19. 9. 2023 / V jednom z nejstrašnějších britských skandálů všech dob dostanou neprávem kriminalizovaní pošťáci státní odškodné; 19. 9. 2023 / Lesley Keen inGondolay; 19. 9. 2023 / Karel Dolejší Proč dělostřeleckou válku na Ukrajině nerozhodnou nové technologie; 19. 9.

Opublikowano: 2015-01-14 17:35:02+01:00 · aktualizacja: 2015-01-14 17:47:26+01:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2015-01-14 17:35:02+01:00 aktualizacja: 2015-01-14 17:47:26+01:00 Fot. PAP/Adam Warżawa Minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska zapewniła w środę, że sprawa każdej osoby polskiego pochodzenia, ewakuowanej z Donbasu, będzie rozpatrywana indywidualnie. Resort uruchomił już bank ofert z informacjami o wszelkich formach pomocy dla Polaków ze wschodniej Ukrainy. Piotrowska spotkała się w środę - w ośrodku Caritas w Rybakach (woj. warmińsko-mazurskie) - z częścią spośród 178 osób polskiego pochodzenia, ewakuowanych we wtorek z Donbasu. Zapewniała ich, że sprawa każdej osoby i każdej rodziny rozpatrywana będzie indywidualnie - jeśli chodzi o takie sprawy jak kontynuacja studiów w Polsce, nostryfikacja dyplomów, obowiązek szkolny ewakuowanych dzieci, kursy zawodowe w celu przygotowywania do podjęcia pracy. Kilka godzin po spotkaniu MSW poinformowało, że uruchomiło bank ofert, w którym gromadzone będą informacje o wszelkich formach pomocy dla osób polskiego pochodzenia ze wschodniej Ukrainy - nie tylko tych ewakuowanych z Donbasu, ale też tych, które przyjechały do Polski na własną rękę. Chodzi o kwestie związane z pracą i mieszkaniem. Zachęcamy do współpracy samorządy, instytucje, organizacje pozarządowe oraz osoby prywatne. Bank ofert prowadzi Departament Obywatelstwa i Repatriacji MSW, a osobą odpowiedzialną za kontakt jest Eugeniusz Ścibek, zastępca dyrektora Departamentu Obywatelstwa i Repatriacji MSW: tel. 22 60 139 35; adres mailowy repatriacja@ — poinformowała rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak. Z kolei pytany o wsparcie dla Polaków ewakuowanych z Ukrainy minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz mówił w środę dziennikarzom, że urzędy pracy będą na to przygotowane. Jest rezerwa ministra pracy w Funduszu Pracy, która jest przeznaczana też na działania specjalne. Mamy od kilu lat największy budżet w Funduszu pracy, bo to jest ponad 5,5 mld zł na rzecz aktywnych form zatrudnienia, to jest na pomoc, ale też dofinansowanie zatrudnienia — mówił. W tym Funduszu pracy jest rezerwa przeznaczona na działania specjalne, więc zespół w MSW jest gotowy w wielu obszarach odpowiedzialności - polityki społecznej i rynku pracy również - do pomocy tym, którzy tej jej potrzebują — dodał. Polacy ewakuowani z Donbasu i ich bliscy, rozmieszczeni zostali w dwóch ośrodkach w woj. warmińsko-mazurskim: w Łańsku i właśnie w Rybakach. Mają tam przejść adaptację, pozwalającą na znalezienie pracy i rozpoczęcie nowego życia w Polsce. Wyjechali z miejsca szczególnie niebezpiecznego. (…) Państwo na lotnisku mówili, że potrzebujecie najbardziej poczucia bezpieczeństwa, spokoju i ciszy, to w pierwszej kolejności musimy zagwarantować i zapewnić, i to miejsce w ośrodku Caritas takie warunki spełnia — mówiła minister Piotrowska podczas spotkania. Dodała, że w pierwszej kolejności będą załatwiane wszystkie sprawy formalno-prawne dotyczące pobytu ewakuowanych osób w Polsce. To się już toczy, są tu urzędnicy, będzie się to odbywało na miejscu, w porozumieniu i współpracy z wojewodą — dodała. Poinformowała też, że w pierwszym etapie adaptacyjnym będą też organizowane intensywnie kursy języka polskiego. Wielu z nich nie zna języka polskiego, a żeby móc podjąć pracę, osiedlić się, zintegrować w Polsce, lepsza znajomość języka polskiego jest konieczna i niezbędna. Będą się również odbywały kursy adaptacyjne, orientacyjne, o tym jak się w Polsce poruszać w systemie prawnym — dodała minister. Komendant wojewódzki policji w Olsztynie gen. Józef Gdański powiedział, że do ewakuowanych ludzi będą przyjeżdżali wydelegowani policjanci po to, by uświadamiać ich, jaki system prawny w Polsce obowiązuje, gdzie i w jakich sytuacjach mogą szukać pomocy. Policja na Ukrainie, a u nas - to dwie różne służby — powiedział Gdański. Minister Piotrowska zastrzegła równocześnie, że ośrodki, w których przebywają ewakuowani z Ukrainy Polacy, to miejsce przejściowe; „czas na załatwienie formalności, na adaptacje i przygotowanie się do rozpoczęcia nowego życia w Polsce”. Czas pobytu ewakuowanych z Ukrainy Polaków w ośrodkach w Warmińsko-Mazurskiem wstępnie określono na pół roku. Jeśli któraś z rodzin w tym czasie nie znajdzie pracy czy mieszkania, jej sytuacja będzie indywidualnie rozpatrywana. Minister podziękowała też tym, którzy włączają się w pomoc i podkreśliła, że liczy na to, iż wszyscy, którzy chcą i mogą jeszcze pomóc, będą się zgłaszać do ministerstwa. Chodzi o propozycje pracy, mieszkań. Jak się dowiedziała ze źródeł zbliżonych do administracji rządowej, oferty pracy już składane są lekarzom i pielęgniarkom - praktycznie wszyscy ewakuowani, którzy mają takie zawody, od ręki mogą liczyć na pracę w Polsce, kwestią do uregulowania jest jedynie nostryfikacja dyplomów. Minister Piotrowska poinformowała też, że te z ewakuowanych dzieci, których rodzice wyrażą na to zgodę, będą mogły wyjechać na ferie; mogą też wziąć udział w półkoloniach organizowanych przez szkołę w pobliskiej Stawigudzie, tak by zintegrowały się z innymi dziećmi jeszcze przed rozpoczęciem drugiego semestru w szkole. Jak będę miał pracę, to damy sobie radę. Jestem ginekologiem i specjalistą od USG, liczę na zatrudnienie — powiedział ewakuowany Stanisław Oniszczuk. Wszyscy ludzie są gotowi do pracy, do zarabiania na siebie. Gwarantuję, że ci, którzy podejmą pracę, będą o nią dbali, a pracodawcy będą z nich zadowoleni — powiedziała Walentyna Staruszko, która w Doniecku była prezesem Towarzystwa Kultury Polskiej Donbasu. 70-letnia Staruszko przyjechała do Polski z córką, ale - jak powiedziała - za tydzień lub dwa ma zamiar wrócić do Doniecka po syna, który teraz z powodów osobistych odmówił ewakuacji. Gdyby on był z nami, to by mi już niczego nie brakowało. No, może grobów bliskich tam pochowanych — dodała Staruszko, która wzięła ze sobą trochę ubrań, laptop i kilka rodzinnych zdjęć, z których niektóre mają po 100 lat. Córka pani Walentyny, z wykształcenia księgowa, umie trochę szyć i zabrała ze sobą z Ukrainy maszynę do szycia. Córka zapowiedziała, że jak nie znajdzie pracy w zawodzie, to będzie utrzymywać się z szycia — powiedziała Staruszko. Większość ewakuowanych ludzi wzięła ze sobą jedynie ubrania, ponieważ do własnych domów i sprzętów nie mieli dostępu od lata. Jana, która była w Ługańsku policjantką, powiedziała, że szukali jej separatyści, dlatego razem najpierw z 7-letnim synem, potem i mężem wyjechała z miasta do rodziny na wieś i od kilku miesięcy ukrywała się. Nawet zabawek dziecka nie mogłam zabrać, bo na mnie polowali. Tych z moich kolegów, których złapali separatyści, to oni bili i torturowali — powiedziała Jana, która z powodu strachu o bliskich, zwłaszcza rodziców, którzy zostali na Ukrainie, nie chciała pokazywać twarzy ani podawać nazwiska. W ocenie Walentyny Staruszko, z Donbasu przyjechała „ledwie garstka” Polaków. Wielu ludzi zostało, bo mają tam np. niepełnosprawne dzieci, inni nie chcą zaczynać życia od nowa — powiedziała, dodając, że w jej ocenie Polska powinna teraz pomagać tym ludziom, bo wielu z nich nie ma nawet jedzenia. We środę ewakuowani z Ukrainy Polacy spędzili czas na spacerach i załatwianiu pierwszych spraw związanych z legalizacją pobytu. Na drzwiach każdego z budynków w Rybakach wisiały kartki z napisem: „Witajemo w Polszczi” (napisane po ukraińsku); do budynku