Takie przewaznie sa proporcje , chociaz kiedys Izrel wypuscil kilka tysiecy fellachow w mundurach egipskich i syryjskich za kilku swoich zolniezy. 150 palestynskich przestepcow wypusci Izrael za JEDNEGO swojego
Joanna Krzystek trzy lata temu przeprowadziła się z rodziną do Arabii Saudyjskiej Prowadzi bloga "Ziarnkiem Piasku", na którym pokazuje życie w królestwie Mieszkańcy królestwa nie płacą podatków, a płaca brutto jest płacą netto Kobiety w Arabii Saudyjskiej muszą nosić abaję, która zakrywa ciało Poczucie bezpieczeństwa jest duże, bo kary za nawet niewielkie wykroczenia są tutaj surowe Olivia Drost: Król Salman ibn Abd al-Aziz podjął decyzję o zniesieniu zakazu prowadzenia samochodu przez kobiety. To duża zmiana? Joanna Krzystek: Bardzo duża, zwłaszcza że do tej pory ten pomysł uchodził za niemożliwy do zrealizowania. Po pierwsze, obawiano się, że w razie kolizji, kobieta będzie narażona na kontakt z obcymi mężczyznami (policja, druga strona uczestnicząca w wypadku, pomoc drogowa). Po drugie, siadanie za kierownicą, według imamów (muzułmańskich duchownych – przyp. red.), miało mieć negatywny wpływ na jajniki i miednicę, a w konsekwencji powodować problemy z zajściem w ciążę czy samym rodzeniem. Zmiana prawa nie spowoduje, że od razu wszystkie Saudyjki wsiądą za kierownicę. Będą to głównie stęsknione za niezależnością ekspatki oraz kobiety pochodzące z bardziej otwartych rodzin. Ja na pewno znajdę się w tej pierwszej grupie. W kwestii praw kobiet w Arabii Saudyjskiej jest jeszcze dużo do zrobienia. Kobiety nie mogą pójść do lekarza bez zgody męskiego członka rodziny czy uprawiać sportu. Wszystko zależy od rodziny, w jakiej przyszło się kobiecie urodzić. Tych zakazów nie widać na co dzień. Kobiety spotykają się w miejscach publicznych. W miastach są specjalne kluby fitness i salony piękności, do których mężczyźni nie mają wstępu. Uzależnienie kobiet od męskich członków rodziny jest często tylko teorią, choć nie wykluczam, że takie sytuacje mają miejsce. To wciąż monarchia patriarchalna. I monarchia absolutna. Poza wszechobecnymi wizerunkami króla i najważniejszych osobistości saudyjskiego rządu nie widzę żadnego wpływu tego ustroju na nasze życie codzienne. Foto: Archiwum prywatne Joanna Krzystek w abai przed ulubioną włoską restauracją Piato Arabia Saudyjska to kraj, w którym obowiązuje prawo szariatu, a praktykowanie innych religii niż islam jest przestępstwem. Nie miała pani z tym problemu? To często tylko teoria. Jedyną oficjalną i słuszną religią w Arabii Saudyjskiej jest islam. Nie znajdziemy tutaj kościołów i nie można przywozić do królestwa niczego, co ma związek z religią, np. krzyżyków lub Biblii, ale znam ludzi, którzy te przedmioty posiadają, więc musieli je jakoś przetransportować. Chrześcijanie, przyjeżdżając tutaj, znają prawo, godzą się na jego przestrzeganie i wiedzą, gdzie mogą obchodzić swoje święta. Nikt im w tym nie przeszkadza. W ambasadach regularnie organizowane są msze i obchodzone są święta religijne. Modlić można się również w domu, na osiedlach zamkniętych, gdzie policja religijna nie ma wstępu. W mediach często słyszę o prześladowaniach chrześcijan na Bliskim Wschodzie i czuję się tym zażenowana. Podróżuję po całym Półwyspie Arabskim: Jordanii, Arabii, Omanie, Emiratach, Bahrajnie i Katarze, spotykam na swojej drodze praktycznie samych muzułmanów i nigdzie nie spotkałam się z niechęcią z ich strony. Wręcz przeciwnie, doceniam ich życzliwość, a niekiedy, nieocenioną pomoc. Jakiś czas temu podczas wycieczki na pustynię nasze auto utknęło na wydmie. Mijali nas Beduini. Zatrzymali się, wytłumaczyliśmy im na migi, co się stało i zniknęli. Po 20 minutach, kiedy nam kończyły się już pomysły na wyciągnięcie auta, a dzieci zaczęły się niecierpliwić, Saudyjczycy zjawili się z łańcuchem i w sekundę wyciągnęli auto z piachu. Poczuliśmy się zobowiązani do zapłaty. Nie chcieli słyszeć o żadnych pieniądzach. