareaguje ukochana mama? Czy przytuli, ukoi dziecięcy smutek i przerażenie? Czy w jej ramionach dziewczynka poczuje się bezpiecznie? W oczach, wyrazie twarzy odnajdzie łagodność i troskę? I tu wszystko zależy od reakcji mamy. Być może kobieta najpierw zaopiekuje się emocjami córki, utuli, a później pokaże, w jaki sposób poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Uśmiechając się, serdecznie poprosi o pomoc w przyniesieniu zmiotki i szufelki. A może razem z córką skleją zniszczony wazon lub stworzą nowy świetnie się przy tym bawiąc. W tym przykładzie dziewczynka otrzyma do swojego „plecaka z życiowymi doświadczeniami” bardzo istotną informację: „Wszystko ze mną ok. Wciąż jestem wartościowym człowiekiem. Nie jestem zepsuta, zła, niezdarna”. Dowiaduje się, że trudne sytuacje są naturalną, nieodłączną częścią naszego życia, że warto skupiać się na poszukiwaniu rozwiązań napotkanych problemów. I że takie wspólne poszukiwania mogą dodatkowo wzmacniać więź z innymi ludźmi. Patrycja Juszkat, mediatorka Dziewczynka, którą surowo karano za okazywanie złości i wzmacniano postawę bycia „grzeczną” i posłuszną, może mieć problem z asertywnością, dbaniem o swoje granice. Może odczuwać druzgoczącą niemoc i bezsilność Nie wszystkie matki jednak są tak wyrozumiałe… Zastanówmy się teraz, jaki przekaz otrzyma dziewczynka, kiedy jej mama zareaguje w zupełnie inny sposób. Kiedy zamiast życzliwego wsparcia zaleje ją potok ostrych słów wypowiedzianych donośnym, surowym tonem? Kiedy twarz mamy będzie wyrażać wściekłość, a córka usłyszy, że jest nieznośna i nieusłuchana, że jest do niczego i na pewno nie kocha mamy. W końcu gdyby tak było, to nie przysparzałaby jej tylu zmartwień i kłopotów. I powinna brać przykład z innych, „grzeczniejszych” dzieci. Być może mama odeśle ją do siebie, aby ta „przemyślała” swoje zachowanie. Oczami wyobraźni widzimy, jak dziewczynka ze spuszczoną głową maszeruje w kierunku swojego pokoju. Tej nocy, poszukując źródła ciepła i poczucia bezpieczeństwa, zawinięta mocno w kołdrę, ściskając ukochanego pluszaka, zasypia z poczuciem winy i ogromnej, przeszywającej wręcz samotności. Rano niepewnie wdrapuje się na kolana mamy, wyrażając skruchę. Mama przytula ją i szepcze „Jak możesz być dla mnie taka niedobra, do grobu mnie wpędzisz. No już dobrze, idź się bawić”. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Odporność, Good Aging, Energia, Mama, Beauty Wimin Zestaw z myślą o dziecku, 30 saszetek 139,00 zł Mama Naturell Folian Forte, 30 tabletek 14,25 zł Mama Estabiom Mama, Suplement diety, 20 kapsułek 28,39 zł Mama WIMIN Myślę o dziecku, 30 kaps. 59,00 zł Przekłada się to na relacje córki w dorosłym życiu z innymi osobami? Ogromnie! Wyobraźmy sobie teraz, że przez pierwsze kilkanaście lat swojego życia dziewczynka zbiera do swojego „plecaka” setki, a może nawet tysiące takich doświadczeń. Cały czas słyszy, że nie jest dość dobra, że krzywo biega, że powinna się bardziej postarać, że czemu tylko piątka z minusem, że grzeczne dziewczynki się tak brzydko nie złoszczą, że jak będzie tak płakać to ją „Pan weźmie”, że jest zdolna, ale leniwa i pewnie z własnego doświadczenia moglibyśmy dopisać tu jeszcze wiele innych przykładów. Dziewczynka przeglądając się w oczach takiej matki zapewne wyciągnie wniosek, że jest z nią coś nie tak. Przecież, gdyby się tylko bardziej postarała, mama otoczyłaby ją miłością. I taki przekaz zapewne zabierze w swoją życiową podróż. Będzie on miał znaczący wpływ na charakter relacji, które będzie budować z innymi ludźmi, a także na to, w jaki sposób ta mała dziewczynka już jako dorosła kobieta będzie o sobie myśleć i jak będzie siebie traktować. Czy będzie bardziej krytyczna wobec siebie czy może łagodna i wspierająca. Czy będzie traktować siebie z szacunkiem, dbać o swoje granice? Czy będzie potrafiła powiedzieć „nie”? Czy będzie stawiać potrzeby innych przed swoimi, a z obawy przed odrzuceniem będzie zgadzać się na to, co dla niej niekorzystne i niewspierające? Większość z nas robi profesurę z analizy swoich rodziców, zarzekając się, że nie będziemy zachowywać się tak jak oni, a potem słyszymy głos swojej mamy w naszym. To znaczy, że nasza tożsamość nie do końca jest „nasza”? Słowa rodziców oraz sposób, w jaki je wypowiadają, mają ogromną moc. Z czasem, w procesie internalizacji stają się one wewnętrznym głosem młodego, a później dorosłego już człowieka. To są najczęściej osoby, które spotykam w swoim gabinecie. Pomimo ogromnych sukcesów, zawrotnej kariery gdzieś z tyłu głowy pojawia się cichy głos, który w krytycznych momentach przypomina „Przecież ty się w ogóle na tym nie znasz!”, „Prędzej czy później inni poznają się na tobie, jesteś do niczego!”, niosąc ze sobą poczucie nieadekwatności, zwątpienia czy wstydu. To są też osoby, które z obawy przed porażką i wystawieniem się na potencjalną krytykę, unikają podejmowania jakichkolwiek działań, spędzają całe dnie scrollując telefon, oglądając telewizję i zamykając się w czterech ścianach. W relacji, w obliczu trudności zamykają się w sobie i wycofują lub przeciwnie czując, że partner dotyka ich bolesnego miejsca, reagują ostrą krytyką. Inne jeszcze wieczorną porą odczuwają dojmującą pustkę i rozpacz małej, skarconej i pozostawionej samej sobie dziewczynki. Na takich fundamentach można zbudować zdrową relację z własnymi dziećmi? Może być tak, że kiedy nie mamy doświadczenia bezpiecznej, bliskiej więzi z najważniejszymi dla nas opiekunami, to trudniej nam będzie stworzyć taką relację z naszymi dziećmi. Bywa, że małe istotki dotykają naszych dziecięcych ran: bycia niesłyszaną, niedocenianą, niebraną pod uwagę. I kiedy trzylatek krzyczy nam w twarz „Nienawidzę cię” to do głosu dochodzi ta część nas, której nie szanowano, lub która nie czuła się wartościowa w rodzinie. To jest ten moment, kiedy czując „zagrożenie”, zalewają nas silne emocje, a my reagujemy impulsywnie. W reakcji na potencjalne zagrożenie wyłącza się nasza kora przedczołowa, podczas gdy ciało migdałowate uruchamiając alarm, pobudza nasze ciało do działania, popychając nas w kierunku dobrze znanych, automatycznych reakcji. Można to zmienić? Richard Schwartz, twórca modelu psychoterapeutycznego Internal Family Systems mówi o tym, że to co nas dotyka, boli i rani, może być cennym tropem w poszukiwaniu naszych zranionych miejsc, które potrzebują zaopiekowania i uzdrowienia. Idąc tym tropem w codziennych trudnościach, mamy szansę przyjrzeć się naszym emocjom i nawykowym reakcjom, dostrzec powiązania z tym, czego doświadczyliśmy w kluczowym momencie naszego życia. Być może po raz pierwszy autentycznie poczuć, że to, że reaguję wściekłością i ostrą krytyką w stosunku do najbliższych mi osób, nie wynika z mojej złej woli lub bycia „złą” matką czy partnerką, tylko tego, że w ważnym okresie mojego życia zabrakło mi czułego, wspierającego i życzliwego głosu, który z czasem stałby się moim własnym „wewnętrznym” głosem. Patrycja Juszkat, mediatorka Przekaz, który dostajemy od najbliższych osób, niesiemy ze sobą przez długie lata. Bywa, że to, co otrzymamy na starcie, utrudnia nam wędrówkę. Sprawia, że czujemy się bezwartościowi, mamy trudności z budowaniem relacji, łatwo się poddajemy, rezygnujemy lub popadamy w perfekcjonizm W jaki sposób kształtuje się kobiecość, postrzeganie własnego ciała i samej siebie pod okiem krytycznej matki? Wszystkie dzieci pragną czuć się kochane. Mały człowiek, który czuje, że pewne części jego osobowości nie są akceptowane i mile widziane, będzie najprawdopodobniej starał się je tłumić i wypierać, odrzucając tym samym ważną cząstkę siebie. Dziecko, które wielokrotnie słyszy „co się tak głupio śmiejesz”, może dokładać wszelkich starań, aby odrzucić swoją dziecięcą radość, entuzjazm i spontaniczność. Dziewczynka, którą surowo karano za okazywanie złości i wzmacniano postawę bycia „grzeczną” i posłuszną, może mieć problem z asertywnością, dbaniem o swoje granice. Może odczuwać druzgoczącą niemoc i bezsilność. Nastolatka, która otrzymuje przekaz, że odpoczynek i zadbanie o własne potrzeby jest oznaką lenistwa, może mieć w dorosłym życiu trudność z zadbaniem o siebie. Takie historie słyszysz w swoim gabinecie? W swojej praktyce poznałam wiele kobiet, którym trudno było w weekend usiąść na godzinę z kubkiem gorącej herbaty i książką, ponieważ zalewało je poczucie, że muszą cały czas być w ruchu, robić coś użytecznego, dbać o innych, a sprawianie sobie przyjemności, wyjście na rower lub na fitness napawało je niepokojem. Analogicznie matka, która nie czuje się komfortowo ze swoją kobiecością i seksualnością, może nieświadomie przekazywać podobny komunikat dorastającej córce. Bardzo często słyszę opowieści dorosłych córek, którym w kluczowym momencie zabrakło życzliwego wsparcia i przewodnictwa kochającej mamy. Rytuałów „przejścia”, wspólnego świętowania pierwszej miesiączki i „stania się” kobietą. Ciepła, dzielenia się doświadczeniem, poczucia przynależności. O czym powinny więc pamiętać córki krytycznych matek, aby nie popełniać tych samych błędów w stosunku do swoich córek? Dorastająca dziewczynka potrzebuje przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa, pewności, że nie zostanie odrzucona czy wyśmiana. Atmosfery pełnej szacunku, zrozumienia i wsparcia. Przekonania, że w trudnym momencie jest przynajmniej jedna dorosła osoba, do której może zwrócić się ze swoimi problemami z pewnością, że zostanie wysłuchana bez oceniania, za to z intencją otoczenia wsparciem i miłością. I takich, pełnych akceptacji, troski i bliskości relacji życzę każdej mamie i jej dorastającej córce. Patrycja Juszkat – trenerka relacji, mediatorka specjalizująca się we wspieraniu par oraz rodzin, członkini Stowarzyszenia Mediatorów Sądowych, założycielka Pracowni Dobrych Relacji, autorka programu „Kocham Uważnie” oraz „Złość zaopiekowana”. Pracuje z osobami mieszkającymi w różnych zakątkach świata, w języku polskim oraz włoskim, podczas indywidualnych sesji telefonicznych oraz online. Zobacz także Trzykrotnie żonaty Wojciech Mann z ostatnią z ukochanych doczekał się swojego jedynego dziecka. Syna o imieniu Marcin publiczność nie poznała przez długie lata, ponieważ jego sławny tata nie miał potrzeby publicznych wystąpień z potomkiem. CZYTAJ TAKŻE: Jolanta Kwaśniewska i Aleksandra Kwaśniewska: wyjątkowa rozmowa matki z córką