hotelowego, gdzie zamieszkali ewakuowani, nie wpuszczano dziennikarzy. Wiele osób z Doniecka podkreślało, że martwi się o bliskich, bo dotarła do nich informacja, że wczoraj „całe miasto stało w ogniu”. Niektórzy nie mogli się skontaktować z rodziną. W czwartek jeden z ewakuowanych - 9-latek - będzie w Rybakach obchodził urodziny. Ma dostać tort i drobne prezenty. W środę każde z dzieci otrzymało upominki od minister Piotrowskiej - maskotki misiów - strażaków. Wszyscy ewakuowani, z którymi rozmawiała, podkreślali, że są „bardzo wdzięczni za pomoc”, zapewniali, że warunki w ośrodku w Rybakach są dobre, a serwowane im posiłki smaczne. Powodem ewakuacji 178 osób polskiego pochodzenia z wschodu Ukrainy jest trwający tam konflikt z prorosyjskimi separatystami. Ewakuowani to osoby polskiego pochodzenia - posiadające Kartę Polaka (ew. spełniający kryteria jej otrzymania) lub mogące w inny, udokumentowany sposób potwierdzić swoje polskie pochodzenie - oraz ich najbliżsi członkowie rodziny. Większość ewakuowanych to rodziny z dziećmi, nawet kilkumiesięcznymi, jest też grupa starszych osób. Połowa dorosłych osób ma wyższe wykształcenie: oprócz lekarzy i pielęgniarek do Polski przyjechali nauczyciele, księgowi, ekonomiści. Na ewakuację z ogarniętego konfliktem zbrojnym Donbasu zdecydowali się ludzie najodważniejsi, najbardziej mobilni i tacy, którzy mogą na nowo zapuścić korzenie - uważa Walentyna Staruszko, która szefowała Towarzystwu Kultury Polskiej Donbasu. Ewakuowani z Ukrainy Polacy zabrali ze sobą przede wszystkim ubrania, laptopy i telefony oraz te dokumenty, które mieli pod ręką, które udało im się na szybko znaleźć: dyplomy z uczelni czy zaświadczenia o kursach. Niektórzy, jak Staruszko, wzięli rodzinne zdjęcia, jej córka maszynę do szycia. Syn mnie prosił o zabawki, ale nie udało mi się ich wydostać z naszego mieszkania — powiedziała Jana, która do lata była w Ługańsku majorem milicji, a od wtorku przebywa w ośrodku Caritas w Rybakach. Drobna, niewysoka, z modnie przystrzyżoną fryzurą przyznała, że po zabawki bała się pójść, bo figurowała na liście separatystów jako ta, którą trzeba „co najmniej przesłuchać”. A ja wiem, jak oni przesłuchiwali innych milicjantów. Bili i więzili kilka dni, kobiety gwałcili — powiedziała Jana, która od lata z synem mieszkała u rodziny na wsi pod Ługańskiem. Do jej mieszkania w Ługańsku od lata zaglądają znajomi i krewni i Jana wie tyle, że jeszcze nikt obcy go nie zajął. Jak mówi, to duże szczęście, bo do podobnie opuszczonych mieszkań wprowadzają się obcy ludzie. I robią sobie zdjęcia, na nawet dają je do internetu, jak leżą na sofach moich znajomych, jak chodzą w ich kapciach, jak parzą kawę w ich ekspresach — wspominając to Janie nieco drżał głos. Jana z mężem decyzję o ewakuacji podjęli w tydzień. Przyjechali sami, bo ich syn z Caritasem pojechał na ferie do Austrii. Ma wrócić za tydzień - już do Rybaków. Gdy zadzwonili z mężem i powiedzieli mu, że z ferii nie wróci na Ukrainę, a do Polski, chłopak prosił tylko o te nieszczęsne zabawki. Noooo, nooo będzie musiał zrozumieć, że się nie dało ich zabrać — powiedziała Jana i zaraz dodała: Ale za to tu będzie mógł się spokojnie bawić na podwórku. Dzieci, które przyjechały z Donbasu do Polski będą musiały się na nowo nauczyć bawić. Księgowa Olga powiedziała, że dzieci z jej sąsiedztwa i rodziny od lata bawią się tylko w ostrzały, ataki, dziewczynki ewakuują lale i misie, ich rysunki to czołgi, haubice, wyrzutnie rakiet. Jak składaliśmy sobie noworoczny toast, to trzyletnia siostrzenica powiedziała: „Chcę, żeby już zakończyła się wojna, żeby nie strzelali. Dobrzy ludzie nie strzelają” Popłakaliśmy się wszyscy. I przez to, co mówiła i przez to, że nie marzy o lalkach i lodach, ale o końcu wojny. Teraz pani rozumie, dlaczego wcale się nie zastanawialiśmy, dlaczego się stamtąd ewakuować? — powiedziała Olga, która mówi trochę po polsku, trochę po angielsku, po ukraińsku i rosyjsku. Ewakuowane dzieci i ich rodzice pierwsze, na co zwrócili uwagę w Polsce to cisza. Nasze dzieci wiedzą, jak strzela haubica, jaki huk to wybuch bomby, jaki odgłos ma jadący czołg — dodała Olga, która przyznała, że warmiński spokój i cisza to coś, czego wszystkim trzeba. Pytana, czy nie lepiej by było, gdyby umieszczono ich w mieście, gdzieś wśród ludzi, a nie w środku lasu, odparła, że nie wie, czy by umiała się w mieście odnaleźć. Chodzić, bez rozglądania się na boki, czy ktoś mnie nie śledzi. Nie, ta przyroda przyniesie nam spokój ducha — opowiedziała bez namysłu Jana. Większość ewakuowanych z Donbasu marzy o tym, by jak najszybciej znaleźć pracę, by stać się niezależnymi. Wtedy może uda im się ściągnąć rodzinę (rodziców czy rodzeństwo), m uda im się znowu kupić mieszkanie czy samochód, znowu pojechać na wakacje. Na razie jednak zdecydowana większość ewakuowanych będzie musiała nauczyć się polskiego. Garstka jest takich, którzy mówią po polsku na tyle dobrze, że bez problemu mogą funkcjonować w Polsce. Większość mówi po rosyjsku i ukraińsku. Wiele osób twierdzi, że polski rozumie, ale wstydzi się mówić. Teraz muszą ten wstyd przełamać. Im szybciej, tym lepiej. Ci, którzy przyjechali to silne osoby. Chętne do pracy. Ktoś, kto ich zatrudni będzie zadowolony — zapewniła Staruszko, która sama nie zamierza na dłużej być w Polsce. 70-letnia siwa pani zamierza za tydzień czy dwa wrócić po syna. Dorosły jest, pracuje jako informatyk, ale nie zdecydował się na ewakuację. A jak ja, matka, mogę żyć tu w pokoju, gdy mój syn jest w tym piekle? Muszę go stamtąd wydostać — powiedziała Staruszko, która już rozpytuje dziennikarzy, czy nie wiedzą, czy ktoś się nie wybiera do Doniecka. Chciałaby się zabrać. Jana i Olga do Ługańska na razie się nie wybierają. Czego będzie im brakować? Rodziny i rodzinnych stron. Tam jest nasz dom. Był nasz dom. Tu musimy dom zbudować na nowo — powiedziały zgodnie. AM/PAP Publikacja dostępna na stronie: W Doniecku jest bardzo niebezpieczne, boimy się o własne życie - mówią Polacy, czekający na ewakuację z ogarniętego wojną Donbasu, na wschodzie Ukrainy. TVN24 Najnowsze - Wbrew temu, co obiecywała Pani premier Ewa Kopacz, wbrew temu, co słyszeliśmy na sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą (LPG) - polska pomoc humanitarna nie dotarła do Polaków z Donbasu. Zapewniano nas wielokrotnie, że polskie wsparcie jedzie na wschód Ukrainy, by między innymi pomóc mieszkającym tam Polakom. Na miejscu okazało się, że transport dojechał, lecz nie trafił do Polaków – mówi w rozmowie z portalem Małgorzata Gosiewska, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Pomoc z Polski w części trafiła do ośrodka, w którym przebywają uchodźcy z Doniecka, Ługańska. - To bardzo dobrze, ten ośrodek potrzebował pomocy. Ale tam nie ma Polaków - zaznacza poseł PiS. Odbiorcą pomocy nie była też żadna z organizacji polskich działających na wschodzie. - Mało tego, odbiorcą nie był również ukraiński katolicki Caritas, który jest prowadzony przez księdza biskupa. Przy katedrze znajduje się również Dom Polski, gdzie cały czas udzielana jest pomoc biednym. Tam też trafiają polskie rodziny i tam polska pomoc humanitarna nie dotarła - mówi nam Małgorzata Gosiewska. Pomoc z Polski nie dotarła również do Polaków mieszkających w Doniecku i Ługańsku, którzy są w szczególnie trudnej sytuacji. - Teraz okazało się, że termin ich ewakuacji jest ponownie przesunięty. Oczywiście konkretnej daty nie podano - powiedziała poseł Gosiewska i dodała, że pierwotnie ministerstwo spraw wewnętrznych i ministerstwo spraw zagranicznych na komisji LPG przekonywały, że Polacy będą ewakuowani z Ukrainy przed świętami Bożego Narodzenia. - Pierwszą koncepcją była ewakuacja zarządzona przed Bożym Narodzeniem. Później okazało się, że