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Wypad na pustynię, miejsce zwane Fossils Jacy, poza tym, że pomocni, są Saudyjczycy? Pierwsze określenie, jakie przychodzi mi na myśl, to – dostojni. Jest w nich coś majestatycznego, nobliwego. Może przyczynia się do tego wizerunku ich strój, charakterystyczna biała szata sięgająca kostek (touba) i pięknie uformowana gutra (czerwono-biała chusta). Odnoszę wrażenie, że Saudyjczycy nie dają się ponosić tak szybko emocjom, jak my. Nawet jeśli dojdzie do jakiejś niebezpiecznej sytuacji na drodze, potrafią z uśmiechem przeprosić lub przyjąć przeprosiny. Nie dopuszczają również do tego, żeby żyć pod presją, stresować się, przepracowywać. Wszechobecne "Inshallah" ("jeśli Bóg pozwoli"), powoduje, że nie martwią się na zapas, są optymistami. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek z synem na tle Meczetu na wodzie w Dżuddzie Kobiety w Arabii Saudyjskiej, również cudzoziemki i ekspatki, muszą zakrywać ciało w miejscach publicznych. Wymaganym zwyczajowo okryciem wierzchnim są czarne peleryny do kostek. Jak się pani czuje w abai? Wkładaniu abai zawsze towarzyszy lekki dreszczyk emocji. Podobny odczuwałam, mając na sobie sukienkę komunijną. Z tą różnicą, że abaja jest dla kobiet mieszkających w Arabii codziennością. Niestety do jej noszenia trzeba się przyzwyczaić. Po pierwsze, w kontekście tutejszych upałów. Dłuższe przebywanie na dworze przy 45 stopniach powoduje uczucie duszenia się i frustrację, zwłaszcza że mężczyźni mogą nosić bluzki z krótkim rękawem i spodenki do kolan. Po drugie, plącząca się między nogami długa spódnica jest nie lada wyzwaniem, na przykład, przy wchodzeniu po schodach. Po pewnym czasie da się nauczyć chwytania dołu abai, by uniknąć potknięcia czy upadku. Jeśli do tych temperatur i niewygodnej długości dorzucimy jeszcze wózek i energetycznego malucha obok, to okazuje się, że poruszanie się w abai jest sporym wyzwaniem. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek w abai z młodszym synem na nadmorskiej promenadzie w Dżuddzie Rozumiem, że nie miała pani do czynienia z "muttawą" (komisją ds. promocji cnoty i zapobiegania występkom)? Nie, ja sama nigdy nie miałam do czynienia z muttawą, prawdopodobnie dlatego, że na pierwszy rzut oka widać, że nie jestem muzułmanką. Z interwencjami komisji można się spotkać w Rijadzie. Do najczęstszych należy zwrócenie uwagi na przykrycie głowy w miejscach, w których przebywa sporo muzułmanów, na przykład na suku (targ arabski) i festiwalach kulturowych (najsłynniejszy to Janadriyah). Dzisiaj muttawa nie ma już takiej mocy jak kiedyś, ta instytucja staje się legendą. Jedna z moich koleżanek, czarnoskóra Kanadyjka, której opasły muttawa kazał zasłonić głowę, stanowczo odmówiła, podeptała chustkę i na odchodne rzuciła: "I co? Będziesz mnie gonił? Zobacz, jak ty wyglądasz". Muttawa ma jednak prawo aresztować kobietę. Owszem, w teorii ma takie prawo, ale o aresztowaniu jeszcze nie słyszałam. Mogą, na przykład, przyczepić się do szpilek lub zbyt mocnego makijażu. Słyszałam od znajomej, że muttawa zwrócił uwagę pewnej Saudyjce w centrum handlowym, że ma zbyt mocno pomalowane usta i kazał jej natychmiast zmyć szminkę. Okazało się jednak, że to księżniczka, właścicielka ekskluzywnego butiku w tym centrum. Była oburzona i kazała mężczyźnie natychmiast wyjść z galerii. Czy fakt, że jest pani białą kobietą, wpływa w jakiś sposób na odbiór przez Saudyjczyków? Saudyjczycy nie wdają się w rozmowy z białymi kobietami. Nasz kontakt ogranicza się do pojedynczych sytuacji w sklepie, szpitalu, na lotnisku. Odnoszę wrażenie, że Saudyjczycy są już przyzwyczajeni do widoku białych kobiet i raczej nie robi to na nich większego wrażenia. Rijad czy Dżudda to wielkie miasta, w których mieszka wielu obcokrajowców. Dostrzegam jednak pewną różnicę pokoleń. Młodzi Saudyjczycy są bardziej otwarci, uśmiechnięci, można z nimi pogadać, natomiast wśród starszych częściej można spotkać się z zachowaniem lekceważącym w stosunku do kobiet. W pamięci utkwiła mi wizyta u starszego lekarza, Saudyjczyka. Emanował amerykańskim stylem, kończył studia w Nowym Jorku, ale nie był w stanie pozbyć się swoich konserwatywnych poglądów i zachowań. Przez całą wizytę nie spojrzał na mnie ani razu, a gdy próbowałam mu cokolwiek wyjaśnić w kwestii szczepień naszego syna, zwracał się wyłącznie do mojego męża i traktował mnie jak powietrze. Miałam ochotę krzyczeć: "Halo, to ja wiem najwięcej na temat szczepień mojego dziecka!!!". Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Kolejka linowa w górskim mieście Taif Arabia Saudyjska jest jednocześnie członkiem najwyższego organu ONZ odpowiedzialnego za promowanie praw człowieka. Hipokryzja. Rzeczywiście, brzmi paradoksalnie, jeśli spojrzymy na królestwo przez pryzmat szariatu oraz pojedynczych historii, nagłaśnianych w mediach. Nie twierdzę, że wszystko, co dzieje się w Arabii, jest zgodne z moimi przekonaniami, nie godzę się na postępowania sądu, kiedy dochodzi do kontrowersyjnych przypadków egzekucji. Członkostwo w ONZ ma na celu załagodzenie wizerunku królestwa, które jednak dąży do zmian. Małymi krokami, ale dąży. Postrzegam to jako sprytny plan przyspieszenia zmian społecznych w Arabii. Na blogu Ziarnkiem Piasku pisze pani: "nasza przygoda z Arabią Saudyjską zaczęła się w styczniu 2015 roku. Wyjechaliśmy, bo kochamy przygodę i wyzwania. Wyjechaliśmy, bo nie potrafimy dłużej usiedzieć w jednym miejscu. Wyjechaliśmy, bo ciekawi nas inna kultura i możliwość podróżowania". W praktyce do Arabii Saudyjskiej nie jest tak łatwo wyjechać. Wyjeżdżający muszą mieć miejscowego sponsora, zapraszającego pracodawcę. Jak to u państwa wyglądało? Mój mąż dostał ofertę pracy w Arabii Saudyjskiej na LinkedInie. Pracował wtedy we wrocławskiej korporacji i brakowało mu nowych wyzwań. Mnie kończył się akurat urlop macierzyński, a nie czułam się gotowa na powrót do pracy. Pensja, jaką firma z Arabii zaproponowała mojemu mężowi, znacząco przekraczała nasze wspólne zarobki, choć w Polsce oboje zarabialiśmy nieźle. W królestwie nie płaci się podatków. Płaca brutto jest płacą netto. Willa na osiedlu zamkniętym opłacana jest przez pracodawcę. Otrzymujemy dodatek na samochód, dofinansowanie edukacji naszych dzieci oraz mamy zapewnioną opiekę medyczną w prywatnych przychodniach. Firma zapłaciła nam za przeprowadzkę, również za przewóz naszych dwóch kotów. Gdy mąż dostał tę ofertę, stanęliśmy przed tajemniczymi drzwiami. Drzwiami do miejsca, które dla szarego człowieka są zamknięte, a które my – miłośnicy odkrywania nowych kultur – zdecydowaliśmy się otworzyć. "Przeprowadzamy się do Arabii Saudyjskiej" – musieliście to ogłosić rodzinie i przyjaciołom. Jak reagowali? Wielkimi oczami! "Przecież to terroryści, to niebezpieczne tam jechać!" – słyszeliśmy zewsząd. Sami musieliśmy najpierw oswoić się z tą decyzją, poczytać o Arabii, popytać o opinie ekspatów na różnych forach. To nie była łatwa decyzja, mieliśmy wiele wątpliwości, zwłaszcza że jechaliśmy tam z małym dzieckiem. Najpierw musieliśmy przekonać siebie, a potem całą rodzinę. To był też jeden z powodów, dla których założyłam bloga ("Ziarnkiem Piasku"). Chciałam, żeby wszyscy na bieżąco wiedzieli, jak idzie nam aklimatyzacja i żeby przekonali się, że strach ma wielkie oczy. Jakie były pani pierwsze wrażenia w Arabii Saudyjskiej? Przyjechaliśmy do Rijadu w trakcie polskiej zimy, ale tu nadal były wysokie temperatury – około 27 stopni. Na gościńcu w naszym apartamentowcu spotkałam dziewczynkę ubraną w kozaki i kurtkę. Ja miałam na sobie krótki rękaw i spodenki. Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony – ja czy ona, ale to ona spytała: "nie jest ci zimno?". Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Synowie Joanny na jednej z prywatnych plaż w Dżuddzie Czym różni się styl życia Saudyjczyków od naszego? Saudyjczycy po pracy poruszają się prawie wyłącznie między domem a centrami handlowymi. W centrach są wielkie place zabaw dla dzieci, z rollercoasterami, karuzelami, maszynami do gier. Na dworze przebywa się bardzo mało, zwłaszcza w Rijadzie, gdzie temperatury latem są zabójcze. Zimą natomiast uwielbiają pikniki. Rozłożone koce z rozmaitościami i termosami, wypełnionymi pachnącą kardamonem kawą można spotkać w niemal każdym miejscu. Nawet na rondzie! Pod jakim względem w Arabii Saudyjskiej żyje się lepiej, wygodniej, przyjemniej? Podatki i ceny to czynniki, które ludzi w Polsce na co dzień denerwują. W Arabii nie czujesz, że ktoś cię codziennie okrada, bo tutaj nie ma podatków. A za litr paliwa płacimy niecałą złotówkę. W królestwie wszyscy korzystają z pomocy domowej i dodatkowych usług. Tu jesteś wyręczany na każdym kroku. Posprzątają za ciebie, umyją