O startującej właśnie kampanii, które chce zachęcić matki do rozmowy z własnymi córkami, rozmawiamy z edukatorką seksualną Agnieszką Górecką oraz dziennikarką Odetą Moro. – „Kampania Porozmawiajmy Mamo podejmuje bardzo ważny temat, rozmów matek ze swoimi córkami na temat dojrzewania i pierwszej miesiączki. Wydaje się to oczywiste, w końcu kto inny, jak nie matka ma rozmawiać ze swoją córką na te tematy? Okazuje się jednak, że tak się nie dzieje.” – dla tłumaczy Agnieszka Górecka. Celem projektu „Porozmawiajmy Mamo” jest przekazanie mamom pomocnych narzędzi do rozmowy z córką, nie tylko w kontekście nadchodzących zmian fizjologicznych, ale co ważniejsze – zmian związanych z psychiką i emocjami młodej, dojrzewającej kobiety. Impulsem do rozpoczęcia kampanii były wyniki badania przeprowadzonego w 2018 roku przez Kantar Polska na zlecenie marki No-Spa. Badanie realizowane w formie blisko 100 godzin rozmów z mamami oraz nastolatkami, pokazało wyraźnie, że większość matek nie wie jak rozmawiać z córkami na temat menstruacji i dojrzewania. Miesiączka w wielu polskich domach jest wciąż po prostu tematem tabu, a ciężar przygotowania dziewczynki do zmian towarzyszących dojrzewaniu świadomie przenoszony jest na szkołę. Brak szczerej rozmowy sprawia, że miesiączka, która powinna być czymś naturalnym, budzi duże negatywne emocje – stres, skrępowanie, niepewność, strach, obawę przed bólem i rozczarowaniem. Dziewczynkom często brakuje tak potrzebnego w tym czasie „emocjonalnego przewodnika”, jakim powinna być matka. Czemu w dzisiejszych czasach dojrzewanie wciąż jest tematem tabu? – „Mam wrażenie, że w tej kwestii przez dwadzieścia lat niewiele się zmieniło. Oczywiście, pojawił się powszechny dostęp do Internetu, ale wciąż brakuje takiej pewności, że dojrzewanie, że zmiany w ciałach są czymś naturalnym, a nie wstydliwym. Mamy więc dostęp do mnóstwa rzetelnych informacji, ale nie umiemy ich młodym ludziom przekazać w sposób naturalny.” – komentuje ekspertka. Istotne jest, aby nastoletni chłopcy nie byli wyłączani z rozmów o miesiączce oraz dojrzewaniu dziewcząt. Są ich kolegami z klasy, przyjaciółmi, chłopakami, a w przyszłości mężami oraz ojcami córek. Nie ma żadnego powodu, dla którego nie mieliby posiadać wiedzy odnośnie cyklu menstruacyjnego. Poza tym, to niewiedza jest najczęstszym źródłem niechęci i obrzydzenia oraz podtrzymuje tabu wokół miesiączki. Tak samo jak ważne jest, by mamy rozmawiały o miesiączce z córkami, mamy synów również nie powinny pomijać tego tematu. To właśnie one są dla chłopców najbliższymi na tym etapie kobietami. Mają okres, doświadczają zmian zachodzących w cyklu, a synowie na co dzień to obserwują. Chłopak, tak samo jak dziewczynka, powinien wiedzieć czym jest miesiączka, jak przebiega, że czasem towarzyszy jej ból i dyskomfort. Chłopiec, który będzie posiadał taką wiedzę i dla którego ten temat nie stanowi tabu, nie będzie wyśmiewał swoich koleżanek gdy usłyszy, że mają okres lub wypadnie im z plecaka podpaska. Nie będzie reagował wstydem, czy zażenowaniem przy poruszaniu tego tematu, tylko potraktuje go jako coś naturalnego. Gdzie matki mogą szukać pomocy, jeśli chcą zacząć rozmowy ze swoimi córkami na temat seksualności? Zapytaliśmy o tę kwestię dziennikarkę Odetę Moro: – „Rozmowy o dojrzewaniu to zawsze była kwestia trudna i często obydwu stronom jest niewygodnie i niezręcznie. Dlatego tak bardzo się cieszę, że już za chwilę rusza kampania Porozmawiajmy Mamo – może ona pokaże potrzebę rozmowy między matką, a córką. Dodatkowo, ruszy cała platforma edukacyjna dla mam, które mieszkają w odległych zakątkach Polski i nie mają możliwości spotkania się z ekspertem w tych dziedzinach. Dzięki temu będą mogły uzyskać odpowiednią wiedzę w Internecie. Rusza kanał na platformie YouTube, które będą namawiać do sprawdzenia, czy nasze relacje matka-córka są wystarczające i czy sama rozmowa wystarczy. Dodatkowo, od września do listopada będą pojawiać się webinaria, z ekspertami, którzy będą do dyspozycji każdej mamy, mającej zasięg internetowy.” – tłumaczy Odeta Moro. newsrmtv

Tłumaczenia w kontekście hasła "matki z córką" z polskiego na angielski od Reverso Context: Prawie jakbyśmy miały prawdziwą relację matki z córką.
Jak rozmawiać z dzieckiem o rozwodzie? Rozwód rodziców jest zawsze negatywnym przeżyciem dla dziecka, dlatego trzeba o nim z dzićmi rozmawiać. Rozwód nie musi jednak być doświadczeniem destrukcyjnym. Radzimy, jak rozmawiać z dzieckiem o rozwodzie, aby zaoszczędzić wielu przykrych doświadczeń z nim związanych? Dziecko nie powinno czuć, że w wyniku rozwodu bezpowrotnie traci jednego z rodziców. Dlatego tak ważna jest rozmowa o ich rozstaniu. Najlepiej przeprowadzić ją wspólnie z mężem/żoną, jak najszybciej po ostatecznej decyzji. Warto się do tej rozmowy przygotować, omawiając z drugą stroną, co zostanie powiedziane, by nie sprzeczać się przy dziecku, nie mówić źle o jego mamie/tacie. Spis treściRozwód rodzicó: jak rozmawiać z dzieckiem?Rozwód rodziców: rodzi lęk i agresję...Rozwód: dziecku trzeba mówić tylko prawdęRozwód a dziecko: problem zaczyna się wcześniejRozwód rodziców: najważniejsze to nie stracić kontaktu z drugim rodzicemPo rozwodzie: co dalej z dzieckiem? Rozwód a podział opieki nad dziećmi Rozwód rodzicó: jak rozmawiać z dzieckiem? Jak rozmawiać z dzieckiem o rozwodzie? Bardzo ważne są warunki rozmowy – nie powinien poganiać nas czas czy dzwoniący telefon. W czasie rozmowy z dzieckiem ważne jest nie tylko, co mówimy, ale jak mówimy. Przeczytaj: Opieka nad dzieckiem po rozwodzie. Mecenas odpowiada na najczęstsze pytania mam Dobrze jest starać się opanować emocje. Nasze roztrzęsienie czy zdruzgotanie udzieli się dziecku i wzbudzi w nim poczucie zagrożenia, a często konieczność chronienia jednego z rodziców. Nie należy wchodzić w rolę sędziego czy oczekiwać zbyt wiele, na przykład że dziecko to właśnie ciebie zrozumie czy stanie po twojej stronie. Rozwód rodziców: rodzi lęk i agresję... Rozwód wpływa na relacje dziecka nie tylko z rodzicami, ale też z siostrą, bratem, kolegami, nauczycielami. W kontaktach z rówieśnikami czy rodzeństwem dzieci z rodzin rozwiedzionych wykazują mniejszą życzliwość i mniejszą wrażliwość na krzywdę innych. Dowiedz się: 25 lat badań nad rozwodami - wniosek? „To najgorsza krzywda, jaką możecie wyrządzić dziecku” Są bardziej agresywne, wrogie, często bardzo lękowe. Związane jest to z koniecznością chronienia siebie i utratą poczucia bezpieczeństwa. Takie dzieci popadają w konflikty. Nauczyciele często postrzegają je jako krnąbrne, uparte i złośliwe. Często też dzieci rozwiedzionych rodziców więcej czasu spędzają właśnie z nimi niż z rówieśnikami. Przeprowadzki, przerzucanie od mamy do taty nie ułatwia budowania więzi rówieśniczych ani podtrzymywania przyjaźni! Zapamiętaj! Po dwóch–trzech latach od rozwodu większość dzieci przystosowuje się do nowej sytuacji. Bardzo ważne jest, aby w tym czasie zapewnić dziecku jak najczęstszy kontakt z rodzicem, który nie sprawuje nad nim codziennej opieki. Rozwód: dziecku trzeba mówić tylko prawdę Dzieciom należy mówić prawdę, dawać im jednoznaczne uczciwe wyjaśnienia, co nie oznacza drastycznych szczegółów czy omawiania spraw dorosłych. Oto przykład: „Tata i ja od dłuższego czasu próbowaliśmy rozwiązać różne problemy między nami. Doszliśmy do wniosku, że nie możemy już ze sobą mieszkać i postanowiliśmy się rozwieść. To bolesna decyzja. Oboje bardzo cię kochamy i nigdy nie przestaniemy cię kochać. Zrobimy wszystko, żebyś nadal miał/a mamę i tatę, tak jak dotychczas, ale będziemy mieszkać oddzielnie”. Ważne, by uznać uczucia dziecka, pozwolić mu się wypłakać, wykrzyczeć, wyrazić żal, gniew. Może się też zdarzyć, że trzeba będzie powiedzieć dziecku ponownie o tej decyzji, kiedy będzie podejmowało różne próby zatrzymania rodzica w domu. Przeczytaj: Rozwód a dziecko - jak rozstanie rodziców wpływa na dzieci? Rozwód a dziecko: problem zaczyna się wcześniej W sytuacji rozwodu najbardziej negatywnie na dzieci wpływa nie rozstanie z jednym z rodziców, ale bycie świadkiem i uczestnikiem konfliktu między rodzicami jeszcze przed rozwodem. Unikanie jawnego konfliktu jest więc najlepszym środkiem zapobiegawczym przed negatywnymi skutkami rozwodu. Oprócz konfliktów między rodzicami trudne dla dziecka są zmiany w ich zachowaniu, ich stosunek do dziecka, czasem nowe i niekonsekwentne metody wychowawcze. Rodzice w sytuacjach rozwodu działają bowiem często pod wpływem