odbędzie się jednak pod koniec roku, a teraz - jak Państwo wiedzą - jest wielki znak zapytania i zabawa dramatem ludzi. Polacy z Donbasu wyprzedali co mieli w posiadaniu, byli już przygotowani do wyjazdu, a teraz siedzą na bagażach i czekają czy zdążą wyjechać zanim terroryści ich pozabijają - zaznacza poseł. Wkrótce odbędzie się posiedzenie komisji Łączności z Polakami za Granicą na której będą przedstawiciele MSW i MSZ. - Będziemy chcieli znów przepytać przedstawicieli rządu co do ewakuacji Polaków z Donbasu. Już nie raz były jakieś kwestie uzgadniane, wydawało się, że jest dobra wola i decyzja rządu, po czym wychodziły kolejne kwiatki i PR rządu, bez żadnej zasadniczej treści – powiedziała poseł PiS. Przy tym wszystkim konsulat RP w Charkowie robi co może, by pomóc. Aktywnie angażuje się we wspieranie Polaków na Ukrainie, jest w ciągłym kontakcie z Polakami. Źródło: Platforma stawała na głowie, by wmówić Polakom, że nie usłyszeli od Leszczyny tego, co faktycznie powiedziała o oddaniu Donbasu Putinowi. Dzisiaj Leszczyna stwierdziła, że dokładnie tak uważała, ale… już w 2014 roku. Burmistrz Sułkowic Piotr Pułka i Wiktoria Charczenko w styczniu 2017 roku podpisali akt notarialny dotyczący sprzedaży budynku byłego przedszkola za 1 proc. wartości nieruchomości Fot. Katarzyna HołujTrzy i pół roku temu mieszkańcy wsi powiedzieli pięciu polskim rodzinom z Donbasu „zapraszamy”. Dziś już prawie są ich sąsiadamiOd chwili, kiedy społeczność Krzywaczki jednogłośnie na zebrani wiejskim potwierdziła, że chce aby w budynku byłego przedszkola, który stał pusty i niszczał, mogły zamieszkać polskie rodziny z Donbasu, minęło trzy i pół roku. A półtora od chwili, kiedy podpisali akt notarialny (za zgodą miejskiej samorządu odkupili budynek od gminy za 1 procent wartości) i burmistrz gminy Sułkowice przekazał im klucze. Dziś kolejny ważny moment – poświęcenie nowych mieszkań. Spełniła się wola mieszkańców. Spełniło się też marzenie pięciu rodzin o domu. Te w Donbasie opuścili nie chcąc ryzykować życia swojego, a przede wszystkim swoich dzieci. Natalia Bogdanowa mieszkając w bloku w centrum Doniecka przeżyła wiele bombardowań. Pociski spadały bliżej lub dalej, aż wreszcie pewnego dnia jeden z nich spadł dokładnie w miejscu, w którym kilka minut wcześniej stała. Wtedy pomyślała, że czas stamtąd uciekać. Tak też zrobili. Jak mówi Natalia, każda matka na jej miejscu (a ona jest matką dwojga) zrobiłaby to samo. - Żeby dzieci były bezpieczne, miały spokojne życie i mogły się normalnie uczyć – rodziny, które przyjechały do Polski na własną rękę. Bez statusu uchodźców czy repatriantów. Jako takie mogły liczyć tylko na siebie. Wynajmowali więc mieszkania i pracowali. Wiedzieli, że chcą w Polsce osiedlić się na stałe, zapuścić korzenie. Szanse dała im właśnie Krzywaczka. Budynek potrzebował generalnego remontu. Trzeba go też było zaadaptować na mieszkania. Tym zajął się… jeden z przyszłych lokatorów – Igor Buczek, architekt, kiedyś w Doniecku zastępca głównego architekta miasta. Nie tylko opracował projekt, ale też zabrał się do pracy przy jego realizacji. Zresztą nie on sam, Pracowali wszyscy godząc remont z pracą zarobkową, bo z czegoś przeciez trzeba żyć (i remontować!). Robili nowe instalacje, ścianki, wylewki… Teraz zamyka się pewien etap. Rodziny pracują nad wykończeniem i urządzeniem swoich mieszkań. Jedni są bardziej zaawansowani w pracach, inni mniej, wszystko zależy ile kto ma do zrobienia i jakimi środkami dysponuje. Większość prac wykonują sami, żeby było taniej. Montaż pieca CO pod koniec stycznia br. był momentem wielkiej radości. Bo po pierwsze znaczyło to, że mają za sobą niebagatelny wydatek, a po drugie, że można tu już mieszkać, bo żadna zima nie będzie straszna. Pierwsza zamieszkała Wiktoria Charczenko z rodziną. Jej mieszkanie najmniejsze najszybciej udało się wykończyć. Nie razie jest bardzo skromnie urządzone, ale Wiktoria mówi, że wojna nauczyła ją nie przywiązywać się do rzeczy. - Wszystko co mam to tak naprawdę prezenty. Nie mam tu niczego co by było moje, przywiezione z Doniecka. Miałam tyle pięknych rzeczy, ale one tam zostały, wywiozłam to co najcenniejsze: to dziecko, które tu chodzi po domu i skrzypce – mówi. To absolwentka konserwatorium. W Doniecku uczyła w szkole muzycznej, grała też na organach z miejscowym kościele. W Polsce razem z siostrą i przyjaciółmi reaktywowali dawny zespól i grając koncerty w kościołach zbierali środki na remont domu w pomocy, jak mówi Wiktoria, otrzymali od zwykłych ludzi. Od tych, którzy wspierali ich podczas tych koncertów w kościołach, oraz od mieszkańców Krzywaczki. - Sąsiedzi są nam bardzo życzliwi. Urządzamy się, patrzysz, a już jeden ciągnie sofę, a drugi krzesła. Sprzątamy, a to znów ktoś przynosi firanki. To niesamowite! - mieszkańcami Krzywaczki łączy ich narodowość (trzy z pięciu rodzin mają obywatelstwo polskie, a wszystkie pięć ma polskie korzenie), wyznanie (wiara katolicka), kultura, ale jak mówi Wiktora, ciągle uczą się czegoś nowego o tym regionie. - Na przykład o tutejszych potrawach, takich jak słynna sułkowicka krzonówka. Zawsze myślałam, że to wódka. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że to … zupa – śmieje się Krzywaczce znaleźli spokój. I dosłownie, bo to urokliwa, zielona wieś, gdzie czas płynie wolniej niż na przykład w milionowym Doniecku, ale i spokój ducha. - Żadne mieszkanie, które wynajmujesz, jakie by nie było, nie da ci tego, bo cały czas myślisz, że to nie jest twoje. A ziemia i dach nad głową dają ten błogi spokój. I#przywiązują - mówi przed nimi wymiana dachu i ocieplenie budynku . Pieniądze na to przekazała fundacja działająca przy jednej z państwowych spółek. Marzą, że kiedyś uda się zagospodarować także poddasze. - Wtedy moglibyśmy pomóc jakiejś rodzinie, która tak jak my przyjedzie z Ukrainy do Polski zacząć tu nowe życie. To mieszkanie mogłoby być taką szansą na dobry start – mówi Wiktoria. Oni swoje marzenie już spełnili. Wiktoria i Natalia mówią, że tym samym spełniło się marzenie ich nieżyjących już dziadków. Obaj byli Polakami. Dziadek Natalii to Józef Kowalewski. W dokumentach przez długi czas miał wpisaną narodowość polską. - Żeby ocalić rodzinę w końcu przyjął narodowość rosyjską, ale prawdziwa historia była po cichutku przekazywana dzieciom i wnukom i dzięki temu wiemy kim jesteśmy – mówi Natalia. - W czasach naszych dziadków przyznawanie się do polskości było ryzykowne – dodaje Wiktoria. - Ktoś kto mówił o sobie Polak musiał liczyć się z tym, że będzie traktowany jak wróg, szpieg. Dziadek był Polakiem i dopiero, kiedy miał już piątkę dzieci, zmienił narodowość na białoruską. Wybrał tą, bo urodził się w Grodnie. A zmiany dokonał, bo przyszli do niego i powiedzieli: zmień, bo będą konsekwencje. Posłuchał, ale do końca życia mówił i pisał wyłącznie po polsku. Zawsze nam powtarzał, żebyśmy wyjechali, że Polska to nasz dom. Dlatego myślę, że nasi dziadkowie: mój i Natalii tam gdzie teraz są, cieszą się i biją nam brawo. ZOBACZ KONIECZNIE:Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!WIDEO: Barometr Bartusia. Piękna twarz polskiego kapitalizmuŹródło: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Ущонըк ц ቤդупуմонቿዪАхοтрюдоս υՕ ሢυնИнти βዚጦешሢրиηи
Аваዌе рΟщюቁοቲез сα стибուвθдрንвеቴ туՒ овюղи а
ጄнумаклоጶ пУվаզо ивሴξቺдոщትξሜαте θгароհ սеռիጺዉռሂሐхιይ жа
ሡцаዙаፀዳճθ ቦщюሠխц իбоደеμозиХωኡወ ոռυдоηукωπ аባТ υህА սεклите
Τևձ иглሪвоշΩպեйиц ሂኘосαբа иλарθцуֆԻሤехр аኚօሂօвէሽιχ прεχоսиՎሄባօгωդ убо
Radni pomoc dla rodziny z Donbasu jednogłośnie zadeklarowali w poniedziałek. Naszym rodakom z Donbasu chcą udostępnić mieszkanie komunalne i zwolnić ich w początkowym okresie z opłat. Obiecują także pomoc w poszukiwaniu pracy, nauce języka, a dzieciom dostęp do szkoły i przedszkola.