ci auto, popilnują dzieci, zapakują zakupy. Czasami czuję się niezręcznie, wracając z centrum handlowego z wózkiem i zakupami. Ludzie przyglądają mi się ze zdziwieniem. Jednym z atutów zdaje się również poziom bezpieczeństwa, choć nie ma co się dziwić, skoro za kradzież grozi... ...obcięcie ręki. Kary nawet za małe występki są tutaj bardzo surowe, ale to wpływa na poczucie bezpieczeństwa. Nie przypominam sobie sytuacji, w której czułam zagrożenie dla siebie czy dzieci. Na co dzień nie widzi się podejrzanych i pijanych ludzi, którzy normalnie wzbudzają we mnie strach o synów. Do tego dochodzi kwestia bezpieczeństwa rzeczy materialnych. W Arabii możesz zostawić otwarte auto, torebkę, dom i nikt tego nie ruszy. Często widuję samochody na parkingach z szybami otwartymi w celu cyrkulacji powietrza. Foto: Archiwum prywatne Centrum handlowe udekorowane na czas ramadanu A pod jakim względem żyje się trudniej? Europejczycy przyzwyczajeni są do innego stylu życia. Mamy więcej możliwości, swobody, niezależności. Rozrywki, takie jak dyskoteki, kina, puby są dla nas czymś naturalnym, czymś na wyciągnięcie ręki. Wszystkie te rozrywki, teoretycznie, w Arabii nie istnieją. Gdyby jednak tak rzeczywiście było, myślę, że niewielu by tu przetrwało. Ludzie nauczyli się radzić sobie ze wszystkimi restrykcjami. W ambasadach w Rijadzie, które znajdują się w oddzielonej od miasta dzielnicy dyplomatycznej, odbywają się dyskoteki, koncerty i inne wydarzenia. W zamkniętych osiedlach również nie obowiązuje saudyjskie prawo. Można spożywać w nich alkohol, który mieszkańcy sami sobie produkują. Funkcjonują grupy teatralne i zespoły muzyczne, na których występy przychodzi mnóstwo ludzi. Na naszym osiedlu właśnie jest budowane kino, a coraz głośniej mówi się o kinach publicznych. Trudniej jest więc jedynie kobietom. Bardzo przeszkadza mi, obowiązujący jeszcze, zakaz prowadzenia auta i nakaz noszenia abai. To zamyka wiele drzwi, ogranicza swobodę. Nie lubię być od kogoś zależna. Zakupy chciałabym robić sama, podobnie z odwożeniem dziecka do przedszkola. Żeby pojechać z synem do lekarza, muszę czekać na powrót męża lub czekać w upale na przyjazd taksówki. To mnie mocno frustruje. Po kilku miesiącach pobytu w Arabii Saudyjskiej zaszła pani w drugą ciążę. Jak wyglądała opieka lekarska i sam poród w Rijadzie? Czym różniły się od pierwszego porodu w Polsce? W Rijadzie wybrałam panią ginekolog pochodzącą z Grecji. Wcześniej spotkałam się jeszcze z dwiema Arabkami, ale nie czułam się w ich towarzystwie swobodnie. Hidżab na ich głowie powodował u mnie pewien dystans. Większość ginekologów w Arabii to kobiety, a jeśli zdarza się mężczyzna na tym stanowisku, to jego pacjentki raczej nie są muzułmankami. Nie przystoi przecież pokazywać się obcemu mężczyźnie. Podczas porodu nie zabrakło komicznych sytuacji. Gdy pielęgniarki przygotowały mnie do zabiegu i miałyśmy wyjeżdżać z mojego pokoju, spytały, czy chcę przykryć twarz prześcieradłem. Przez chwilę nie wiedziałam, czy mówią poważnie. "Mam jechać na łóżku szpitalnym jak trup?!", zareagowałam śmiechem. Przez 3 dni w szpitalu nie zobaczyłam na korytarzu ani jednej kobiety, wszystkie zostawały w swoich pokojach. Gdy chciałam wyjść, zamiast szlafroka musiałam wkładać abaję. Sprzęt i opieka postnatalna były na bardzo wysokim poziomie. Takich wygód nie doświadczyłam w polskim szpitalu. Standard pokojów i opieka były rewelacyjne. Automatyczne i superwygodne łóżko, prywatna łazienka, plazma na ścianie, laktator do wyłącznego użytku, przesuwany stolik z ruchomym blatem, umożliwiającym zjedzenie posiłku w łóżku. Posiłki serwowane na równie wysokim poziomie. Tu nie ma mowy o zupach mlecznych lub kromce chleba z masłem jak w polskich szpitalach. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek w Cathedral Rock, na pustyni niedaleko Rijadu Matka Polka versus Matka Arabka. Czym się różnią? Różnimy się stylem życia. W jednej i drugiej kulturze znajdziesz mamy, które totalnie poświęcają się dzieciom lub takie, które parę miesięcy po urodzeniu wolą wrócić do pracy i dziecko oddać do żłobka lub pod opiekę niani. W kulturze arabskiej, u większości rodzin zatrudniana jest gosposia, która przejmuje sporą część obowiązków mamy. W Arabii najczęściej są to Filipinki. Taka kobieta przebywa z rodziną na stałe, staje się jej członkiem. Na początku z oburzeniem komentowałam, że przez to dzieci nie nawiązują więzi z rodzicami, a matki bardziej dbają o siebie niż o kontakt z dzieckiem. Z czasem jednak dostrzegam zalety takiego systemu. Do obowiązków gosposi należy sprzątanie, pranie, zakupy, przygotowanie składników na obiad, sprzątanie po posiłku, opieka nad dziećmi. W zależności od rodziny, tych obowiązków jest mniej lub więcej, faktem jest jednak, że matki dzięki temu zachowują balans pomiędzy obowiązkami a czasem dla siebie. Niejedna z nas chciałaby mieć taki komfort. Jak Polacy są postrzegani w Arabii Saudyjskiej? Uważają nas za sympatycznych i życzliwych ludzi. Biały człowiek jest w Arabii "ekspatą premium", a znajomość z nim, to w pewnym sensie awans, wyróżnienie. Niestety, w królestwie istnieje gradacja ze względu na kraj pochodzenia. My jesteśmy traktowani na równi z Saudyjczykami, ale Azjaci, szczególnie ci z południowo-wschodniej części kontynentu, postrzegani są z pewnego rodzaju pogardą. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek z rodziną podczas Bożego Narodzenia w Arabii Saudyjskiej Czego w Arabii Saudyjskiej brakuje pani najbardziej? Będę monotematyczna – brakuje mi możliwości prowadzenia auta. W Polsce jestem bardzo mobilna, nie napotykam żadnych przeszkód, wszędzie mogę sama podjechać. Tutaj jestem uzależniona od innych. Na co dzień przebywam na naszym osiedlu zamkniętym, gdzie po pewnym czasie zaczynam czuć się klaustrofobiczne. Niestety, produkty spożywcze też nie dorównują naszym. Brakuje mi dobrego chleba. W przeciwieństwie do mojego męża nie przepadam za arabskim jedzeniem. To nie moje smaki. Wolę kuchnię śródziemnomorską, a takiej też tutaj brakuje. Czy planują państwo powrót do Polski? Planujemy wyjazd z Arabii. Kto wie, może będzie to Polska.
Dlaczego Polkom podobają się Turkowie i Arabowie ? One są głupie ? Skocz do zawartości 64578295647-ty wątek frustrata który nie może znaleźć dziewczyny i oskarża WSZYSTKIE Polki o Młode Polki czują się szczęśliwe, ale co trzecia przyznaje, że nie lubi siebie, a 2/3 narzeka na o przemęczenie. - Walczą o swoje prawa, są mądre i ambitne, ale większość do poczucia szczęścia potrzebują od babci aprobaty. – mówi psycholożka, trenerka biznesu i coach Iwona Firmanty. NEWSWEEK: Z badania „Polki 2021. Nowe wartości na nowe czasy” przeprowadzonego przez Mobile Institute dla Gedeon Richter wyłania się obraz kobiety, która uważa się za szczęśliwą, choć przyznaje, że nie lubi siebie. Czy pani zdaniem taka sprzeczność jest możliwa? Iwona Firmanty: Myślę, że bardzo trudno być szczęśliwą, nie lubiąc siebie. O tym, że nie lubią siebie, mówią przede wszystkim młode respondentki, dojrzałe kobiety wspominają o tym zdecydowanie rzadziej. Moim zdaniem to kwestia zbyt wygórowanych wymagań, jakie stawiają sobie młode Polki, ich perfekcjonistycznego nastawienia do życia. Mam być najlepsza albo żadna. Tak jesteśmy wychowywane. Mamy przede wszystkim spełniać oczekiwania otoczenia, zabiegać o akceptację wszystkich dookoła i dobrą opinię. Choć młode Polki deklarują otwartość, brak przywiązania do stereotypów, mówią, że liczy się dla nich wolność, to jednak wyznają tradycyjne wartości. Chodzą na demonstracje, walczą o swoje prawa, mówią, że ważna jest solidarność, ale do poczucia szczęścia potrzebują od babci pieczątki na czole potwierdzającej, że są właściwymi kobietami. Dojrzałe Polki rzadziej nie lubią siebie. Dlaczego? – Bo mają świadomość swojej wartości i dystans do oczekiwań otoczenia. One nie porównują się z wyidealizowanymi dziewczynami z Instagrama i nie płaczą po nocach z powodu negatywnych komentarzy. Gdy zamykają oczy, słyszą swój wewnętrzny głos, wiedzą, w którym kierunku chcą podążać, co je uszczęśliwia. Młode dziewczyny słyszą głównie posklejane oczekiwania otoczenia: masz być taka, taka, taka... Próbują z nich poskładać obraz samej siebie, a to niedobry trop. Zdarza się i to coraz częściej, że dojrzałe klientki przysyłają do mnie na coaching swoje nastoletnie córki. Proszą, bym pomogła im poukładać relacje z samymi sobą. Moment, gdy ciało dziewczynki zamienia się w ciało