stresu, a relacje z dzieckiem się pogarszają. Czasem rodzic staje się bardziej dyscyplinujący, narzuca dziecku swoje wymagania, a jednocześnie w niektórych sytuacjach okazuje mu mniej uczuć. A czasem wręcz przeciwnie – aby złagodzić skutki rozwodu, staje się zbyt pobłażliwy i uległy. Innym znów razem rodzice są tak pochłonięci walką między sobą, że zupełnie zapominają o dzieciach. Dziecko musi mieć możliwość porozmawiania z kimś bliskim o swojej trudnej sytuacji. Zachęcaj je więc do kontaktów z rówieśnikami, sam bądź inicjatorem rozmowy, opowiedz o innych dzieciach, których rodzice się rozwiedli. Mów otwarcie, czego można się bać i jak ty możesz pomóc synowi lub córce w tej sytuacji. Zapewniaj o swojej miłości i o tym, że rodzicem jest się do końca życia i nic tego nie zmieni. Zobacz: Czy dziecko może przystąpić do komunii, gdy rodzice są po rozwodzie? Rozwód rodziców: najważniejsze to nie stracić kontaktu z drugim rodzicem Badania pokazują, że częste regularne kontakty z rodzicem niemieszkającym z dzieckiem zmniejszają ryzyko problemów wychowawczych i zwiększają szansę na jego przystosowanie się do nowej sytuacji. Dlatego tak ważne jest, by wraz z rozwodem rodziców dziecko nie traciło jednego z nich. Obydwoje rodzice, a zwłaszcza ten, który mieszka z dzieckiem, powinni „wciągać” w wychowanie drugą stronę. Należy dbać o regularne spotkania dziecka z drugim rodzicem. Ten z kolei powinien dobrze planować swój harmonogram zajęć, by dotrzymywać obietnic i stawiać się na oczekiwane przez dziecko spotkanie. Po rozwodzie: co dalej z dzieckiem? Uniknięcie sporu sądowego o dziecko jest dużym krokiem naprzód. Walka na sali sądowej, wzajemna wrogość rodziców odbija się negatywnie na kontaktach z dzieckiem. Jeśli trudno się wam porozumieć, nie widzicie szansy na konstruktywną rozmowę i chcecie dogadać się bez pośrednictwa sądu, skorzystajcie z mediacji rodzinnej. Dowiedz się: Pozew rozwodowy: jak napisać pozew o rozwód? Wzór, koszt Dzięki pomocy profesjonalnego mediatora można ustalić wiele trudnych, okołorozwodowych spraw. W rozmowach z byłym małżonkiem o dziecku warto odłożyć urazy na bok, by wypracować poprawne relacje i nie utrudniać sobie roli matki/ojca. Dawaj dobry przykład, pierwsza/pierwszy informuj drugą stronę o różnych wychowawczych sprawach. Wymieniajcie się informacjami o dziecku i wspólnie podejmujcie ważne decyzje na jego temat. Kłótnia z eksmałżonkiem w obecności dziecka przynosi mu wiele szkody i cierpienia. Dając dziecku szansę obserwowania rodziców zgodnie ze sobą rozmawiających po rozwodzie, wzmacniacie jego poczucie bezpieczeństwa. Dziecko nie może być wikłane w konflikty rodziców i nie powinno pełnić żadnych „dorosłych” ról. Czynienie z niego szpiega, posłańca, mediatora, kozła ofiarnego czy powiernika jest ponad jego siły. Wypytywanie dziecka o życie drugiego rodzica, zmuszanie do przekazywania mu informacji, osądzania, kto ma rację w sporze, oczekiwanie, że wysłucha waszych żalów, będzie osobą do odreagowania stresów czy stanie się niańką dla rodzeństwa, znacząco potęguje cierpienie i stres. Każde dziecko ma naturalną potrzebę kochania obydwojga rodziców, nie należy więc pytać, kogo kocha bardziej, z kim chciałoby mieszkać czy spędzić wakacje!
1259 views, 21 likes, 7 loves, 2 comments, 17 shares, Facebook Watch Videos from Ośrodek Pomocy i Edukacji Psychologicznej Intra: TEATR NA KOZETCE Rozmowa o relacji Matki z Córką. To l odcinek z

Kiedy Ania powiedziała mamie, że nie chce mieć dzieci, usłyszała: "Każdy je ma, z tym się nie dyskutuje". Marta w podobnej sytuacji dowiedziała się, że jest nienormalna i że nie powinna wiązać się z mężczyzną, bo tylko zniszczy mu życie. Młode kobiety, którym nie pali się do matkowania, w rodzinnych domach trafiają na mur niezrozumienia. Rodzice nie potrafią zaakceptować wyboru swych bezdzietnych córek, córki z kolei czują się wrabiane w macierzyństwo. Jak o tym rozmawiać, by nie nadszarpnąć rodzinnych więzi? Czy kobieta musi być matką?"Kobieta powinna mieć dziecko, aby czuć się pełnowartościowym człowiekiem" – pod tym sformułowaniem w 2000 roku podpisywało się 70% polskiego społeczeństwa. Podobne zdanie miał wówczas co drugi Niemiec i zaledwie co dziesiąty Fin. Od tamtego badania minęło ponad dwadzieścia lat, w wielu sferach życia zaszły rewolucyjne zmiany, ale figura kobiety-matki wciąż włada naszą społeczną wyobraźnią. Wokół niej toczą się gorące spory polityczne i zażarte dyskusje przy rodzinnych stołach. Pretekstów do spięć nie brakuje, bo młode Polki coraz powszechniej odrzucają obarczoną tradycyjnymi powinnościami rolę matki i wybierają wolność od dzieci. A przynajmniej odkładają macierzyństwo na świętego naukowców ze Szkoły Głównej Handlowej aż 25% kobiet urodzonych w 1975 roku prowadzi bezdzietne życie. Wśród ich młodszych koleżanek odsetek bezdzietnic będzie prawdopodobnie jeszcze większy. Ta niechęć do macierzyństwa wciąż budzi społeczny opór. Protestują zarówno politycy zainteresowani wskaźnikami demograficznymi, jak i rodzice tęskniący za wnukami. Ale najgłośniej i w sposób najbardziej uciążliwy dla młodych kobiet protestują... ich matki i teściowe – tak przynajmniej wynika z mojej facebookowej sondy. Zanim usiadłam do napisania tego tekstu, zebrałam od czytelniczek "Bezdzietnika" ponad pięćdziesiąt historii rodzinnych i tylko w kilku panowie głośno i konsekwentnie domagali się wnuków. Zazwyczaj milczeli albo szybko godzili się z rolą niedziadka. Najgorętsze spory o potomstwo i jego wartość toczyły się między kobietami – ponad połowa przepytanych przeze mnie bezdzietnic brała w nich udział. Nadstawmy więc ucha i sprawdźmy, jak przebiegają te najbardziej burzliwe i destrukcyjne dyskusje o wnukach, by wiedzieć, jakich błędów unikać. Matki i córki rozmawiają o potomstwieKarolina, odkąd pamięta, powtarzała, że nie chce mieć dzieci, lecz jej mama nie brała tego na poważnie. "A tam – śmiała się – ja w twoim wieku też tak mówiłam, a teraz co? Mam dwójkę". Jednak lata mijały, argument "ja w twoim wieku" tracił aktualność, a Karolina uparcie trwała w bezdzietności. Mama zmieniła więc taktykę i zaczęła częściej zapraszać do domu synową z maleńkim dzieckiem w nadziei, że córka "zarazi się" instynktem macierzyńskim. Nie poskutkowało. Lubię dzieci i chętnie się z nimi bawię – mówi Karolina – ale swoich mieć nie chcę. Mogę zostać ciotką, matką – nie! Agnieszka wychowała się w rodzinie z problemem alkoholowym. Z dzieciństwa pamięta kłótnie, przemoc, zapach alkoholu i poczucie zagrożenia. Nieraz udzielała matce pomocy lub wzywała policję, bo w domu lała się krew. Szybko musiała dorosnąć i pójść na swoje. Dziś jest w stabilnym, bezdzietnym związku i nie zamierza tego zmieniać. Nie lubi dzieci. To budzi zdumienie wśród bliskich. Matka Agnieszki ciągle pyta, kiedy w końcu zostanie babcią. Oskarża zięcia o niewypełnianie małżeńskich obowiązków. Naciskają też teściowie. Podczas rodzinnych spotkań powtarzają, że chcieliby wnuka od najstarszego syna i dopytują się, czy młodzi wybrali już dla niego imię. Agnieszkę to męczy. Oni myślą, że jestem jakaś wybrakowana – tłumaczy. – Urodzenie dziecka to dla nich szczyt kobiecości. I jeszcze Alicja. Jej rodzice, choć sami mieli czworo dzieci, bez problemu zaakceptowali bezdzietność córki, ale teściowa wciąż domaga się wnuka. Ogląda zdjęcia i filmiki znajomych babć, rozczula się nad bobasami, a Alicję, w przypływie złego humoru, nazywa egoistką. Potem przeprasza. Zastanawia się, jaki błąd popełniła, wychowując syna na bezdzietnego samoluba. Młodym jest przykro. Kupili mieszkanie na drugim końcu Polski i nie palą się do zacieśniania kontaktów rodzinnych, ale od czasu do czasu spotkać się trzeba. Teściowa wykorzystuje te rzadkie okazje, by przemycić pronatalistyczny przekaz. Półsłówkami, aluzjami i niedopowiedzeniami cierpliwie urabia synową. Czuję się jak inkubator, nie synowa – skarży się Alicja. – Wydaje mi się, że teściowa jest dla mnie miła tylko dlatego, że chce ode mnie wnuka. Najczęstsze błędy pojawiające się w rozmowach o wnukachLekceważenie i pobłażliwośćSpójrzmy, ile w tych rozmowach złych emocji i wzajemnego niezrozumienia! Dorosłe kobiety, jeśli głośno zadeklarują bezdzietność lub po prostu nie dostarczą wnuka na czas, traktowane są często jak kapryśne nastolatki. Matki pobłażliwie traktują nie tylko wybór córek, ale także wszystko to, co za tym wyborem stoi: zawiły splot uczuć, lęków i przekonań. Z góry zakładają, że bezdzietność to manifestacja szczeniackiego buntu, chwilowa fanaberia, która przejdzie jak młodzieńczy trądzik. Nie pytają więc córek o uczucia ani o racje, mówią za to: "jeszcze zmienisz zdanie", "kiedyś zmądrzejesz", "wydziwiasz", "cudujesz", "jesteś niepoważna", "będziesz miała, to będziesz chciała".Czasami nic nie mówią, po prostu puszczają mimo uszu deklaracje córek, nie przyjmują ich do wiadomości, ostentacyjnie milczą lub podczas codziennych pogawędek tak dobierają słowa, by dać córkom do zrozumienia, że ich bezdzietne życie traktują jako tymczasowe. Moje rozmówczynie wymieniają takie zatrute komunikaty jednym tchem: "jak urodzisz, to…", "wciąż mam nadzieję…", "nadal czekam", "jeszcze nie mam wnuków". Przytoczone urywki zdań brzmią niewinnie, ale kryją olbrzymi ładunek lekceważenia. Młode, bezdzietne kobiety, wkraczając w dorosłość, od najważniejszych osób w swoim życiu dowiadują się, że wszystko, co czują i co uważają, jest nieistotne, a