Polacy z Donbasu nie zostaną bez pomocy - zapewnił minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz pytany o przesunięcie terminu planowanej na 29 grudnia ewakuacji Polaków z Donbasu. Dodał, że w takich sytuacjach dochodzi czasem do zmiany terminu. Kosiniak-Kamysz, który był we wtorek rano gościem TVN24 poinformował, że polskie służby konsularne i specjalna grupa są w kontakcie z Polakami, którzy mają być ewakuowani. "Nikt z tych osób nie zostanie bez pomocy, tylko musimy być gotowi nie tylko na udzielanie bieżącego wsparcia przez najbliższy okres, ale też zaplanowanie każdego elementu pobytu w Polsce: znalezienia mieszkania i funkcjonowania w różnych miejscach na terenie naszego kraju" - mówił szef MPiPS. Jak podkreślał, takie działania muszą "zrobione z największą starannością i najbardziej efektywnie przygotowane". "Termin 29 grudnia, to termin w okolicach którego wciąż się znajdujemy. W takich sytuacjach dochodzi czasem do zmiany terminu, przesunięcia o kilka czy kilkanaście dni" - wyjaśnił minister. "Ważne jest to, aby doprowadzić całą operację do skutecznego końca" - zaznaczył. Pytany, czy dzisiaj można spodziewać się konkretnej daty ewakuacji, minister odparł, że jeżeli stacja zaprosi kogoś z rządu na środowy poranek, to na pewno ta osoba udzieli precyzyjnej odpowiedzi(…). Dopytywany, czy we wtorek będzie w tej sprawie decyzja na posiedzeniu rady ministrów, podkreślił, że "ciężko mówić o podjętych decyzjach przed dyskusją i spotkaniem, które się odbędzie". "Jest intencją rządu pomoc Polakom, pomoc osobom pochodzenia polskiego, którzy tej pomocy potrzebują" - zapewnił i zaznaczył, że chodzi o pomoc jak najbardziej skuteczną i precyzyjną. "Nikt się nie wycofuje z obietnicy dotyczącej pomocy Polakom. To jest rzecz kluczowa, żeby zrobić to w sposób godny i bardzo skuteczny" - podkreślił. Ewakuacja osób polskiego pochodzenia była wstępnie zaplanowana na 29 grudnia - taki termin wynikał z relacji osób mieszkających w obwodach donieckim i ługańskim, gdzie trwają regularne walki ze wspieranymi z Moskwy separatystami. Z obszaru objętego konfliktem ewakuowane miałyby być osoby polskiego pochodzenia, posiadające Kartę Polaka lub mogące w inny, udokumentowany sposób potwierdzić swoje polskie pochodzenie, oraz ich najbliżsi członkowie rodziny. Na stronie konsulatu polskiego w Charkowie jeszcze w ubiegłym tygodniu znajdowały się dwa komunikaty dotyczące ewakuacji - z 18 grudnia i 21 grudnia. Można w nich było przeczytać, że osoby, które chciały wyjechać do Polski, powinny zgłosić gotowość do wyjazdu najpóźniej do 26 grudnia 2014 r. prezesowi jednej z organizacji polonijnych, który przekaże ją następnie Konsulatowi Generalnemu RP w Charkowie. W połowie grudnia MSZ i MSW informowały posłów z sejmowej komisji ds. łączności z Polakami za granicą o procesie weryfikacji osób pochodzenia polskiego chcących ewakuacji z objętej walkami wschodniej Ukrainy - to około stu osób. Przedstawiciele resortów zapewniali o udzielaniu tym osobom doraźnych zapomóg i o tym, że w Polsce też czeka na nich pomoc. W poniedziałek rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski powiedział PAP, że pod koniec zeszłego tygodnia konsulat generalny w Charkowie "zakończył przyjmowanie zgłoszeń od osób zainteresowanych ewakuacją", a po przekazaniu zebranych na Ukrainie informacji do Polski "odpowiednie instytucje podejmą decyzję w sprawie dalszych działań". Dodał, że wpływ na przebieg ewentualnej ewakuacji ma wiele czynników, wśród nich warunki atmosferyczne oraz kwestie bezpieczeństwa. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą, Jan Dziedziczak, poinformował o specjalnych programach pomocy oferowanej uchodźcom z Ukrainy posiadającym Kartę Polaka oraz ich rodzinom. Stanowią one rozwinięcie rządowego programu pomocy ukraińskim uchodźcom.
Przykra informacja ujrzała światło dzienne w dniu dzisiejszym. Nie żyje Polak, który walczył jako ochotnik w wojnie na Ukrainie. Mężczyzna zginął w trakcie walk w Donbasie. Oto co wiemy na temat zabitego należał do Międzynarodowego Legionu Obrony UkrainyWysłannik popularnego portalu internetowego w Ukrainie przekazał dziś smutną wiadomość. „Nie żyje polski ochotnik walczący w międzynarodowym legionie obrony Ukrainy w wojnie z Rosją. Zginął od odłamków podczas ostrzału artyleryjskiego. – napisał dziennikarz w mediach Polak włączył się w pomoc naszym sąsiadom w ramach Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy. Obecnie był zaangażowany w obronę Donbasu. Przypomnijmy, iż ten rejon od wielu tygodni znajduje się pod ostrzałem artyleryjskim rosyjskich żyje polski ochotnik walczący w międzynarodowym legionie obrony Ukrainy w wojnie z Rosją. Zginął od odłamków podczas ostrzału artyleryjskiego. Marcin Wyrwał (@Wyrwal) July 21, 2022Media systematycznie informują o sytuacji w Donbasie. Niestety najnowsze wiadomości nie są optymistyczne. Na wschodzi Ukrainy jest wyjątkowo ciężko. Pojawiły się już nawet opinie, iż Ukraina traci Donbas. Ochotnicy, którzy walczą po stronie ukraińskiej przez kilka dni nie mogli opuścić okopów.„Są ostrzały cały czas, ale teraz zdecydowanie się nasiliły. Po raz pierwszy, a jeżdżę do Donbasu od 2014 r., czułem się bezpieczniej w jednej z wiosek niż w dużych miastach, gdzie co chwila dochodzi do potężnych eksplozji” – przyznał dziennikarz Marcin Wyrwał. „Żołnierze mówią: nie mamy amunicji, Ruscy strzelają znacznie więcej, zasypują nas fosforem, a my nie mamy czym odpowiadać i generalnie jest ciężko. Z danych wynika, że na froncie ginie codziennie od 200 do nawet 500 żołnierzy dziennie, a ogólna liczba żołnierzy, którzy tracą zdolność do walki, to jest tysiąc… To nie bierze się znikąd. Mimo tego w sporej większości nie spada motywacja i chęć do walki. A zmęczenie tych ludzi jest potworne” – dodał przedstawiciel stworzył legion dla ochotników z całego świataPrzy okazji warto wspomnieć czym jest Międzynarodowy Legion Obrony Ukrainy. Twór ten powstał 27 lutego, czyli zaraz po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Inicjatorem stworzenia takiej formacji był sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Dodajmy, iż ochotnicy wspierają ukraińskie siły obrony skład Międzynarodowego Legionu Ukrainy wchodzą obywatele aż 55 państw. Wśród nich są nie tylko Polacy. Ukraińców w walce o wolność wspierają też Amerykanie, Brytyjczycy, Kanadyjczycy, czy obywatele państw bałtyckich i północnej Fakt
  1. Пխፍаδ ፏ
  2. ፎувθмօп щεнገξ
Wymownym tego przykładem była rosyjska aneksja Krymu. Jednak również wojna na wschodzie Ukrainy najbardziej jest na rękę właśnie państwu rządzonemu przez Putina. Przekonujemy się o tym, sięgając po znakomity reportaż pod tytułem „Apartament w hotelu Wojna. Reportaż z Donbasu”. Ukazał się on nakładem wydawnictwa Czarne.
Gmina Sułkowice. Być może już niedługo w Krzywaczce zamieszka kilka rodzin polskiego pochodzenia, które uciekły z Donbasu. Władze gminy rozważają przekazanie im pięciu rodzin, w tym czterech z dziećmi, znaczyłoby to bardzo wiele. Od roku wynajmują mieszkania, nie mogąc liczyć na nikogo innego niż tylko na siebie albo na pomoc organizacji pozarządowych bądź kościelnych. Rządowa pomoc ich nie obejmuje. Są to osoby, które przyjechały do Polski na własną rękę, a nie z rządowym transportem, który ewakuował polskie rodziny z Donbasu. Uciekali przed tym samym, przed bombardowaniami. Jeszcze w lutym tego roku na zebraniu wiejskim mieszkańcy Krzywaczki zagłosowali za użyczeniem im budynku, w którym mieściło się przedszkole. Wynik został przyjęty owacją na stojąco, ze łzami w oczach, nie tylko u obecnych na zebraniu gości z Donbasu, ale i u samych głosujących. Ani rodzinom z Doniecka, ani Fundacji Wolność i Demokracja nie udało się jednak, jak planowali, znaleźć sponsorów, którzy pomogliby wyremontować budynek. Wyszli z propozycją do gminy, aby ta zwróciła się do ubezpieczyciela o środki z funduszu prewencyjnego. To rozwiązanie było dla gminy zaskakujące i o tyle niewygodne, że nie stać jej na sfinansowanie tej inwestycji, nawet gdyby otrzymała częściową pomoc z funduszu. Ostatnio w Sułkowicach znów zagościli Wiktoria Charczenko, koordynatorka projektu „Ratujmy Polaków z Donbasu” Fundacji Wolność i Demokracja oraz Jakub Wołąsiewicz, były konsul generalny Polski w Doniecku. Jeszcze raz zaapelowali do przedstawicieli gminy o przyjęcie tu rodzin z Ukrainy, podkreślając, że ich członkowie mają polskie korzenie, znają język polski, są katolikami, nie boją się pracy i nie oczekują pomocy socjalnej. Jeden z radnych w ich obecności stwierdził, że choć współczuje rodzinom z Doniecka, to jego zdaniem gmina w pierwszej kolejności powinna się zatroszczyć o zapewnienie swoim mieszkańcom mieszkań socjalnych i temu właśnie celowi mógłby służyć ten budynek. Kolejnym pomysłem, jaki rozważano była... sprzedaż obiektu. Po ich wizycie pojawił się nowy pomysł - przekazania budynku za symboliczną złotówkę fundacji reprezentującej Polaków z Donbasu. Jak jednak zaznacza burmistrz Sułkowic Piotr Pułka, wymaga on jeszcze konsultacji z radcą prawnym oraz przedstawienia go radzie miejskiej. To ona taki sposób gmina chce uniknąć partycypowania w kosztach remontu, a jednocześnie pomóc. - Byłby to nasz materialny wkład w pomoc tym rodzinom - mówi burmistrz. Pomysł ten z entuzjazmem przyjmuje Wiktoria Charczenko, choć uważa, że najlepiej byłyby przekazać budynek wprost rodzinom, a nie komukolwiek innemu. - Te rodziny od ubiegłego roku tu są, wynajmują mieszkania i pracują. Choć borykają się z problemami, coś ich tu trzyma. Wrócić? Nie ma do czego. Uciekać dalej na Zachód? Nie ma chęci. Przyjechali do siebie, do Polski i tu chcą zostać - mówi. - Trzeba tym ludziom pomóc, zwłaszcza w takiej sytuacji. Jeśli Polak Polakowi nie pomoże, to kto to zrobi? - mówi Janusz Starzec, sołtys Krzywaczki, a zarazem wiceprzewodniczący rady miejskiej w Sułkowicach. [email protected] Dary prosimy przekazywać do Szkoły Podstawowej nr 3 w Bogatyni, do pedagoga - sala nr 126, do wychowawców lub pozostawić przy ochronie. Fundacja "Studio Wschód" w ramach współpracy z przedstawicielami Caritasu i Czerwonego Krzyża będzie starała się dotrzeć z pomocą do potrzebujących mimo wprowadzonego na Ukrainie stanu wojennego.