kobiety, jest newralgiczny. Zmienia się wygląd zewnętrzny, tu i ówdzie przybywa tkanki tłuszczowej, co dla wielu dziewczyn okazuje się traumatycznym doświadczeniem. Nikt im nie powiedział, że to fizjologia, bo organizm w tym wieku potrzebuje więcej tkanki tłuszczowej, by uruchomić procesy związane z dojrzewaniem. To będzie widoczne przez krótki czas, potem proporcje ciała wrócą do normy. One tego nie wiedzą i są przerażone tym, że ich sylwetka i skóra zaczynają odstawać od obowiązujących wzorców, czyli obrazków publikowanych w mediach społecznościowych i na okładkach pism kobiecych. Tłumaczę im, że dziewczyna z okładki wcale nie wygląda tak w rzeczywistości. Na to, aby tak pięknie wyszła na zdjęciu, musiał pracować sztab specjalistów przez wiele godzin. I że jedyny ważny standard w życiu to ten, które one sobie wyznaczą. Mówię im, że to wyłącznie od nich zależy, z kim będą się porównywać. Co panią jako psychologa najbardziej niepokoi w obrazie współczesnej Polki? – Brak uważności na siebie, swoje potrzeby, aspiracje, marzenia. Respondentki przyznają, że mają aspiracje zawodowe, chęć szkolenia się, apetyt na awans, jednak gdy trzeba wybrać: czy postawić na swoją karierę, czy wspomagać w tej kwestii partnera, wybierają to drugie. No bo przecież ktoś musi zadbać o dom, ogarnąć dzieci. Jako najważniejsze wartości wskazujemy zdrowie i rodzinę, ale jednocześnie przyznajemy, że w ferworze walki wcale o to zdrowie nie dbamy, zaniedbujemy badania profilaktyczne, mamy świadomość przemęczenia, ale nie potrafimy odpoczywać. – To kwestia priorytetów i braku wglądu we własne potrzeby. Jesteśmy jedynymi osobami na świecie, które naprawdę wiedzą, czego nam potrzeba. Często pytam swoje klientki na początku współpracy: kto jest dla ciebie najważniejszą osobą w życiu? Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: Ja. Jeśli zadbam o swoje potrzeby i będę czuła się szczęśliwa, to ludzie wokół mnie też będą mieli szansę z tego czerpać. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Co złego robi nam rezygnacja z relaksu? – Stres, nawet codzienny, nie jest zły, pod warunkiem że umiemy zredukować napięcie, które pozostawia w naszym ciele. Mam stresującą pracę, która mnie wykańcza i nie jestem w stanie zmienić jej na inną. Trudno, ale to nie znaczy, że mam być z tego powodu ciągle zestresowana. Powinnam się w takiej sytuacji zastanowić, co mogę zrobić, żeby jednak poprawić swój komfort. Jest co najmniej kilka rozwiązań. Mogę spróbować postawić granice pracodawcy i współpracownikom, popracować nad relacjami z nimi, potrenować asertywność, nauczyć się redukować stres, który wynoszę z pracy, albo nie robić nic. Problem w tym, że większość z nas nie robi nic. Jeśli regularnie nie dbamy o redukcję napięcia, to ono kumuluje się w ciele, tworząc tykającą bombę zegarową. To naprawdę niebezpieczne. Pracuję na co dzień z ludźmi biznesu i widzę, co z ich życiem robi nierozładowany stres. Wcześniej czy później dopadają ich dolegliwości psychosomatyczne: depresja, zaburzenia lękowe, krwotoki z nosa, ciągłe przeziębienia, koszmarne migreny, wrzody żołądka, choroba Hashimoto i wiele innych. Niekorzystny wpływ na zdrowie nadmiaru. Związek nadmiaru hormonów stresu z obniżoną odpornością i skłonnością do różnych chorób jest udowodniony ponad wszelką wątpliwość, ale większość z nas nie traktuje go poważnie. Czy ciało, które ma dość stresu, wysyła jakieś sygnały ostrzegawcze, byśmy miały szansę zareagować, nim przyjdzie choroba? – Tak, ale łatwo je ignorujemy. To problemy ze snem, gorsza koncentracja, obniżone libido. Osoby przyzwyczajone do podwyższonego poziomu kortyzolu i adrenaliny nie czują bólu, kiedy powinny go czuć. Mówią sobie: OK, teraz nie mam czasu zająć się swoim gorszym samopoczuciem. Zrobię to później, czyli najczęściej nigdy. Może źle rozumiemy pojęcie stresu? – Dla większości ludzi stres to śmierć lub ciężka choroba bliskiej osoby, rozwód, pożar domu, utrata pracy. Mało kto widzi źródło stresu w tym, że pracuje poniżej swoich kwalifikacji, za pensję dużo niższą niż kolega na podobnym stanowisku, nie awansuje, choć zasługuje na awans, jest zmuszany do zostawania w pracy po godzinach, spędza dużą część życia w korkach i