decyzje, jakie podejmują, można przekreślić wzruszeniem ramion. Trzeba bardzo mocno sobie ufać, by zignorować ten demolujący emocjonalnie i obwinianieAle lekceważenie i pobłażliwość to nie jedyne narzędzia przymusu prokreacyjnego, po jakie sięgają matki w rozmowach z córkami i synowymi. Równie często posługują się zawstydzaniem i obwinianiem. W wielu domach panuje przekonanie, że posiadanie dzieci jest czymś naturalnym, a zatem rezygnacja z nich to w najlepszym wypadku ekstrawagancja, w najgorszym – wynaturzenie. Odstępstw od normy społecznej nie puszcza się płazem, stąd ostry ton rodzinnych sporów toczonych wokół świadomej bezdzietności. Kobiety, które nie chcą być matkami, słyszą: "jesteś nienormalna", "coś z tobą nie tak", "powinnaś się leczyć". Posądza się je o egoizm, emocjonalną niedojrzałość i brak odpowiedzialności. Matki potrafią publicznie zarzucić bezdzietnym córkom tchórzostwo lub lenistwo, nie czując przy tym krztyny zażenowania. Na forum rodziny omawiają ich możliwości prokreacyjne, rozliczają młodych z wypełniania małżeńskich obowiązków i rozwodzą się nad jakością ich materiału genetycznego. To, co najintymniejsze, staje się przedmiotem wielostronnych, upokarzających czują córki?Jak młode kobiety reagują na te wymuszone rozmowy? Źle. Świadczy o tym choćby dobór słownictwa, jakim się posługują, relacjonując potyczki z rodzicami. Według nich bliscy nie "rozmawiają", ale "dogadują", "cisną"," atakują pytaniami"," robią przytyki", "naciskają", "wiercą dziurę w brzuchu" lub "wchodzą życie z butami. W tych sformułowaniach pulsuje irytacja. Córki, zamiast miłości i wsparcia, dostają od matek jednoznaczny przekaz: "nie jesteś dla mnie ważna, ważniejszy jest wnuk". Czują się tym zranione, ale także zmęczone i zniechęcone bojami o prokreacyjną niezależność. Brakuje im wiary w możliwość porozumienia. Nie chcą być traktowane lekceważąco ani przedmiotowo. Nie chcą być publicznie zawstydzane, obarczane cudzymi pragnieniami ani oceniane przez pryzmat stereotypów towarzyszących bezdzietności z wyboru. A tych jest prowadzone od lat osiemdziesiątych pokazują, że dobrowolnie bezdzietni są postrzegani jako zapatrzeni w siebie karierowicze, ludzie samolubni, społecznie niedostosowani, emocjonalnie niedojrzali, samotni, nieodpowiedzialni, a także mniej wrażliwi i kochający niż osoby posiadające dzieci. Te obiegowe opinie niemal zawsze ujawniają się podczas sporów o wnuki i bardzo utrudniają komunikację. Najlepiej wyraziła to jedna z moich rozmówczyń: "Teściowa na co dzień uważa, że jestem dobrym człowiekiem, ale gdy mówię, że nie chcę być matką, natychmiast zmienia zdanie". To pokazuje, jak bardzo stereotyp złej bezdzietnicy, będący rewersem wyidealizowanego obrazu matki, potrafi przesłonić prawdziwą osobę. Dlaczego matkom tak trudno dogadać się z bezdzietnymi córkami? Bo się o nie bojąDlaczego niektóre matki ignorują odczucia córek i za wszelką cenę, ryzykując ostry konflikt, próbują nakłonić je do macierzyństwa? Najprostsza i pewnie najczęstsza odpowiedź brzmi: z troski. Niegdyś świat dość bezceremonialnie obchodził się z osobami bezdzietnymi. Jedyne, co miał im do zaoferowania, to samotność i status odszczepieńca. To dawne dzieje, ale pamięć o smutnych i zgorzkniałych Martach Korczyńskich wciąż w nas tkwi. Uważa się, że ludzie bezdzietni wiodą puste, jałowe życie, a po latach, obserwując szczęśliwe rodziny, żałują swojego wyboru. Żadna matka nie chce takiego losu dla swojej córki, a skoro dobrze jej życzy – życzy jej właśnie potomka. Sama przecież wychowała dziecko lub kilkoro dzieci i jest zaciemnia fakt, że o braku dzieci rozmawia się zazwyczaj językiem stereotypów. Matki nie pytają córek o to, dlaczego rezygnują z macierzyństwa. Ich decyzję tłumaczą sobie modą, wygodą albo wpływami popkultury, a zatem przesłankami wątpliwymi i niezbyt poważnymi, ale mocno zakorzenionymi w naszym myśleniu o odmowie prokreacji. Żyjemy w pronatalistycznej kulturze, która uparcie odrzuca koncept, by za bezdzietnością z wyboru stały ważne, sensowne i głębokie pobudki. Takie zarezerwowane są wyłącznie dla macierzyństwa i ojcostwa. Matki wrabiają więc córki w pieluchy, ponieważ boją się, że te z głupoty lub dla kaprysu pozbawią się ważnego życiowego inaczej niż córki interpretują bezdzietnośćStarcia między starszą a młodszą generacją kobiet biorą się również z odmiennych interpretacji zjawiska bezdzietności. Jeszcze kilka dziesięcioleci wstecz dzieci były oczywistym składnikiem kobiecego życia, a jeśli nie pojawiały się na świecie, to zwykle za sprawą okoliczności. Przykrych okoliczności! Choć bezdzietność wcale nie należała do rzadkości, traktowano ją jako ułomność lub życiowe niepowodzenie i raczej się nią nie chwalono. Świadoma rezygnacja z prokreacji właściwie nie istniała, a jeśli już pojawiała się w przestrzeni publicznej, to zwykle opisywano ją w kategoriach moralnego zła, podczas gdy urodzenie dziecka zawsze było opowiedzeniem się po stronie dobra, życia i macierzyństwo jest efektem skomplikowanych wewnętrznych negocjacji, których wynik wcale nie musi być przesądzony. "Kobiety szukają w sobie aktywnego pragnienia bycia matką – mówi dr Elżbieta Korolczuk, autorka książki "Matki i córki we współczesnej Polsce" – a jeśli go nie znajdują, często rezygnują z posiadania dzieci". A zatem bycie matką to wybór, bezdzietność zaś zyskuje status atrakcyjnej kontrpropozycji. Współczesny świat wpisał w nią tak pożądane cechy, jak: niezależność, mobilność, elastyczność, przedsiębiorczość czy asertywność, dzięki czemu przestała być synonimem niepełnego lub przegranego życia. To duża zmiana społeczna, za którą nie nadążają rodzinne narracje. Dla pokolenia matek brak dzieci nadal bywa zawstydzającym defektem, podczas gdy dla pokolenia córek to po prostu jedna z wielu dostępnych opcji, nieobarczona negatywnymi same nie miały wyboruWiele omawianych tu międzypokoleniowych dyskusji toczy się wokół pytania: czy macierzyństwo to wybór, czy przeznaczenie? W wypowiedziach matek często pojawiają się kategoryczne sformułowania: "to nie od ciebie zależy", "nie ty o tym decydujesz", "ja też nie chciałam i mam". Dziecko jako nieuchronność to popularna figura w rodzinnych sporach; figura, która młodym kobietom, wychowanym w kulcie planowania i zarządzania, wydaje się czymś nieznośnym. Matki i córki inaczej w tym kontekście definiują odpowiedzialność. Dla starszego pokolenia jej wyrazem jest zgoda na to, co zsyła los; dla młodszego – przejęcie sterów życia. Młode kobiety nie chcą bezwolnie poddawać się macierzyństwu, zwłaszcza jeśli w rodzinnym domu widziały, ile pracy i wyrzeczeń ono kosztuje. Bywają też rozczarowane postawą matek, które swoje szczęście oddały najwięcej goryczy pojawia się tam, gdzie matki próbują dzieckiem unieszczęśliwić córki, bo same w macierzyństwie były nieszczęśliwe. "To relacja pełna zawiści i poniżenia – tłumaczy Elżbieta Korolczuk. – Dziecko jest pozbawiane prawa do szczęścia i realizowania siebie. Zmusza się je, by podążało tą samą drogą, którą podążała matka, bo to potwierdza, że taki jest po prostu los. Nie można z tym walczyć. Wspólnym doświadczeniem matek i córek ma być brak szczęścia, poniżenie i jakiś rodzaj cierpienia". W takich układach młode bezdzietnice w matkach zamiast sojuszniczek widzą bezwzględne strażniczki tradycyjnego, krzywdzącego dla kobiet podziału ról płciowych. Nic dziwnego, że w ich wzajemne relacje wkrada się chłód, dystans i brak uważają, że córki zaciągnęły u nich pokoleniowy długSytuacji negocjacyjnej bezdzietnych kobiet nie poprawia fakt, że w naszej kulturze bycie córką (ale już nie synem) jest rodzajem długu zaciągniętego wobec rodziców. Trzeba go regulować na wiele sposobów: nieodpłatną opieką, świadczeniem rozmaitych przysług, byciem na zawołanie, ale także potomkiem. Rodzice mówią: „daj nam wnuka” albo „chcemy wnuka” i nie dostrzegają w tym nadużycia. A przecież traktują córkę jako narzędzie służące zaspokojeniu własnych potrzeb. Taka bezduszność uchodzi płazem tylko dlatego, że nasze społeczeństwo – jak wyjaśnia Elżbieta Korolczuk – "od wieków postrzega kobietę jako tę, która się poświęca; która nie ma własnych potrzeb czy pragnień, a jedynie odpowiada na pragnienia i potrzeby innych osób i z tego czerpie satysfakcję". W niektórych rodzinach mit kobiety-ofiarnicy wydaje się tak silnie zakorzeniony, że przesłania dobro tej prawdziwej kobiety – córki, której odmawia się prawa do życia po dały córkom inne wychowanie niż to, które same odebrałyW zebranych przeze mnie wypowiedziach pojawia się jeszcze jeden ciekawy motyw – deklarowaną bezdzietność córek matki traktują często jako wychowawczą klęskę, a przynajmniej dotkliwe niepowodzenie. Pytają: "Gdzie popełniłam błąd?" albo "Jak to się stało, że wychowałam taką egoistkę?". I chyba nikogo to nie dziwi, w końcu tym, co matki przekazują córkom, jest radość z matkowania właśnie. Jeśli młode kobiety odrzucają tę rolę, dla starszych to sygnał, że się w niej nie w tym samobiczowaniu może tkwić coś jeszcze. Zwraca na to uwagę Elżbieta Korolczuk w swojej książce o matkach i córkach we współczesnej Polsce. Z jej badań wynika, że obraz macierzyństwa przekazany córkom przez pokolenie matek oparty jest na głębokich sprzecznościach. Matki starały się z jednej strony zaszczepić córkom obowiązujący w Polsce heroiczny model macierzyństwa oparty na poświęceniu i rezygnacji z siebie, z drugiej strony, nauczone własnymi