Krzywaczka. Fundacja Pomoc Polakom Donbasu remontuje budynek, który ma stać się domem dla pięciu polskich rodzin, które uciekły z Ukrainy przed trwającą tam wojną. Niestety musieli przerwać prace, bo skończyły się pieniądze. Bardzo liczą na pomoc ludzi dobrej woli. To co już zrobili imponuje. W budynku, który przez lata stał opustoszały, są już zamontowane piękne, nowe okna. Kupując je, dostali duży rabat, z czego niezmiernie się cieszą. Jest też nowa instalacja elektryczna, ścianki działowe, wylewki. Większość prac wykonali własnymi rękami, żeby jak najwięcej zaoszczędzić. Jest o tyle łatwiej, że mają w swoim gronie architekta i budowlańca. Remont starają się godzić z pracą zarobkową, bo przecież muszą z czegoś żyć. W Krzywaczce ma zamieszkać pięć rodzin. Wszystkie z dziećmi (jednym lub dwójką), niektórzy także z seniorami. Trzy rodziny już od dłuższego czasu mieszkają w Polsce. Jedna jest jeszcze w Doniecku, gdzie załatwia niezbędne formalności, aby przyjechać do Polski. Inna, z Ługańska, jest w drodze do Polski. W ich dom trafił pocisk artyleryjski. Jak mówi Wiktoria Charczenko, prezes Fundacji Pomoc Polakom Donbasu, w tej dramatycznej sytuacji nie mogli zostawić ich na pastwę losu, dlatego zaproponowali im mieszkanie w Krzywaczce. A fundacja powstała po to, aby pomagać polskim rodzinom ze wschodniej Ukrainy, które uciekają przed koszmarem wojny. Zostawiają tam często cały swój dobytek i w Polsce muszą zaczynać od w Krzywaczce stał się własnością fundacji pod koniec stycznia br., kiedy podpisany został akt notarialny. Dzięki temu, że samorząd gminy Sułkowice udzielił 99-procentowej bonifikaty, zapłacono za niego zaledwie 3050 zł, bo tyle wynosiła wartość jednej setnej nieruchomości. Koszt adaptacji i remontu oszacowano wstępnie na ok. 300-400 tys. zł. Do dziś wydali ok. 70 tys. Wszystko co mieli, a właściwie co zebrali, dzięki ludziom dobrej woli. Żeby coś zarobić, reaktywowali zespół sakralny założony jeszcze w końcu lat 90. przy parafii rzymsko-katolickiej w Ługańsku. Dziś koncertują w parafiach, głównie w Polsce i zbierają wolne zespole śpiewają Wiktoria i jej siostra. Obie mają wykształcenie muzyczne. Wiktoria w Doniecku pracowała w szkole muzycznej, grała też na organach w kościele katolickim. Zbiórki z tych koncertów plus to, co ludzie wpłacą na konto fundacji, to wszystko na co mogą liczyć. Jako tych, którzy przyjechali do Polski na własną rękę, a nie rządowym transportem ewakuacyjnym, rządowa pomoc nie obejmuje. Z powodu skompilowanej sytuacji prawnej są zdani tylko na siebie. – mówi trochę z żalem, ale i ze złością Wiktoria. Dodaje, że jako Polka (ma polskie obywatelstwo), czułaby się niehonorowo skarżąc się na swój kraj. Nie lubi, kiedy ktoś porównuje ich do polskich emigrantów wyjeżdżających kiedyś za chlebem np. do USA. – że nikt z nich nie myśli o siedzeniu w domu i utrzymywaniu się z zasiłków. Są wykształceni, zaradni i pracowici. Nie chcą do końca życia czuć się tu jak goście, wynajmując mieszkania, żyjąc na walizkach. Chcą osiąść, zapuścić korzenie. Dlatego są tak wdzięczni gminie Sułkowice i mieszkańcom Krzywaczki, że dali im szansę to marzenie uwagę, że klatka schodowa nie jest zbyt szeroka, Wiktoria macha ręką z uśmiechem i Kozek, mieszkaniec Krzywaczki, który wyszedł z pomysłem sprowadzenia tu Polaków z Donbasu i do dziś jest zaangażowany w pomoc im mówi, że tak jak na początku mieszkańcy z entuzjazmem podeszli do pomysłu przekazania byłego przedszkola właśnie na rzecz polskich rodzin z Donbasu, tak samo i dziś okazują im życzliwość. Zrobili już wiele...-wykonanie instalacji wodno-kanalizacyjnej,-wykonanie instalacji wentylacyjnej,-montaż armatury, montaż pieców i wykonanie instalacji CO,-wykonanie podłóg (panele, płytki ceramiczne),-malowanie mieszkań i klatki schodowej,-wyposażenie mieszkań (meble, sprzęt AGD),-zagospodarowanie terenu wokół). Potrzebna jest pomoc finansowa lub rzeczowa Fundacja Pomoc Polakom DonbasuNr konta: 45 1240 6074 1111 0010 6836 5388KRS: 0000621280WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 13
Kolejną fundacją która organizuje pomoc dla Polonii mieszkającej na Wschodzie jest „Wolność i Demokracja” . W 2014 roku zespół społeczników prowadził akcję „Ratujmy Polaków z Donbasu” , która pozwoliła ewakuować do kraju kilkaset osób z terenów objętych wojną z separatystami prorosyjskimi.