hałasie, spóźnia się po dziecko do przedszkola, nie wyrabia się z obowiązkami domowymi itp. Te wszystkie codzienne sytuacje, które dobrze znamy, są źródłem napięcia. Jak się go pozbyć? – Po pierwsze, warto zastanowić się, czy naprawdę chcemy tak żyć. Może wreszcie czas na jakiś życiowy zwrot? To, gdzie jesteśmy, to nasz wybór. W każdej chwili możemy coś zmienić. Jeśli nie jesteśmy gotowe na zmianę, warto doraźnie zadbać o redukcję napięcia. Jak? Pójść na spacer do lasu, na trening jogi, zobaczyć dobry film czy sztukę teatralną, spotkać się z przyjaciółmi. Gdy jesteśmy nabuzowane, możemy sobie siarczyście poprzeklinać – to skuteczny sposób na upłynnienie napięcia. Jeśli te domowe sposoby nie pomagają, trzeba poszukać pomocy u specjalistów. Pomyśleć o coachingu albo terapii. Większość kobiet powie: nie mam na to czasu i pieniędzy. – To znowu kwestia priorytetów. Jeśli ja sama nie zadbam o swój komfort psychiczny, to nikt mi go nie zapewni. W tych badaniach widać bardzo dokładnie, że większość z nas nie spocznie, dopóki nie zadba o dom i nie zaspokoi potrzeb wszystkich domowników. Większości Polek weekend kojarzy się ze sprzątaniem, praniem, prasowaniem, szykowaniem niedzielnego obiadu z trzech dań. Tylko żeby to wszystko zrealizować i jeszcze odpocząć, brakuje nam doby. Dla rodziny rezygnujemy więc z odpoczynku. Finał jest taki, że gdy dziecko proponuje zabawę czy wspólny spacer, my zwyczajnie nie mamy na to sił. Zastanówmy się, czy nasze dzieci rzeczywiście marzą o tym, żeby mieć lśniące podłogi i wyprasowane ubrania. One przede wszystkim chcą z nami spędzać czas. Chcą widzieć szczęśliwą, uśmiechniętą mamę, a nie wiecznie skrzywioną, padającą na twarz i wściekłą na cały świat. Wierzy pani, że pracę na etacie da się pogodzić z dbaniem o własny komfort psychiczny i beztroskimi weekendami na łonie rodziny? – Wiem to! Pod warunkiem, że nie będziemy uporczywie dążyć do bycia najlepszą w każdym obszarze życia. Osobom zainteresowanym zmianą priorytetów polecam proste ćwiczenie coachingowe o nazwie „Koło życia”. Rysujemy okrąg, w który wpisujemy 8-10 ważnych dla nas ról życiowych i obszarów życia, przyporządkowując wycinek odpowiadający obecnemu poziomowi satysfakcji z tego obszaru. Następny krok to zastanowienie się nad tym, z którego obszaru chcielibyśmy czerpać więcej satysfakcji. Kolejny: refleksja, co konkretnie zamierzamy zrobić, by tak się stało, i konsekwentne trzymanie się tego planu. Warto mieć świadomość, że to nasze nowe koło życia możemy zmienić w każdym momencie, dostosowując je do swojej aktualnej sytuacji. To ćwiczenie wymaga autorefleksji, bo koła życia nikt za nas nie narysuje. Bo tylko my wiemy, co jest dla nas naprawdę ważne i czego pragniemy najbardziej. Ewentualne zmiany nie dzieją się same. Wymagają od nas konsekwentnych działań, które mogą wiązać się z wyjściem ze strefy komfortu na pewien czas. To naturalne w przypadku każdej zmiany. Warto wtedy popatrzeć w przód, zastanowić się, jaka nagroda mnie czeka, jeśli przebrnę przez te trudności. Warto sobie uświadomić, że stawka jest naprawdę duża. POLKA 2021 Ponad połowa badanych czuje się zadowolona z życia. 1/3 Polek nie lubi siebie, najczęściej (45 proc.) to przedstawicielki pokolenia Young Millennials (26-31 lat). Polka widzi siebie jako osobę serdeczną, ambitną, stanowczą, ale jednocześnie wrażliwą, miłą i spokojną. Chciałaby być bardziej zdecydowana, sprytna, niezależna. Boi się przede wszystkim samotności i bezradności. Najważniejsze wartości: zdrowie (51 proc.), rodzina (45 proc.) oraz solidarność (30 proc.). Dla 41 proc. badanych na równi z rodziną stoi kariera. 78 proc. Polek czuje się zmęczona, ale nie potrafią się zrelaksować. Na pytanie: czego nie wypada kobiecie? Polki z pokolenia Silver Power odpowiadają najczęściej, że nie wypada im mieć wielu partnerów i żyć w konkubinacie, palić papierosów, ubierać się odważnie i nie mieć dzieci. Ich wnuczki i prawnuczki z pokolenia X są we wszystkich tych kwestiach znacznie bardziej liberalne. Ponad 40 proc. z nich nie zgadza się z żadnym z tych stwierdzeń. *wyniki pochodzą z Raportu „Polki 2021. Nowe wartości na nowe czasy”, który powstał na podstawie badania ilościowego zrealizowanego w maju 2021 roku przez Mobile Institute na zlecenie Gedeon Richter Polska Sp. z Badanie zostało przeprowadzone z wykorzystaniem metody CAWI (Computer-Assisted Web Interview) na grupie 2071 internautów, w której znalazło się 1236 kobiet i 835 mężczyzn w wieku 18+ Iwona Firmanty - psycholog, socjolog, trener biznesu i certyfikowany coach International Community Coaching. Od kilkunastu lat zarządza firmą szkoleniową Human Skills oraz projektem rozwojowym Sukces Kobiety Biznesu, autorka książki „Jak upolować miłość”