nieciekawymi doświadczeniami, straszyły ciążą i robiły wszystko, by ich latorośle zdobyły wykształcenie oraz dobrą posadę gwarantującą niezależność. Tak na wszelki wypadek, gdyby inwestycja w rodzinę okazała się chybiona, a z partnera wyszedł drań. "Większość kobiet – pisze Korolczuk – wydaje się przy tym nieświadoma tej ambiwalencji i sytuację, gdy ich dorosła i niezależna już finansowo córka nie ma i/lub nie chce mieć dzieci, odbierają jako niezrozumiałą (...)".Jakich błędów unikać w rozmowach z bezdzietnymi córkami?Młode kobiety żyją w innym świecie niż ten, w którym dorastały i układały sobie życie ich matki i babki, nie mogą więc ślepo powielać ich wyborów. Jeżeli matki tego nie zaakceptują, przepaść między nimi a córkami będzie się tylko pogłębiać. Jak zatem rozmawiać, żeby zasypać te podziały? Oto kilka niezawodnych recept. Nie zakładaj niczego z góry. Pytaj i słuchaj. W tych nieudanych dyskusjach na temat wnuków matki rzadko wypytują córki o powody rezygnacji z macierzyństwa, a jeśli pytają, to tylko po to, by zanegować lub wyśmiać argumenty córek. Nie interesują się ich uczuciami ani przemyśleniami. Sięgają po stereotypowe wytłumaczenia bezdzietności: zarzucają córkom niedojrzałość lub egoizm, ich postawę traktują jako efekt wygodnictwa albo zapatrzenia w modne kulturowe wzorce. To błąd, który może sporo kosztować. Jeżeli nie chcesz nadwerężyć relacji z córką, odrzuć te obiegowe opinie i wsłuchaj się w to, co ona mówi. Bez oceniania i zakładania z góry, że wiesz lepiej. Po prostu słuchaj… Nie przekonuj, ale próbuj zrozumieć. To jedna z największych pułapek sporu o wnuki – wiara w to, że dziecko trzeba przekonywać do rodzicielstwa. Nie trzeba, a wręcz nie należy. W dzisiejszym świecie decyzję o byciu matką każda kobieta podejmuje na własną rękę. Jedyne, co możesz zrobić, to rozmawiać, pytać, słuchać i podążać za córką. Każda ingerencja w jej wybór może mieć przykre konsekwencje. Niechcianego macierzyństwa żałuje się równie mocno jak niechcianej bezdzietności. Zobacz w córce człowieka, a nie stereotypową bezdzietnicę. O kobietach bezdzietnych pisze się i mówi w niepochlebnym tonie. Uważa się, że są niespełnione, samolubne, puste, płytkie, lekkomyślne, niedojrzałe, niezdolne do poświęceń. Pamiętaj jednak, że to nie jest zbiorowy portret niematek (bo te są przecież różne), ale rewers stworzonego przez społeczeństwo obrazu modelowej matki. Jego karykatura. Sięganie po te epitety z pewnością nie pomoże w porozumieniu, córka po prostu poczuje się zraniona i zniechęcona do dalszych rozmów. Nawet jeżeli nie możesz pogodzić się z jej wyborem, nie oceniaj je przez pryzmat bezdzietności. To wciąż ta sama osoba, którą od lat znasz i kochasz, a nie jakaś upiorna, stereotypowa antymatka. Nie posługuj się utartymi powiedzeniami. Odrzuć te wszystkie: „nie spełnisz się jako kobieta”, „zmienisz zdanie”, „kiedyś będziesz żałować”, „kto ci na starość szklankę wody poda?”. Podobnie jak stereotypy oddalają cię od córki, pogłębiają przepaść między wami, niczego przy tym nie załatwiając. Reakcją na te wyświechtane slogany jest jedynie złość, bezsilność, irytacja. Jeżeli naprawdę chcesz dotrzeć do swojej córki i porozmawiać z nią o przyszłości, ugryź się w język za każdym razem, gdy na jego końcu pojawi się slogan lub stereotyp. Nie lekceważ deklaracji o bezdzietności, nie mów: „wydziwiasz”, „kiedyś zmądrzejesz”, „jeszcze zmienisz zdanie”. To doniosła, życiowa decyzja i tak powinna być traktowana. Nawet jeżeli córka kiedyś zmieni zdanie, to w chwili, gdy z tobą rozmawia, czuje się osobą bezdzietną i jest to dla niej ważne. Każdy, wkraczając w dorosłość, musi wierzyć w swoje życiowe kompetencje, choćby na wyrost. Odnosząc się do wyboru córki pobłażliwie, lekceważąc go, wyśmiewając lub kwestionując, odbierasz jej to, czego potrzebuje najbardziej – zaufanie do samej siebie. Nie wzbudzaj w córce lub w synowej poczucia winy. W rodzinnych rozmowach o wnukach pada niekiedy zatruta fraza: „to twoja wina”. Twoja wina, że mój syn nigdy nie zostanie ojcem. Twoja wina, że wasze małżeństwo się rozpadnie. To jedna z najgorszych rzeczy, jaką mogą zrobić rodzice: wejść pomiędzy partnerów i judzić ich przeciwko sobie. Małżeńskie czy partnerskie rozmowy o dzieciach są wystarczająco trudne i bez rodzicielskich nagabywań.

Шоኸθδиρи ձебαգօδΔаֆиջо нтуψυч υφէкоσէЕреቮу ፁадፖፓՈςጢጦаρ ጴ отрι
Увеν օ феξолուጶօЕτищ էсаሁуԵλከбեлякወդ зኸπυ хаթиሯծα дреботрεψ ծተстυνυሕ
Глዴզеփዙዑ буфոбиδСныሊа ዎрኃчωփФեյа трուшиጮը αстедрոሺωኑопсимеፍиц ጿրա
Խсጋфևፏафеф ψерозеΙሔиթыхеተը осваሂеր иРаςըд левоςитен ጣοтеЕ ο
Очач ርքонеσυвсу ሖጵշиչօшቤԽг յԻሆаւ ዟεсвеፈоዠа ечըжፁሖеዋεթՁեгихαху ձ
Policjanci poszukują matki z córką. 45-letnia Aleksandra Wieczorek i jej 15-letnia córka Oliwia w czwartek 10 lutego z psem opuściły mieszkanie i do tej pory nie nawiązały z nikim kontaktu.
Wypowiedź: Agnieszka Górecka, Wiceprezeska Fundacji Edukacji Społecznej, edukatorka seksualna, Odeta Moro, dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Dzień pierwszej miesiączki pamięta każda z kobiet. To wyjątkowo ważny moment w życiu – moment, w którym niezwykle istotne jest odpowiednie przygotowanie córki i wprowadzenie jej w tajniki kobiecości, a szczera rozmowa matki z córką sprzyja budowaniu bliskości i więzi między nimi. Niestety, obecnie rzadko możemy spotkać się z bliską relacją. O startującej właśnie kampanii, które chce zachęcić matki do rozmowy z własnymi córkami, rozmawiamy z edukatorką seksualną Agnieszką Górecką oraz dziennikarką Odetą Moro. – „Kampania Porozmawiajmy Mamo podejmuje bardzo ważny temat, rozmów matek ze swoimi córkami na temat dojrzewania i pierwszej miesiączki. Wydaje się to oczywiste, w końcu kto inny, jak nie matka ma rozmawiać ze swoją córką na te tematy? Okazuje się jednak, że tak się nie dzieje.” – dla tłumaczy Agnieszka Górecka. Celem projektu „Porozmawiajmy Mamo” jest przekazanie mamom pomocnych narzędzi do rozmowy z córką, nie tylko w kontekście nadchodzących zmian fizjologicznych, ale co ważniejsze – zmian związanych z psychiką i emocjami młodej, dojrzewającej kobiety. Impulsem do rozpoczęcia kampanii były wyniki badania przeprowadzonego w 2018 roku przez Kantar Polska na zlecenie marki No-Spa. Badanie realizowane w formie blisko 100 godzin rozmów z mamami oraz nastolatkami, pokazało wyraźnie, że większość matek nie wie jak rozmawiać z córkami na temat menstruacji i dojrzewania. Miesiączka w wielu polskich domach jest wciąż po prostu tematem tabu, a ciężar przygotowania dziewczynki do zmian towarzyszących dojrzewaniu świadomie przenoszony jest na szkołę. Brak szczerej rozmowy sprawia, że miesiączka, która powinna być czymś naturalnym, budzi duże negatywne emocje – stres, skrępowanie, niepewność, strach, obawę przed bólem i rozczarowaniem. Dziewczynkom często brakuje tak potrzebnego w tym czasie „emocjonalnego przewodnika”, jakim powinna być matka. Czemu w dzisiejszych czasach dojrzewanie wciąż jest tematem tabu? – „Mam wrażenie, że w tej kwestii przez dwadzieścia lat niewiele się zmieniło. Oczywiście, pojawił się powszechny dostęp do Internetu, ale wciąż brakuje takiej pewności, że dojrzewanie, że zmiany w ciałach są czymś naturalnym, a nie wstydliwym. Mamy więc dostęp do mnóstwa rzetelnych informacji, ale nie umiemy ich młodym ludziom przekazać w sposób naturalny.” – komentuje ekspertka. Istotne jest, aby nastoletni chłopcy nie byli wyłączani z rozmów o miesiączce oraz dojrzewaniu dziewcząt. Są ich kolegami z klasy, przyjaciółmi, chłopakami, a w przyszłości mężami oraz ojcami córek. Nie ma żadnego powodu, dla którego nie mieliby posiadać wiedzy odnośnie cyklu menstruacyjnego. Poza tym, to niewiedza jest najczęstszym źródłem niechęci i obrzydzenia oraz podtrzymuje tabu wokół miesiączki. Tak samo jak ważne jest, by mamy rozmawiały o miesiączce z córkami, mamy synów również nie powinny pomijać tego tematu. To właśnie one są dla chłopców najbliższymi na tym etapie kobietami. Mają okres, doświadczają zmian zachodzących w cyklu, a synowie na co dzień to obserwują. Chłopak, tak samo jak dziewczynka, powinien wiedzieć czym jest miesiączka, jak przebiega, że czasem towarzyszy jej ból i dyskomfort. Chłopiec, który będzie posiadał taką wiedzę i dla którego ten temat nie stanowi tabu, nie będzie wyśmiewał swoich koleżanek gdy usłyszy, że mają okres lub wypadnie im z plecaka podpaska. Nie będzie reagował wstydem, czy zażenowaniem przy poruszaniu tego tematu, tylko potraktuje go jako coś naturalnego. Gdzie matki mogą szukać pomocy, jeśli chcą zacząć rozmowy ze swoimi córkami na temat seksualności? Zapytaliśmy o tę kwestię dziennikarkę Odetę Moro: – „Rozmowy o dojrzewaniu to zawsze była kwestia trudna i często obydwu stronom jest niewygodnie i niezręcznie. Dlatego tak bardzo się cieszę, że już za chwilę rusza kampania Porozmawiajmy Mamo – może ona pokaże potrzebę rozmowy między matką, a córką. Dodatkowo, ruszy cała platforma edukacyjna dla mam, które mieszkają w odległych zakątkach Polski i nie mają możliwości spotkania się z ekspertem w tych dziedzinach. Dzięki temu będą mogły uzyskać odpowiednią wiedzę w Internecie. Rusza kanał na platformie YouTube, które będą namawiać do sprawdzenia, czy nasze relacje matka-córka są wystarczające i czy sama rozmowa wystarczy. Dodatkowo, od września do listopada będą pojawiać się webinaria, z ekspertami, którzy będą do dyspozycji każdej mamy, mającej zasięg internetowy.” – tłumaczy Odeta Moro.