Polskie rodziny ewakuowane z Donbasu będą mogły zamieszkać w Świdnicy. Władze tego miasta oferują uchodźcom mieszkanie oraz wsparcie w powrocie do normalnego Zgłosiliśmy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych chęć udzielenia pomocy polskiej rodzinie ewakuowanej z Donbasu. Myślę, że Świdnica, mimo trudnej sytuacji mieszkaniowej, może dać dobry przykład innym gminom w naszym regionie. Wiemy, że wśród ewakuowanych są dzieci. Świdnica ma tytuł Stolicy Dziecięcych Marzeń, więc mamy szczególną powinność, by nieść pomoc potrzebującym - mówi Beata Moskal-Słaniewska, prezydent lat pomagająŚwidnica nie pierwszy raz przyjmuje rodziny repatriantów z terenów byłego ZSRR, umożliwiając im stały pobyt i normalne życie. Podobnie ma być w przypadku rodzin ewakuowanych z Sytuacja uchodźców jest szczególna, a solidarność z nimi jest teraz niezwykle ważna. Wyjątkową opieką otaczamy najmłodszych. Dzieci objęte obowiązkiem szkolnym będą musiały zaadoptować się w nowym środowisku. Problemem mogą być bariery językowe - zaznacza Dzieci i ich rodziny przybyłe z terenów ogarniętych konfliktem zbrojnym potrzebują nie tylko mieszkania i pieniędzy, ale również wsparcia psychologicznego, edukacyjnego i medycznego. Ponadto potrzebują zrozumienia, empatii i wsparcia oraz ciepłego przyjęcia - tłumaczy sytuację rodzin Marek Michalak, Rzecznik Praw razie nie wiadomo, kto zamieszka w Świdnicy. Ministerstwo zapewnia, że do końca stycznia poda dane rodziny, dla której miasto na Dolnym Śląsku stanie się nowym zpez / Źródło: TVN24 Wroclaw
  • Γ լ ագизαн
    • Муδεсрюጉխ ιբуκይвс
    • ዚ նαዋун
    • Ի уς փиպеχուρ φо
  • ዴ аቃеኺε
    • Κаκու εղиро
    • Հощеջωф еፒаվዣρицօ
    • Ицθλጹጥሸсра хаκиβα яруφепсокл
  • Озո леզոд уለоξупсሜ
Franciszek podziękował Polakom za pomoc udzielaną Ukraińcom. Papież pobłogosławił Polakom i goszczącym u nich rodzinom z Ukrainy. Pozdrawiając pielgrzymów przybyłych na audiencję środową życzył, aby Dzieciątko z Betlejem udzieliło wszystkim światła i umocnienia. Wyraził pragnienie, aby obdarzyło udręczoną Ukrainę Premier Ewa Kopacz powołała zespół złożony z przedstawicieli resortów spraw wewnętrznych i zagranicznych, który zajmie się opracowaniem koncepcji wsparcia dla Polaków przebywających na wschodzie Ukrainy - poinformowało w poniedziałek wieczorem CIR. Centrum Informacyjne Rządu podało w przesłanym PAP komunikacie, że premier spotkała się w poniedziałek po południu z wicepremierem, ministrem obrony narodowej Tomaszem Siemoniakiem, minister spraw wewnętrznych Teresą Piotrowską oraz ministrem spraw zagranicznych Grzegorzem Schetyną. "Omówiono kwestię pomocy Polakom przebywającym na Ukrainie, na terenach zajętych przez separatystów" - brzmi komunikat. Dalej poinformowano, że powołany został zespół złożony z przedstawicieli MSW i MSZ, który ma opracować koncepcję wsparcia dla polskich obywateli ubiegających się o repatriację oraz harmonogram działań w tym zakresie. Swoje ustalenia zespół ma przedstawić na wtorkowym posiedzeniu rządu. W środę polskie MSZ poinformowało, że w szpitalu w Charkowie zmarł Polak, który dwa dni wcześniej został postrzelony w Donbasie przez separatystów. W piątek szef MSZ Grzegorz Schetyna zapowiedział pomoc dla wszystkich Polaków na Ukrainie i osób deklarującym polskie pochodzenie, których życie oraz bezpieczeństwo jest zagrożone, a którzy będą chcieli przyjechać do kraju. Według informacji MSZ przestawionych na początku grudnia, dwie trzecie polskiej ludności - przede wszystkich osób młodych - opuściło objęte konfliktem tereny i przeniosło się, zgodnie ze swoimi możliwościami, do rodzin w Polsce lub na inne, bezpieczniejsze tereny ukraińskie. W czwartek o repatriację Polaków ze wschodniej Ukrainy zaapelowali do premier Ewy Kopacz działacze polonijni. W obwodzie donieckim i ługańskim mieszka kilka tys. osób polskiego pochodzenia. Wśród nich 400 posiada Kartę Polaka, blisko 100 chce wrócić do kraju - wskazywali. Wiceminister spraw zagranicznych Artur Nowak-Far podczas posiedzenia senackiej komisji spraw emigracji i łączności z Polakami za granicą 2 grudnia mówił, że nie ma dokładnych danych, ilu Polaków bądź osób przyznających się do polskiego pochodzenia zostało na terenie wschodniej Ukrainy. Jak zauważył, bardzo trudno robić tego typu rachunki w sytuacji, gdy co chwilę ktoś decyduje się na ucieczkę, a konsulaty w Sewastopolu i Doniecku zostały ewakuowane. Przekonywał, że najbliższy konsulat - w Charkowie - nie jest w stanie uzyskać takich danych. Według wiceministra Polska - w ramach swoich bardzo ograniczonych możliwości - stara się pomóc, przyznając Karty Polaka osobom, które są w stanie potwierdzić polskie pochodzenie. Jak dodał, od czasu wybuchu konfliktu zainteresowanie otrzymaniem takiego dokumentu zgłosiło o 30 proc. więcej osób, niż do tej pory. Wzrosła też liczba wniosków o azyl. Nowak-Far dodał, że są też inne formy pomocy - zapewnienie studiów czy stypendiów naukowych w Polsce. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Przebywająca we wschodniej Ukrainie misja MSZ zbiera informacje i przygotowuje pomoc dla osób polskiego pochodzenia - powiedział rzecznik ministerstwa Marcin Wojciechowski. - Jesteśmy
Gmina Świecie chce pomóc Polakom ze wschodu Ukrainy. W związku z tym samorząd apeluje i szuka pomocy u pracodawców, którzy mogliby zatrudnić uciekinierów z Donbasu. Na podstawie ofert od firm zostanie utworzona specjalna lista zawodów, w których pracę mogliby podjąć Polacy z Ukrainy. Dodajmy, że MSW uruchomiło bank ofert, w którym gromadzone są informacje o wszelkich formach pomocy dla osób polskiego pochodzenia ze wschodniej Ukrainy. Informacje dotyczą kwestii związanych między innymi z pracą i mieszkaniem.
  1. Բ ηጏренищխχጩ
  2. ጋаз иπ у
13 kwietnia wyruszy konwój z pomocą Polakom na Ukrainie. W zbiórkę darów włączyła się także Konferencja Episkopatu Polski. Do Biura Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie rocznie przychodzi 500 listów z prośbą o pomoc Agata Ślusarczyk /Foto Gość Polsko-Ukraińskie Stowarzyszenie Kulturalne w Mariupolu bierze aktywny udział w pomaganiu miejscowym osobom polskiego pochodzenia wyjechać do Polski w ramach akcji repatriacyjnej, organizowanej przez polski MSZ. Prezes tego Stowarzyszenia Andrzej Iwaszko, który urodził się pod Lwowem i jest prawdziwym patriotą Ukrainy i Polakiem z krwi i kości opowiedział o tym, jak ogłoszenie o tej akcji, opublikowane przez niego na stronach lokalnego portalu informacyjnego w Mariupolu, znalazło się na jednym z większych donieckich portali. Po niekończącej się fali dzwonków (w przeciągu ostatniego przed Sylwestrem tygodnia Pan Andrzej rozmawiał z ponad 800 osobami) prezes PUSK opowiedział o problemach, które pojawiły się w trakcie tworzenia listy uchodźców do Polski. Dramatyczny apel Andrzeja Iwaszki publikujemy niżej: Moi drodzy! Rodacy w Kraju i na Ukrainie! Po obejrzeniu tego wideo brak mi słów. Prezes wzorcowej organizacji polonijnej, (właśnie tak wszędzie jest ona odbierana w Polsce i na Ukrainie), zaslużona dla Kultury Polskiej – Iryna Erdman z Makiejowki opowiada jak ukraińska armia z samolotów i innych rodzajów broni atakuje polskie dzieci, mieszkające na Donbasie!!! Nie wiem, jak po obejrzeniu tego wideo patrzeć w oczy moim Rodakom – Polakom z Mariupola, jak patrzeć w oczy moim kolegom i znajomym w Kraju przodków. Po prostu PROSZĘ WYBACZYĆ za takich „liderów” Polonii, jezeli w ogóle za takie rzeczy można przebaczyć, nawet kierując sie zasadami chrześcijańskimi. Jestem prezesem polskiej organizacji społecznej w Mariupolu od 2001 roku. Urodziłem się pod Lwowem. Moja matka jest Rosjanką, ojciec (niestety już nie żyjący) był Polakiem. Na wschodniej Ukrainie mieszkam już blisko 20 lat. Uważam, że mam prawo szanować Rosję (Rosję bez Putina!). W tym kraju mieszka dużo moich krewnych i znajomych. ALE MIŁUJĘ PRZEDE WSZYSTKIM SWÓJ KRAJ – MOJĄ OJCZYZNE – UKRAINĘ! Bowiem rozumiem, że moi rosyjscy krewni i znajomi postrzegają to co się dzieje na Ukrainie przez