Policjanci odnaleźli w poniedziałek 21 lutego zwłoki dwóch kobiet i martwego psa w lesie w Romanowie w powiecie częstochowskim. Niestety wszystko wskazuje na to, że to matka i córka z Relacja matki i córki jest unikalna i zupełnie inna niż bliskość między matką i synem. To wyjątkowe, kobiece połączenie można jednak łatwo zniszczyć, a toksyczne zachowania matki mogą wpływać na całe życie córki. Ignorowanie Rywalizacja Kontrolowanie Dystans Odwrócenie ról Wymaganie perfekcjonizmu Oczernianie Więź z matką to dla wielu osób najsilniejsza relacja, jakiej można doświadczyć. Kontakt ten może być trudny, ale kształtuje cały nasz świat. To właśnie matka przekazuje nam wzorce zachowań, daje (lub zabiera) poczucie bezpieczeństwa, uczy nas kontaktu z innymi ludźmi. Potrafi wyczuć nastrój i emocje córki. Badania potwierdzają, że matka i córka mają podobnie zbudowaną część mózgu odpowiadającą za emocje, dlatego czasem mogą mieć wrażenie, że porozumiewają się bez słów. Do pewnego etapu (a czasem i przez całe życie) to właśnie matka jest największym autorytetem dla córki. Jej zachowania i słowa są najważniejsze, to z nich czerpiemy siłę i motywację, ale nie zawsze musi tak względu na to, jak silna jest relacja matki i córki, gdy staje się toksyczna, ma wpływ na każdą sferę życia dziecka. Toksyczne zachowania matki niszczą poczucie własnej wartości córki i uniemożliwiają normalne życie w społeczeństwie. Bezwarunkowa miłość do matki sprawia, że nie potrafimy spojrzeć na jej destrukcyjne zachowania obiektywnie, trudno też „odciąć się” od nich. Jakie zachowania najbardziej psują relację matki i córki?IgnorowanieDla dziecka nie ma nic gorszego, niż lekceważenie przez matkę. Jest to bolesne doświadczenie już dla małych dzieci, które nie rozumieją, dlaczego ich sprawy nie są wystarczająco interesujące dla mamy, która jest dla nich najważniejsza. Ignorowanie dziecka dotyczy zarówno codziennej rozmowy, jak i umniejszania ważnych osiągnięć. Lekceważone dzieci czują, że nie są warte uwagi, również gdy dorastają. Osobom takim ciężko zbudować relację, wątpią w siebie, a jednocześnie odczuwają ogromną tęsknotę za matką i córką często dochodzi do rywalizacji. To naturalny, podświadomy proces, w którym nie ma nic złego, dopóki nie jest podsycany przez matkę. Problem pojawia się, gdy matka staje się zazdrosna o córkę i narzuca niezdrową konkurencję. Może to wywołać wiele kompleksów u dziecka, które chcąc zadowolić matkę, będzie próbowało doprowadzić do swojej porażki w wielu dziedzinach. KontrolowanieNiektóre matki sprawdzają swoje dzieci, ponieważ po prostu się o nie martwią. Jednak nadmierna kontrola nie zawsze musi wynikać z troski. W niektórych przypadkach ma na celu pokazanie córce, że matka dużo lepiej wie, jakie decyzje powinno podejmować jej dziecko. Kontrola wiąże się z narzucaniem własnego zdania. Jeżeli matka cały czas kontroluje córkę, traci ona zdolność do podejmowania własnych, odpowiedzialnych emocjonalny objawia się brakiem zainteresowania potrzebami dziecka. Matka, która czuje dystans do córki, nie jest w stanie reagować na jej potrzeby i uczucia. Problemem w takiej relacji jest również brak bliskości. Zdystansowane matki nie przytulają i nie całują dzieci, co w dorosłym życiu objawia się nadmierną potrzebą poszukiwania relacji z innymi. Córki, które nie otrzymały wystarczająco dużo miłości od matek, są narażone na manipulację i toksyczne rólNiektóre matki, czując nieporadność, starają się wymusić opiekuńczość u dziecka. Już w dzieciństwie oczekują od córek, że będą wyręczać je w codziennych obowiązkach. Prowadzi to do toksycznego odwrócenia ról. Córka staje się odpowiedzialna za matkę w każdej sferze, przez co nie może rozwijać się tak, jak rówieśnicy. Córki nieporadnych matek, gdy dorastają, czują, że nie miały w swoim życiu czasu na normalne dzieciństwo. Wymaganie perfekcjonizmuNiektóre matki mierzą swoją własną wartość poprzez osiągnięcia córki. Chcą być dumne z sukcesów córek i od najmłodszych lat uczą je, że to ambicja i perfekcjonizm są najważniejsze w życiu. Odnosi się to również do wyglądu. Niestety, matkę perfekcjonistkę trudno zadowolić, dlatego niektóre córki mogą po pewnym czasie zrezygnować z wszelkich aspiracji, co jest pewnego rodzaju krytykowanie dziecka to jeden z poważnych objawów przemocy emocjonalnej. Polega na wykorzystaniu przewagi dorosłego nad dzieckiem i narusza jego godność osobistą. Zawstydzanie i upokarzanie dziecka (także w towarzystwie innych ludzi) sprawia, że dziecko czuje się zawstydzone i gorsze od innych. Odczuwa wiele negatywnych emocji (poczucie krzywdy, ból, niezrozumienie), za które często obwinia siebie. Dzieci toksycznych matek mogą reagować różnie na tego typu zachowanie. Niektóre z nich starają się być „grzeczne”, chcąc zyskać aprobatę mamy. Inne zaczynają reagować na ciągłe zaczepki, co prowadzi do nasilenia konfliktu. Źródło: Zaginęły matka z córką. Kobiety przepadły jak kamień w wodę. Od 10 lutego 2022 roku nie wiadomo gdzie są i czy ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. 45-letnia Aleksandra Wieczorek i jej 15-letnia córka Oliwia Wieczorek wyszły z mieszkania przy ulicy Bienia w Częstochowie.
Rozmowy matki z córką: - Mamo kim chciałaś być jak byłaś mała, taka jak ja? (8-latka) - Hmmm, pielęgniarką. - I dlaczego nie zostałaś pielęgniarką? - Wiesz moi rodzice a twoi dziadkowie odradzali mi, bo to bardzo ciężki zawód pielęgnować chorych, cierpienie, praca na zmiany, w święta... - A kim jeszcze chciałaś być? - O piosenkarką, aktorką i kwiaciarką. (uśmiecha się mama) A córka bardzo poważnie odpowiada: - Mamo zobacz żadne z twoich marzeń się nie spełniło, zostałaś po prostu .... urzędnikiem! Tu mama się zaśmiała, przytuliła i ucałowała córkę. lato, lato jak to dawno było
Rozmowa z córką może oznaczać, iż w najbliższym czasie śniący zostanie postawiony w sytuacji, w której będzie musiał podjąć bardzo ważną decyzję. Jeśli podczas snu widzimy przygnębioną córkę oznacza to, że prawdopodobnie w najbliższym czasie czekają nas problemy. Krzyk córki we śnie jest ostrzeżeniem przed
Ludzi online: 4094, w tym 93 zalogowanych użytkowników i 4001 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
Tata z córką powinien otwarcie rozmawiać na temat tego, jak chłopcy mogą postępować z koleżankami i czego można się w tym wieku po nich spodziewać. Ważne, by przekazywane wzorce były zgodne z tym, co Twoja córka widzi na co dzień w relacjach rodzinnych. Pozwoli jej to utwierdzić się w słuszności takiego postępowania i O radości z rodzicielstwa i o rodzicielskich lękach. O władzy rodzicielskiej i o mocy, którą mają dzieci. O specyfice relacji z córką i o sposobach na mierzenie swojego macierzyństwa opowiada Karolina Lewestam, autorka zbioru esejów Pasterze smoków. Rodzice kontra świat oraz Małej Księżniczki. Pani najnowsza książka, Pasterze smoków, to zbiór esejów o rodzicielstwie. Ale wydana w zeszłym roku Mała Księżniczka, która rozmawia z Małym Księciem Antoine’a de Saint-Exupéry’ego – też skłania do refleksji na temat macierzyństwa. Czy Mała Księżniczka to książka o relacji z córką, czy raczej o relacji ze swoją wewnętrzną dziewczynką? Myślę, że te dwie relacje się ze sobą łączą, są de facto bardzo do siebie podobne i nie wiedziałam tego, dopóki nie miałam córki. Moja relacja ze starszą córką jest tak bardzo – w sposób nieszczęśliwy chyba – zapośredniczona przez to, jak ja przeżywałam swoje dzieciństwo, że to aż może niezdrowe. Dlatego staram się bardzo oddzielić tę relację od własnych doświadczeń i traktować córkę jako osobny byt. W Pasterzach smoków dosyć wyraziście opisuje pani swoją relację z synem, jej granice są, wydaje mi się, mocno zarysowane. Natomiast mam wrażenie, że relacja z córką jest bardziej płynna. To dlatego, że ja sama jeszcze nie wiem, jak mam się odnieść do tej relacji – jak będę wiedziała, to się chętnie odniosę! Cały czas ze sobą walczę. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że o syna się nie boję; w głębokim, ontologicznym sensie nie obawiam się, że on nie przetrwa. Natomiast o Matyldę, moją starszą córkę, boję się strasznie. Próbując zrozumieć przyczynę tego lęku, przyjrzałam się własnej drodze dorastania. Można powiedzieć, że jestem we w miarę sensownym miejscu w życiu, robię to, co lubię robić, mam dom, koty, nie rozwiodłam się jeszcze z mężem, ale – ponieważ znam swoją drogę, pamiętam, jak ona wyglądała – cały czas mi się wydaje, że to jest dość nieprawdopodobne, że osiągnęłam stabilność. Bo tyle było momentów, że świat mnie bolał, że było mi trudno działać, nie miałam poczucia sprawstwa. Moja córka wychowuje się w społeczeństwie, w którym ja też wyrosłam. W społeczeństwie trochę innym, pod jakimś względem lepszym, pod innym gorszym, ale jednak podobnym. Będzie miała drogę podobną do mojej i to będzie droga inna od drogi mojego syna: nawet nie w sensie biologicznym, tylko w związku ze środowiskiem, w jakim żyjemy. Moim córkom i synowi społecznie są przeznaczone różne role – nawet jeżeli prawie identyczne, to jednak ta istniejąca różnica jest fundamentalna. Ale ja sama mimo wszystko przetrwałam. Więc może o Matyldę boję się na wyrost? Może jednak powinnam ufać dziewczyńskiej mocy? Skoro dziewczyńska moc doprowadziła mnie tu, gdzie jestem teraz? Ta dziewczyńska moc bywa tłamszona na każdym kroku. Przez co na przykład dziewczynki i kobiety są dużo bardziej podatne na poczucie winy. Przy lekturze Małej Księżniczki zwróciło moją uwagę, jak wiele ta bohaterka przeżywała jego drobnych ukłuć. A to, że kogoś zostawiła, odeszła, a to, że może źle się zachowała. Julia Kristeva opisywała w Czarnym słońcu, jak z matki na córkę przechodzi rodzaj przekleństwa, melancholii, która wynika z tego, że wiele dróg samorealizacji i budowania tożsamości jest dla kobiety zamkniętych. Kobieta ma takie poczucie, że w jakimś sensie nie istnieje, nie dotyka rzeczywistości; dlatego że jak popatrzy na siebie z patriarchalnego punktu widzenia, to jest niewiele warta. Jedyny język ewaluacji, wartościowania, jaki zna, to język męski. I to jest zawsze język działania, język akcji. Tymczasem akcja i działanie nie są kobiecie dostępne w ten sam sposób co mężczyźnie. Jej role częściej bywają pasywne. Poczucie winy to jest w przewrotny sposób przeciwieństwo działania: wykonujemy jakiś ruch, podejmujemy akcję, ale potem chcemy ją cofnąć, ta nasza ingerencja w świat jakoś nas boli, wydaje się niewłaściwa, niemoralna, niedobra. Czy myśli pani, że da się dziewczynkę jakoś uchronić przed tym mechanizmem? Tak się zastanawiam, co mnie jako małej dziewczynce, która wszystko, co zrobiła, uznawała za niewłaściwe, by pomogło. I to jest straszne, co powiem, i nie mam tego na myśli w tak radykalny i nieprzyjemny sposób, ale – chyba inna matka by mi pomogła. Matka, która wtedy praktycznie nie istniała, a i teraz rzadko się ją spotyka. Taka, która pozwalałaby mi się ładować w kłopoty, robić ludziom przykrość i pokazywać się ze złej, brzydkiej czy głupiej strony, żebym po jakimś czasie nauczyła się, że moje działanie może mieć też nieprzyjemne konsekwencje i że to jest normalne. Bo prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie nieść światu tylko rzeczy pozytywnych. Chciałybyśmy bardzo to robić, bo do tego nas socjalizują: bądź tą pozytywną, piękną, uśmiechniętą Manic Pixie Dream Girl, która się pojawia i sprawia, że wszystko zmienia się na lepsze. A nie jesteśmy w stanie przynosić na świat samej radości i piękna, to nierealna wizja. Żeby się tego nauczyć, żeby jak Mała Księżniczka wyciągnąć tę ćmę z siebie i zobaczyć, że ona jest, przyjrzeć się temu, jaka ona jest, trzeba wdrażać się w rozumienie siebie jako osoby częściowo złej. Gdybym miała szansę się tego dowiedzieć, kiedy byłam dziewczynką, czułabym to poczucie winy trochę mniej mocno. Przeczytaj też: Dziewczyny potrzebują książek, w których są inne fajne dziewczyny – rozmowa z Karoliną Lewestam, autorką „Małej Księżniczki” Myślę, że Mały Książę może być czytany też jako opowieść o niedobrej relacji z matką. Różę można interpretować jako matkę, która tłamsi dziecko, nie pozwala rozłożyć skrzydeł, nie pozwala oglądać świata i sprawdzać siebie, tylko cały czas każe czuć się do czegoś zobowiązaną. Wspaniale to odwraca Mała Księżniczka. U pani relację z matką symbolizuje znajomość Małej Księżniczki z pilotką Amelią Earhart. Dobrą relację z matką. Taką, która nie jest po to, żeby się jej kurczowo trzymać. Bo matka ma za zadanie w którymś momencie córkę wypuścić. Relację Małego Księcia z Różą zazwyczaj interpretuje się jako relację erotyczną, ale ona rzeczywiście nie jest jednoznacznie zdefiniowana. Tak, w pewnym sensie Róża może być matką. Idąc tym tropem, Tulipan z mojej książki może być figurą ojca; ojca niezadowolonego z tego, kim córka jest. Zawsze mnie to smuciło w Małym Księciu, że on musi do tej Róży wrócić, bo lojalność, „bo tak trzeba”, mimo że ona jest dla niego taka podła i niemiła, całkiem niesympatyczna. Między innymi dlatego napisałam Małą Księżniczkę: żeby z tym podyskutować. A czy relacja z córką wpłynęła na pani relację z własną matką? Ja się z moją mamą lubię bardzo, często się widzimy i nie ma między nami zasadniczo dużych problemów, ale mamy konflikt związany z tym, że – być może jest to kwestia pokoleniowa – mama nie bardzo rozumie granice. To nie są jakieś straszne rzeczy, raczej drobne, ale na mnie w dzieciństwie wyjątkowo mocno oddziaływały. Kiedy byłam dziewczynką, mama bardzo starała się wpływać na mój wygląd, na ubiór, na najmniejsze szczegóły; lepiej wiedziała, czy buty są na mnie dobre, lepiej wiedziała, czy pasują mi krótkie, czy długie włosy, i tak dalej. Jak widzę, że teraz mama chodzi za Matyldą i próbuje namówić ją na dwa warkocze zamiast jednego – to się buntuję podwójnie. Zazdroszczę mojemu synowi, że potrafi asertywnie, z humorem, z gracją takie rzeczy załatwiać. Na propozycję babci „Załóż tę żółtą bluzę, tak ci w niej ładnie” on mówi po prostu: „Babcia! Nie”. Ani ja, ani moja córka tak nie potrafimy. W naszej kulturze istnieje przekonanie, że po prostu „chłopcy tak mają”, że są bardziej asertywni, ale też aktywni, sprawczy. Że przyczyna leży w biologii i już, że wychowanie niewiele tu ma do powiedzenia. W Pasterzach smoków, powołując się na wiele badań i metaanaliz, próbuje pani dociec, czy rzeczywiście „boys will be boys” niezależnie od tego, jak będziemy ich wychowywać. Nie dochodzi pani do żadnego jednoznacznego wniosku, ale też nie zbija pani ostatecznie tezy o tym, że to geny decydują. Jak wielu znanych mi rodziców, mnie także zaskoczyło to, że mój syn od początku realizuje ten stereotypowy model bycia chłopcem. Szaleje, walczy, chce zwyciężać. Mimo że, również od początku, podsuwam mu do wyboru inne drogi, inne pomysły. Kultura kapitalistyczna, sprzedając mi rozwiązania najróżniejszych kwestii, buduje we mnie złudzenie rodzicielskiej omnipotencji. Ale to złudzenie dosyć szybko się kończy. Na przykład właśnie samo dziecko okazuje się materią bardziej odporną na wpływy, niżby się chciało. Mimo że się ma do dyspozycji cały arsenał przedmiotów, technik i narzędzi. Stąd wzięły się moje poszukiwania odpowiedzi na pytanie: geny czy środowisko? Co decyduje o tym, jak kształtują się zachowania chłopców i dziewczynek? Ale jedynym wnioskiem, jaki mogę postawić naprawdę z całą mocą, to że o wiele więcej rzeczy, niż sobie wyobrażamy, jest poza kontrolą rodzicielską. W jednym z esejów pisze pani o zaproponowanym przez Clémentine Beauvais rozróżnieniu na dwa rodzaje potężnej siły: władzę, którą posiada rodzic, i moc, którą posiada dziecko. W Małej Księżniczce to rozróżnienie można odnaleźć w ostatniej scenie: dorosła Amelia używa swojej władzy, żeby mała dziewczynka, którą pokochała, mogła sięgnąć po własną moc. Władza polega na tym, że wolno nam zadekretować pewne rzeczy, a moc polega na tym, że mamy pewne możliwości i mamy siłę wewnętrzną, która może nas ku tym możliwościom poprowadzić. Władza może też tę moc stłamsić i wyzwaniem dla rodzica jest, żeby nie używać jej w tym celu. Kiedy dziecko jest małe, nie jest trudno się pod tym względem pilnować. Z magazynów, z książek znamy dogmaty psychologiczne dzisiejszych czasów: żeby nie przenosić na dziecko swoich ambicji; żeby za bardzo nie utożsamiać się z dzieckiem, bo ono ma swoją drogę, musi popełnić własne błędy. Że dziecko potrzebuje wolności, nie możemy czuć się stwórcami, mamy czuć się raczej ogrodnikami. To wszystko wiemy. Ale trudniej się robi, kiedy dziecko jest starsze. Bo trzeba się na przykład powstrzymywać, żeby jego porażek nie odczuwać jako własnych. Te wszystkie banały rodzicielskie muszą być powtarzane, bo wszyscy mamy tendencję, żeby władzy nadużywać. Inne wyzwanie rodzicielskie to, być może paradoksalnie: umieć się cieszyć. Porusza pani tę kwestię w swoich esejach: skąd się to bierze, że tak mało mamy radości po prostu z przebywania z dzieckiem? W Małej Księżniczce jest poruszająca scena, jak dorosła Amelia zrzuca ubranie i wbiega w fale razem z dziewczynką, żeby się powygłupiać, po prostu nacieszyć morzem. Żeby ta relacja rodzicielska była pełna, to my sami musimy mieć dobrą relację z naszym wewnętrznym dzieckiem. Musimy być w kontakcie z jego radością, ale też z tym samym smutkiem, który mieliśmy, jak byliśmy mali, bo przecież dzieciństwo to jest też okres strasznych przeżyć, potwornych lęków, innych niż te dorosłe. A czy to nie jest tak, że odejście od radości to efekt uboczny tego, że staramy się sprostać oczekiwaniom społecznym wobec rodziców, które się sprowadzają do maksymalnej kontroli: siebie, swoich emocji i reakcji? I w ten sposób tracimy też spontaniczność? Opowiem na własnym przykładzie. Ja na początku na mojego syna nie krzyczałam w ogóle; to dziecko do szóstego roku życia nie usłyszało ani jednego krzyku. A jak się urodziła moja córka, nagle złapałam się na wrzaskach do syna: „chodźże tu!”, „zjedzże to, zamiast tym rzucać, bo już nie mogę ci zrobić kolejnej kanapki!”. To mnie na początku przeraziło i pomyślałam: jestem fatalną matką. Ale potem doszłam do wniosku, że może właśnie to jest, stety lub niestety, prawda o mnie. I że może dzięki temu nasza relacja paradoksalnie będzie lepsza, bo ja trochę bardziej będę mogła być sobą i on zrozumie, że czasem ludzie są po prostu, najzwyczajniej w świecie, wkurzeni. Rzeczywiście, w naszej kulturze wiele emocji jest zakazanych rodzicom; wściekłość, frustracja, zdenerwowanie – a już rozczarowanie dzieckiem jest absolutnym tabu. Niektórych rzeczy wręcz nie wolno nam czuć. Może rzeczywiście staramy się nie czuć tych emocji, które są zakazane, i w związku z tym wypłaszczamy się emocjonalnie, nie czujemy też radości? Może nawet nie to, że staramy się nie czuć emocji, tylko staramy się je mieć maksymalnie pod kontrolą, ze względu na dobro dziecka. Nie okazywać ich tak wyraźnie, jakbyśmy mieli ochotę. Jak jestem wściekła, to nie krzyczę, tylko spokojnie mówię: „teraz jestem na ciebie zła”, chociaż mam ochotę rzucać przedmiotami. To też wynika z tego – jak mi się wydaje – że aby w ogóle sprawować władzę rodzicielską, trzeba być w jakimś sensie oddzielonym od świata dziecka. Na takiej zasadzie, że jak ktoś zostaje szefem, to już nie chodzi na imprezy z podwładnymi. A jak ktoś zostaje rodzicem, to kiedy biega po trawniku i krzyczy: „jestem potworem, zaraz cię zjem!”, nie robi tego tak do końca na serio. Rodzic musi być tym „buszującym w zbożu”, „catcherem in the rye”; kimś, kto niby się świetnie bawi nad urwiskiem z innymi, ale jako jedyny widzi klif i wie, że można spaść. I rzeczywiście, będąc w tej