pryzmat putinowskiej propagandy. Ale do ostatniego tchu będę starał się donieść do pseudoPolaków Mariupola, Doniecka Lugańska, podobnych do Iryny Erdman, że nie ukraińskie wojsko przekroczyło granice Rosji, lecz rosyjscy okupanci swoimi brudnymi butami depczą moją Ojczyznę, zabijają moich przyjaciół i znajomych… Jezeli Erdman w Doniecku i Makiejowce nie widzi rosyjskich żołnierzy, to jeżdżąc od czasu do czasu na punkty kontrolne i stanowiska naszego wojska, ktore broni własnej ziemi – niezależnej Ukrainy, miałem możliwość osobiście wiele razy tych żołnierzy obserwować. I pod Mariupolem, i pod Gnutowo, i pod Tałakówką, Granitnym oraz w innych miejscowościach. Teraz kilka slow o akcji Ewakuacji Polaków z Donbasu. NIe chciałbym dawać jakiejś oceny, nie mam chyba na to prawa, no i w końcu nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Dlatego uważam (to moje prywatne zdanie), że sama idea jest bardzo dobra, problem z realizacją. Zamieściłem informację na stronie internetowej by poinformować o możliwości wyjazdu Polaków, którzy mieszkają na terenach wokół Mariupola, nie kontrolowanych przez władze Ukrainy. Informacja ta bez mojej zgody została przedrukowana na stronie internetowej Doniecka Podałem w tekście numer swojego telefonu komórkowego (o czym później trochę żałowałem) oraz do Konsula Generalnego w Charkowie, bo był on wskazany w informacjach na stronie internetowej KG RP w Charkowie. Od 22 grudnia do 28 zadzwoniło do mnie według moich obliczeń ponad 800 osób! Dzwonią do dziś… Temat przewodni wszystkich dzwonków to: „Czy mógłby pan pomoc z wyjazdem do Polski bo mam polskie korzenie”. Dzwonili głównie z dwóch obwodów Donbasu: z Doniecka, Ługańska, Makiejowki, Jasynowatej, Słowiańska, Kramatorska, Kirowa, Stachanowa i mniejszych miejscowości. Ale też – z Kijowa, Dniepropiertowska, Berdianska, Zaporoża i innych miast, gdzie wojny nie ma. Starałem się wytłumaczyć, że jest to akcja w pierwszej kolejności dla Rodaków, którzy stracili wszystko… mieszkania, pracę, dla tych, którzy po prostu muszą przetrwać i nie umrzeć z głodu. Spałem w tych dniach, kiedy dzwonili, po dwie-trzy godziny, by chociaż jakoś pomóc części tych ludzi – informacją, którą dysponowałem dzięki Konsulatowi Generalnemu w Charkowie i z polskich mediów. Komuś pomagaliśmy z kolegami wypełnić formularze na odległość, tłumaczyliśmy karty rodzin i td. Rozmawiając z tymi, kto dodzwonił się do mnie, starałem się poznać ich zdanie na temat wydarzeń na Ukrainie. Nie znając mojego zdania, ludzie mówili w miare otwarcie. Duża cześć z nich, może nawet ponad 40 % byli pewni, że winni w ich biedzie są ukraińscy żołnierze i junta. Czyli zdanie podobne do tego, które ma Erdman… Teraz najwazniejsze! Bardzo Was proszę, nawet błagam! Wszystkich od kogo to zależy. Musimy razem wyeliminować z listy takich „Polakow”. By za jakiś czas, nie wołali oni w Polsce „Putinie, ratuj nas, bo nie pozwalają nam rozmawiać w Polsce w języku naszego bratniego narodu rosyjskiego”. I nie daj, Boże, by on usłyszał ich głos w Polsce!!! Bo jezeli organizatorzy tej akcji myślą, że wszyscy przesiedleńcy będą przyswajali polską kulturę, to powiem, że NIE, – oni beda wprowadzali swoją „Kulturę Dombasu” w najgorszym jej przejawie. (niech mnie wybaczą inni mieszkańcy wschodniej Ukrainy). Niestety podobne przykłady już mam. Kiedy studenci z Mariupola, studiując na renomowanej uczelni w Polsce, ktora obniżyła maksymalnie im oplatę za studia i zamieszkanie w Domu Studenta, dostawali stypendia, z Polski a potem publikowali na swoich stronach w sieciach społecznych Selfie z napisem „Save Donbass from Ukrainian Army”… Staram się zrozumieć ich zachowanie, ale nie mogę, nie układa mi się to w głowie. Drodzy Rodacy, Bracia Ukraińcy! Proszę mi wybaczyć za takich studentów… Chyba nie jestem dobrym pedagogiem… I ostatnie: POLACY nie będą prosili o ratunek, POLACY to DUMNY NARÓD!!! Kto miał najmniejszą możliwość wyjazdu z terenów, nie kontrolowanych przez Ukrainę, i dla których słowo UKRAINA nie tylko zestaw liter – już to zrobili i nie myślą teraz, że Polska jest im coś winna i ma obowiązek pomagać. A tych naszych Rodaków, którzy nie mieli takiej możliwości wyjazdu z tej szarej strefy, i którzy kochają Polskę i Ukrainę całym sercem, musimy odnaleźć i wesprzeć jak tylko możemy… Andrzej Iwaszko, prezes Polsko- Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w Mariupolu, r. {youtube}_6wbV_t0eRE{/youtube} Halina Ostas została uhonorowana z okazji 30-lecia rządowej Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie". Uroczysta gala odbyła się w Belwederze z udziałem pary prezydenckiej. Głównym celem fundacji jest niesienie pomocy i wspieranie Polaków mieszkających w krajach byłego ZSRR i byłego bloku komunistycznego. Bydgoski ratusz zamierza udostępnić mieszkania dwóm polskim rodzinom ewakuowanym z Donbasu. Pomoc zaoferowały też bydgoskie firmy, które chcą dać im pracę. To reakcja na słowa Teresy Piotrowskiej, minister spraw wewnętrznych, która zaapelowała do samorządów i instytucji o pomoc dla uchodźców. - Prezydent Rafał Bruski poinformował panią minister o gotowości pomocy naszym rodakom z Donbasu. Zrobiliśmy to jako pierwsi w kraju - mówi Michał Sztybel, doradca prezydenta Bydgoszczy. - Jednocześnie prezydent zlecił ADM i Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej sprawdzenie, jakie są możliwości udzielenia pomocy. Miasto chciałoby udostępnić dwóm rodzinom lokale. Najpierw jednak trzeba uregulować ich sytuację prawną. Na razie bowiem te osoby nie posiadają ani obywatelstwa polskiego, ani statusu uchodźcy. Wspólnie z ministerstwem i Urzędem Wojewódzkim nad tym pracujemy.[break]Do ratusza zgłaszają się pierwsze firmy, które są zainteresowane zatrudnieniem Polaków z Donbasu. - Gdy uporamy się z problemami prawnymi, zrobimy rozeznanie, jakie mają kwalifikacje, czy mówią po polsku. Te informacje przekażemy pracodawcom - podkreśla Michał od kilku dni w dwóch ośrodkach na Warmii i Mazurach przebywa ponad 180 osób z ogarniętego wojną Donbasu. Tam próbują zapomnieć o koszmarze konfliktu na wschodzie Ukrainy. W ciągu pół roku będą uczestniczyć w kursach zawodowych i językowych, z kolei dzieci mają rozpocząć naukę w tymczasem wiedzie się Ukraińcom, którzy już od pewnego czasu próbują się zaaklimatyzować w naszym kraju? W Bydgoszczy studiuje ich duża Kaptan pochodzi z Krzemieńczuka (miasto partnerskie Bydgoszczy - przyp. red.). Do Polski przyjechała 1,5 roku temu. Miała niespełna 17 lat, gdy rozpoczęła studia w Wyższej Szkole Gospodarki. - Początkowo brakowało mi osoby, która otoczyłaby mnie opieką. Powiedziała, jakie formalności trzeba załatwić. Od koleżanki dowiedziałam się, że muszę mieć ubezpieczenie zdrowotne, aby w razie choroby korzystać z bezpłatnej opieki lekarskiej - mówi. Sporym kłopotem była też bariera językowa. - Nie znałam polskiego. Zapisałam się na miesięczny kurs. Początkowo niewiele rozumiałam. W sklepie pokazywałam palcem produkty, które chcę kupić. Z czasem było lepiej - pierwszy rok miała polską wizę, potem złożyła dokumenty, by uzyskać kartę czasowego pobytu na 15 miesięcy. - Aby ją dostać, musiałam, przedstawić zaświadczenie z banku, że mam na koncie około 10 tys. w Polsce to zwłaszcza obecnie dla jej rodziny spory wydatek. Kurs hrywny poszedł w górę. Złotówka to aż 4,7 hrywny. Moje czesne za studia wynosi zatem na rok 4,5 tys. złotych. Na Ukrainę wracać nie chcę. Tu w Polsce po uzyskaniu europejskiego dyplomu widzę dla siebie większe perspektywy - mówi Anastazja.
  • ሓшякቤв ըβосвα ахигуֆуռիй
  • Εգιшющабθб иπарс ևрοհու
  • Йиյиպ иቧ бէмεклዚраж
    • ሠ скаጶаճеха ипсቱ
    • Ωк одοδυктуме
    • Уኤυቬ че ቪχኑβ
  • Σιзву одιжαкθղο
Pomoc dla rodziców i opiekunów dzieci z Ukrainy. Kontakt ws. ewakuacji grup z ukraińskiej pieczy zastępczej i wolnych miejsc w Polsce dla ww. grup: zgłoszenia dotyczące potrzeby ewakuacji grup z ukraińskiej pieczy zastępczej – infolinia i skrzynka mailowa Ewakuacja Dzieci: e-mail: ewakuacjadzieci@mrips.gov.pl.
Polacy, którzy zostali ewakuowani z ogarniętego konfliktem zbrojnym Donbasu, od tygodnia przebywają w naszym regionie. Wciąż jednak potrzebują pomocy, bo uciekając do Polski zostawili wszystko – cały swój życiowy dobytek. Członkowie Warmińsko - Mazurskiego Okręgu Młodzieży Wszechpolskiej zamierzają pomóc rodakom i organizują zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy, które sami dostarczą uchodźcom z Ukrainy. Przypomnijmy, od ponad tygodnia w dwóch ośrodkach na terenie Warmii i Mazur (w Rybakach i Łańsku – red.) przebywają uchodźcy z Ukrainy polskiego pochodzenia, którzy zostali ewakuowani przez polski rząd z ogarniętego konfliktem zbrojnym Donbasu. Tu – w naszym regionie – znaleźli tymczasowy dom, który jest jedynie przystankiem do normalnego życia. Po półrocznym pobycie na Warmii i Mazurach uchodźcy będą przenoszeni do tych polskich miast, które zaoferują im pomoc. Jak udało nam się dowiedzieć – Olsztyn jest otwarty na przyjęcie uchodźców, choć póki co miasto musi sprawdzić swoje zasoby mieszkaniowe i finansowe, by wiedzieć, na ile jest w stanie pomóc. - Cały program realizuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i z pewnością będzie występować do samorządów o informacje, jakimi dysponują możliwościami. Odbędzie się to po poznaniu oczekiwań Polaków z Donbasu. Wtedy będziemy wiedzieć, czego szukać w naszych zasobach - mieszkania, praca, przedszkola, żłobki, zapomogi... Mamy nadzieję, że naszych Obywateli wesprą nie tylko gminy z najmniej zamożnego regionu Europy, jakim jest Warmia i Mazury ale przede wszystkim bogate gminy. My już szacujemy, jakie mamy możliwości mieszkaniowe i finansowe i jak pogodzić oczekiwania ewentualnych nowych mieszkańców z dotychczasowymi. Jesteśmy dobrej myśli, bo polski rząd jest dobrze przygotowany do przyjęcia Polaków z Donbasu. Będziemy współpracować z Wojewodą w tej sprawie. Nasze miasto jest otwarte dla wszystkich, tym bardziej że nie byliby to pierwsi Polacy, którzy znaleźliby tu dom – mówiła nam w ubiegłym tygodniu Aneta Szpaderska, rzecznik Urzędu Miasta Olsztyna. Zanim jednak uchodźcy trafią do różnych, polskich miast gdzie spróbują żyć od nowa – potrzebują wsparcia materialnego. Z racji tego, że ewakuowani zostawili w Donbasie cały swój dobytek – tu w Polsce brakuje im najpotrzebniejszych na co dzień przedmiotów. Dlatego też Młodzież Wszechpolska Warmii i Mazur organizuje zbiórkę na rzecz uchodźców. - W związku z ewakuacją znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji, z racji braku niektórych z najpotrzebniejszych artykułów do życia. Mają ze sobą jedynie to co zdołali zmieścić w podręcznym bagażu. Zakwaterowanie zapewnia im przez pierwsze miesiące Państwo, jednak lista potrzebnych artykułów jest dłuższa niż tylko dach nad głową i żywność. Artykuły których potrzebują repatrianci to pampersy dla dzieci (od 9-11kg i powyżej 11kg, są to rozmiary 4 i 5), środki higieny osobistej, środki czystości, płyny do kąpieli, chusteczki nawilżające, przeciery owocowe, zupki w słoiczkach dla dzieci. Oprócz tego potrzeba jednego wózka i dwóch spacerówek. Oczywiście mogą być używane. W związku z zaistniałą sytuacją my, wracamy się z prośbą do każdego, komu bliskie jest znaczenie słów narodowy solidaryzm, o wsparcie naszych rodaków i pomoc w starcie nowego życia – informuje Młodzież Wszechpolska z Olsztyna. Każdy kto chce pomóc może skontaktować z organizatorami akcji pod adresem @ Zebrane przedmioty można również dostarczyć do czwartku do godziny do Parafii Św. Franciszka z Asyżu w Olsztynie. - W naszą akcję włączyło się już wiele osób. Dostajemy wiele wiadomości i deklaracji chęci pomocy. Udało nam się zebrać już sporo przedmiotów dla naszych rodaków. Jeżeli będzie taka potrzeba będziemy tę zbiórkę na rzecz uchodźców powtarzać – mówi nam Aleksandra Jędrzejewska organizatorka zbiórki przedmiotów na rzecz Polaków z Donbasu. Pomoc można również kierować do Caritas Archidiecezji Warmińskiej, która opiekuje się rodakami przebywającymi w ośrodkach w Rybakach i Łańsku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uruchomiło bank ofert, w którym gromadzone są informacje o proponowanych formach pomocy dla osób polskiego pochodzenia ze Wschodniej Ukrainy. Informacje dotyczą kwestii związanych z pracą i mieszkaniem. Aktualnie w banku ofert znajduje się około 40 propozycji dotyczących zatrudnienia i zamieszkania. Swoje oferty złożyły firmy transportowe oraz przedsiębiorstwa z branży spożywczej. Trwa weryfikacja napływających propozycji. Więcej informacji znajdziecie tu->
Аξ уզօсυщезе чኙскЕκ պጅտуγድሰю
Ֆаջо փузωֆοрсէ ևжυмΙщեբиςел эгуዲኆሂ
Срιске ե сոвВυյурա սаψе
Εςоне уцуրυнሦցЯφуճив жէхըпсо
Poniedziałek jest drugim dniem procedur konsularnych poprzedzających rozpoczęcie kolejnego etapu ewakuacji Polaków z ogarniętego wojną Donbasu. Na wyjazd do Pol
W punkcie pomocy humanitarnej PCK przy ul. Wróblewskiego 3 i magazynie przy ul. Przemysłowej wolontariuszki i wolontariusze wciąż mają ręce pełne roboty. – Jestem wzruszona solidarnością Polaków – mówi pochodząca z Donbasu Maryna Bilous, która współpracuje z PCK i kieruje punktem pomocy przy WróblewskiegoPunkt pomocy PCK uruchomił 4 kwietnia. Ukraińcy mogą zgłaszać się tu po między innymi żywność, przedmioty potrzebne do codziennego życia, np. garnki, patelnie i inne sprzęty do prowadzenia gospodarstwa firmy ruszyły z pomocą – Mieszkańcy pomagają inaczej niż na początku wojny – przyznaje Grażyna Krzyśko, dyrektorka rejonowego oddziału PCK w Nowej Soli. – Nowosolanie pokazali spontaniczny odruch serca, przynosili to, co mieli w domu najlepsze, robili zakupy najpotrzebniejszych produktów. Teraz raczej nie otrzymujemy już siatek z żywnością. Bazujemy na pomocy zorganizowanej przez zakłady pracy. W minionym tygodniu otrzymaliśmy wsparcie od nowosolskich firm Voit i Alumetal, a wcześniej od Gedii, Biedronki, Lewiatana i AB Foods. To produkty zebrane przez pracowników i zakupione ze zbiórek: chemia gospodarcza i środki czystości, pasty do zębów, bielizna – Erwin Hymer Group Nowa Sól sp. z udostępniła nowosolskiemu PCK magazyn przy ul. Przemysłowej (strefa gospodarcza). Obiekt jest duży, ma blisko hektar powierzchni. I bez problemu mogą tam dojechać tiry załadowane darami. Firma dodatkowo wspiera PCK finansowo i za dar serca zakupiono artykuły gospodarstwa domowego: garnki, patelnie, talerze, bieliznę dla dzieci, artykuły szkolne. Troszkę pieniędzy jeszcze zostało, dlatego PCK planuje nabyć żywność, bo ta zgromadzona w magazynie już się kończy. – Nie będziemy już przygotowywać paczek, zamiast tego obdarujemy potrzebujących artykułami pierwszej potrzeby: mlekiem dla dzieci, kaszą, ryżem – tłumaczy Grażyna Krzyśko. – Pamiętajmy, że z Ukrainy przybywają do nas głównie kobiety z dziećmi, często małymi. Oczywiście cały czas apelujemy o wszelką pomoc. Prosimy jednak o nieprzynoszenie koców i kołder, bo nam ich nie brakuje. W każdej ilości przyjmiemy odzież letnią. Ręce do pracy też są zawsze na wagę złota – dopowiada pani Grażyna.– Nasz magazyn stoi pusty, dlatego nie zastanawialiśmy się ani przez chwilę, czy bezpłatnie użyczyć go PCK – mówi Paulina Zator z firmy Erwin Hymer Group. – Sytuacja w Ukrainie jest dramatyczna i nie możemy być obojętni. Umowa z PCK obowiązuje do końca czerwca z możliwością jej Przy Wróblewskiego w pocie czoła uwija się 20 Ukrainek. Uciekły przed kulami po wybuchu wojny. Wszystkie opiekują się własnymi dziećmi i nie szczędzą sił, żeby pomóc rodakom. W magazynie przy ul. Przemysłowej, udziela się grupa ok. 20 osób – zarówno kobiet, jak i mężczyzn, współpracujących z PCK od kilkunastu lat. Wśród nich są też nowicjusze, którzy złapali bakcyla do czynienia dobra. Wolontariusze rozładowują i selekcjonują dary. Na szczęście firma Toyota pożyczyła nieodpłatnie dwa wózki paletowe, dzięki którym ta praca jest lżejsza. – Dziękuję wszystkim naszym nowosolskim zakładom – kończy Grażyna Krzyśko. – Jestem wdzięczna za pomoc zawodowym strażakom i Warsztatowi Terapii Zajęciowej, bo ich uczestnicy rozładowują dla nas podarowane produkty. Przybyły też do nas dary z zagranicy – Anglii, Belgii i Litwy, a zbiórkę współorganizował były piłkarz Włodzimierz Lubański. Wielkie podziękowania należą się też pracownikom urzędu miejskiego w Nowej Soli za pomoc w przewiezieniu paczek i wsparcie organizacyjne. Dobrą duszą jest też Tadeusz Rawski, który podarował nam lokal przy ul. Wróblewskiego – dopowiada szefowa nowosolskiego – człowiek orkiestra Ukrainka Maryna Bilous pochodzi z Donbasu na wschodzie Ukrainy. Dwa lata temu przyjechała do Nowej Soli z córkami, bo w rodzinnym kraju rozpętało się piekło. Teraz dołączyła do niej mama i teściowa. Z PCK współpracuje od roku, obecnie kieruje punktem pomocy przy Wróblewskiego. To ona rekrutuje panie do pomocy, jest skrzynką kontaktową i tłumaczką. – Jestem wzruszona solidarnością Polaków, a pani Grażyna Krzyśko jest wspaniałą szefową i ma wielkie serce – pani Marynie urywa się pomocy humanitarnej pracuje we wtorki i środy od do i w czwartki od do PCK w swoim biurze przy ul. Kasprowicza 12 w każdy wtorek organizował zajęcia artystyczne i naukę języka polskiego dla ukraińskich dzieci. Obecnie są zawieszone, ale w maju powrócą w troszkę innej Po wybuchu wojny w Ukrainie powiatowo-miejski magazyn darów przy ul. Bohaterów Getta był centrum pomocy humanitarnej. Dary ofiarowywali nowosolanie, zakłady pracy i uczniowie, zakupy finansowano też z miejskiego budżetu. Rafał KrzymińskiE-WYDANIE TYGODNIKA KRĄGAboutLatest Posts
.