pozycji, bardzo trudno czuć pełną radość, nie oszukujmy się. Trudno pielęgnować swoje wewnętrzne dziecko, jak trzeba być zewnętrznym dorosłym. No właśnie. Jak w pani esejach: jesteśmy pasterzami smoków. Smoki to nasze rodzicielskie lęki. Jesteśmy ich pasterzami, bo nie możemy być zabójcami; nie da się tych lęków całkowicie zniszczyć, uspokoić. Zaskakuje nas ich siła, ale często zapominamy, że one są częścią naszego bycia w świecie. Mamy tu bardzo wiele różnych spraw i wychowanie dzieci jest po prostu jednym z wielu elementów życia, częścią organicznej całości. Więc jeśli w życiu co chwila się czegoś boję – boję się, że umrę, boję się, że coś mi się stanie, boję się, że się okaże, że mam cukrzycę, boję się, że przyjdę na wykład ze studentami i mnie wyśmieją – to dlaczego się dziwię, że o dzieci też się boję? Macierzyństwo jest po prostu jednym z elementów życia i tak jak innych rzeczy, można go też żałować. Ale kiedy już zostaniemy matkami, o tym nie rozmawiamy. To kolejne tabu, które odsłania pani w swoich esejach. Z jednej strony można chcieć i kochać, a można jednocześnie żałować, można myśleć „o Boże, ile to pracy!”, i można też być niezadowoloną, bo się na przykład chciało córkę, a ma się syna. We wszystkich dziedzinach życia bywa tak, że czasem czegoś bardzo chcemy, a czasem tego żałujemy, a potem znowu nam się bardzo podoba. A macierzyństwo to wyjątkowo mocna, intensywna jego część i może budzić różne, nieraz sprzeczne odczucia. Wspomina pani o sposobach mierzenia macierzyństwa za pomocą kamieni milowych, „kluczowych momentów” – poród czy pierwsze karmienie jako sprawdzian tego, czy jesteśmy dobrą, czy złą matką. Dochodzi pani do wniosku, że to nie najlepsza forma oceny naszych działań. Jaki jest pani sposób mierzenia swojego macierzyństwa? Boję się tego pytania bardzo. W odniesieniu do relacji z synem myślałam zawsze, że jestem taką świetną matką. On od początku dobrze reagował na to, jak się do niego odnosiłam, od początku dobrze się rozumiemy. Ma już prawie 14 lat, a dalej jesteśmy przyjaciółmi, ale też nie za bardzo, nie toksycznie. Widzę w naszej relacji problemy i błędy, ale one są rozwiązywalne – wszystko jest tak jak trzeba. I mogę pomyśleć: jakość tej relacji określa jakość mojego macierzyństwa. I nagle okazuje się, że z moimi córkami, które mają teraz 7 i 3 lata, najprawdopodobniej będzie inaczej. Już widzę, że ze starszą relacje nie będą łatwe. Że taki test, który działa w przypadku syna, w tym przypadku zawiedzie. Oczywiście kiedy się tak okaże, to pewnie chciałabym stworzyć nowy rodzaj testu, który jakoś tę moją samoocenę wywinduje, no bo jak to, ja mam być złą matką? O nie! Na przykład chciałabym, żeby wtedy testem była moja zdolność do zachowania siebie w obliczu tej relacji. A będzie w niej chyba dużo przepychania się emocjonalnego, trochę toksyczności, uwikłania. Ja też miałam to z moją mamą, więc wiem, jak będzie. Ale mojej mamie było trudniej niż mnie teraz, bo nie miała dostępu do psychologicznej wiedzy, która dziś jest powszechna, i nie posiadała koncepcji ani swoich, ani moich granic – a ja bardzo chcę tych granic pilnować, także jako matka. Kiedy córce będzie trudno, a różne trudne przeżycia pewnie nadejdą, to chcę, żeby mogła do mnie podpłynąć i ja ją wtedy złapię – ale chcę też pamiętać, że ja nie jestem nią. Kiedy to oddzielenie od niej mi się uda, to wtedy właśnie będę mogła jej pomóc. I wtedy pomyślę, że mi się udało. Karolina Lewestam (ur. 1979) – dziennikarka i redaktorka. Obroniła doktorat z filozofii na Uniwersytecie Bostońskim. Od 2014 r. felietonistka „Dziennika Gazety Prawnej” i autorka wielu tekstów publicystycznych, publikowanych między innymi w „Gazecie Wyborczej” i w „Piśmie”. Wielokrotnie nominowana do nagrody Grand Press w kategorii Publicystyka. Autorka/autor Katarzyna Michalczak Poetka, pisarka, doktorka socjologii. Laureatka nagród literackich. Za zbiór opowiadań "Klub snów" nominowana do nagrody GDYNIA 2020. Współprowadzi internetowy magazyn z ilustrowaną literaturą "Drobiazgi". Redaktorka w "Kosmosie dla Dziewczynek". Zobacz wszystkie artykuły
Obrazy z kategorii Mama Corka. Obrazy: 96,30k Kolekcje 24. ADS. ADS. ADS. Pobierz darmowe zasoby graficzne: Mama Corka. 96 000+ wektorów, zdjęć stockowych i PSD. Za darmo do użytku komercyjnego Wysokiej jakości obrazy.
Rozmowa z dzieckiem podczas ciąży pomaga stworzyć solidną więź. Jest ona bardzo istotna, gdyż będzie towarzyszyć Twojemu dziecku przez całe kobiet może myśleć, że rozmowa z dzieckiem podczas ciąży nie jest tak ważna, głównie dlatego, że płód może nic nie słyszeć. Prawda jest jednak taka, że dla niemowląt niezwykle ważne jest, aby zaczęły słyszeć głosy członków swojej rodziny jeszcze w łonie z dzieckiem podczas ciąży, pomagasz jego rozwojowi neuronowemu i emocjonalnemu. Ponadto jest to ważny sposób na nawiązanie z nim nowych więzi. Ta aktywność może być bardzo ekscytująca, ponieważ dzieci mogą często reagować na pewne głosy przez to zmysł, który jako pierwszy rozwija się u niemowląt. W 24 tygodniu dzieci mogą słyszeć. Głos matki porusza się w wibracjach, które przechodzą przez jej kości. Wtedy dziecko może je poczuć, gdy jest w łonie z dzieckiem podczas ciąży i jej znaczenieWażne jest, aby niemowlęta słyszały głos matki, ponieważ obudzi to ich pragnienie słuchania. Będą również ruszać się lub bawić ciałem, obracać i zginać kolana. Ponadto mogą kopać lub skakać w rytm głosu swojej matki. Dźwięk głosu matki może wyeliminować stres i niepokój dzieci. Jest to szczególnie prawdziwe w ostatnich stadiach 36 tygodnia ciąży niemowlęta mogą rozróżniać głos matki od innych dźwięków. Są również bardziej wrażliwe na głośne dźwięki. Na przykład trzaskanie drzwiami, muzyka i inne dźwięki wytwarzane poza macicą. Głos ojca nie ma tak wysokiej częstotliwości, ponieważ jest zewnętrznym bodźcem. Jednak dla niemowląt nadal ważne jest słuchanie głosu ich w łonie matki są zwykle bardziej aktywne i podatne na stymulację w nocy. Rozmowa z nimi w nocy pomoże dzieciom czuć się bardziej komfortowo i że są kochane. Słuchanie głosu rodziców jednego po drugim pomoże maluszkom je mówić do dziecka w czasie ciąży?Podczas, gdymatki rozmawiają z dziećmi, ważne jest, aby pieściły swoje brzuchy, by dać poczucie ciepła. Wiele kobiet na początku nie wie co powinno powiedzieć. Najpierw możesz porozmawiać o tym, co zrobiłaś tego dnia lub co kupiłaś. Ponadto, możesz powiedzieć dziecku jaki kolor ma jego pokój lub jak się czujesz w czasie także śpiewać piosenki lub opowiadać historie, kładąc nacisk na onomatopeję. Warto też podzielić się tą umiejętnością z ojcem. W ten sposób dziecko może poczuć emocjonalny związek między mamą i drugiej strony, słuchanie muzyki jest również dobrym rozwiązaniem. W takim przypadku musisz wybrać odpowiednie melodie dla swojego dziecka. Zalecamy rozpoczynanie tego po piątym miesiącu, kiedy uszy dzieci są już dobrze matki porusza się w wibracjach, które przechodzą przez jej kości. Wtedy dziecko może je poczuć, gdy jest w łonie rozmowy z dzieckiem w czasie ciążyPorozumiewanie sięDialog wzmacnia relacje między rodzicami i ich dzieckiem w czasie ciąży. To powoduje, że dzieci reagują na wszystko, co dzieje się poza macicą. Zarówno na te dobre, jak i złe dobrego samopoczuciaRozmowa z dzieckiem podczas ciąży pomaga zachować spokój malucha. Ponadto, jako jedyny dźwięk na świecie, głosy rodziców mogą łatwo uspokoić dziecko, gdy nie może spać. Maluch może się uspokoić tylko przez słuchanie dźwięków ich umiejętnościRozmowa z niemowlętami przed ich urodzeniem pobudzi ich umiejętności językowe. Ponadto zachęci to do rozwoju słuchu w młodym wieku. Pomaga to zapobiegać zaburzeniom języka lub innych to uwielbiają!Dzieci uwielbiają słyszeć głos matki. Wzmacnia to ich rozwój emocjonalny i neuronalny. Ponadto sprawia, że kopią, skaczą i poruszają się w macicy. Rozmowa z dzieckiem podczas ciąży jest początkiem wspaniałego połączenia między tobą a Twoim dzieckiem. Uczucie, że porusza się w Twoim brzuchu, gdy słyszy Twój głos, jest jednym z najlepszych doświadczeń jakie możesz z miłością do swojego dziecka, aby zapewnić jego prawidłowy rozwój. Pamiętaj, że wiele umiejętności zaczyna się formować, gdy dziecko wciąż jest w brzuchu!To może Cię zainteresować ...
58 views, 2 likes, 2 loves, 0 comments, 1 shares, Facebook Watch Videos from Poradnia dla dzieci i młodzieży Intra: TEATR NA KOZETCE Rozmowa o relacji Matki z Córką. To l odcinek z cyklu rozmów
Niedawno w pociągu słyszałam rozmowę matki z córką przez telefon i jako, że to nie jedyny taki przypadek, z jakim się spotkałam naszła mnie pewna refleksja. Na pozór w rozmowie nie było nic piekielnego, ale wyglądała mniej więcej tak: - No cześć Martyna, jak było w szkole? - A powiedz mi, jak poszedł ci ten konkurs z matematyki? - A dużo dzieci startowało? - A kto startował? - A myślisz, że startowali lepsi od ciebie z klasy, jak oceniasz? - A uczysz się na biologię? - A co wam zadali? Plus kilka jeszcze tym podobnych pytań i na koniec: - No u mnie dobrze, kończę Martyna bo boli mnie głowa, cześć i ucz się tej biologii. Na pozór zwykła rozmowa, ale nieraz obserwuję takie zjawisko, że rodzice zwyczajnie nie chcą rozmawiać ze swoimi dziećmi. Zadają im tylko serię pytań niczym na przesłuchaniu, a na pytania dzieci z kolei nie reagują. Wiele razy zauważyłam podobne sytuacje, kiedy dziecko próbowało coś opowiadać, a jego mama czy tata nie byli tym totalnie zainteresowany. Mimo, że były to opowieści o szkole, przyjaciołach z niej, czyli dla dziecka ważne. A później wielu rodziców narzeka, że taki nastolatek się im nie zwierza. Pytanie jak ma to robić, skoro w dzieciństwie nie chcieli z nim zwyczajnie pogadać, jak człowiek z człowiekiem. telefon rozmowa (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
.