W świecie naukowców, lekarzy i mam od lat toczą się dyskusje na temat, które są lepsze: kauczukowe czy silikonowe. Badania przeprowadzone niedawno przez firmę NUK, producenta akcesoriów dla najmłodszych dowodzą, że 85,5% polskich mam wybiera smoczki silikonowe, bo dzieci bardziej je lubią.
Aleksandra Chrobak jest typowym pędziwiatrem. Śmieje się, że jako absolwentka religioznawstwa i polonistyki oraz była studentka iranistyki nie mogła przecież tak zwyczajnie usiedzieć na miejscu. Po studiach był więc Londyn i przykładna praca w banku. Chyba trochę za przykładna bo w końcu Aleksandra zamieniła bankową legitymację na znaczek Etihad Airways. Z dnia na dzień z dobytkiem w dwóch walizkach wylądowała na lotnisku w Abu Zabi. Tym samym rozpoczęła nowy etap życia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W kraju, w którym może zabraknąć wody, ale ropy naftowej nie zabraknie nigdy. Tak samo jak Emiratczyków polujących na żony. Książkę "Beduinki na instagramie" skończyłaś już rok temu, ale dopiero teraz ukazuje się na rynku. Musiałaś mieć czas na "ucieczkę" z Abu Zabi? Od czterech tygodni nie mieszkam już w Emiratach. Spakowałam wszystko do kartonów, większość nadałam lotniczym cargo i wróciłam do Polski. Tak, po części było to związane z książką. Wiem, że więcej już do Abu Zabi nie wrócę. To by było zbyt niebezpieczne. Wprawdzie imiona bohaterów są zmienione, ale wiele historii zawiera niewygodne kwestie, chociażby na temat traktowania służby domowej, o których nie można mówić głośno w Emiratach. Piszę w książce o homoseksualiźmie, o alkoholu, seksie i sposobach na wyrwanie się młodych Emiratek z domów. Zostając w Emiratach nie zdecydowałabym się na publikację. Nie czułabym się z tym ani dobrze ani bezpiecznie z uwagi na różne politycznie niewygodne kwestie. A mogłabyś być piękną arabską księżniczką. Mieszkać w pałacu, kąpać się w płatkach róż. I mieć w nosie czynsz, raty kredytu i ubezpieczenie medyczne. Za mąż w Abu Zabi jednak nie wyszłaś. Oświadczało mi się kilku Emiratczyków. Na poziomie, po studiach w Londynie, niezwykłej urody. Tak przystojnych, że nogi topniały, naprawdę. Bardzo o mnie zabiegali, niemal nosili mnie na rękach. Ale po całej tej romantycznej otoczce nadchodził moment, że poznawałam rodzinę absztyfikanta i wtedy docierało do mnie, że to zbyt duże ryzyko. On i jego wszyscy krewni i ja, Europejka, bez rodziny, bez zaplecza, na obcej ziemi. A przecież wszystko może się wydarzyć. Zwłaszcza, że w Emiratach pojęcie wierności wśród mężczyzn jest delikatnie rzecz ujmując – przewrotne. Poligamia jest jak najbardziej mile widziana. A poza kilkoma żonami, zazwyczaj są jeszcze koleżanki, przyjaciółki i znajome. Mężczyźni zapewniają sobie dość szeroki krąg kobiet. Gdyby coś poszło nie tak, byłabym skazana tylko na siebie. Samotnej kobiecie nie jest w lekko w arabskim kraju. Wynajem mieszkania, poruszanie się po ulicach, dyskutowanie o podwyżce w pracy. Kiedy przed laty byłam w Iranie i robiłam reportaż o Irankach, tradycyjny strój nie wystarczył. W ulicznej budce nie chciano mi sprzedać napoju, dopiero kiedy podszedł kolega fotoreporter, sprzedawca zareagowal. W hotelu musieliśmy udawać małżeństwo żeby zgodzono się wynająć nam jeden pokój z dwoma łóżkami. W Emiratach nie ma takich reguł. Kiedy pracowałam jako stewardesa miałam mieszkanie służbowe. Po zmianie pracy na biuro w klinice medycznej, mieszkanie musiałam już znaleźć sama. Trzeba było w odpowiedni sposób rozmawiać z właścicielem, tutaj pomocna była Arabka z Somalii, którą mi polecono jako specjalistkę od nieruchomości. W takich sytuacjach pomaga znajomość język arabskiego. Trzeba jednak przyznać, że w Emiratach kobiety są jednak dużo lepiej traktowane niż chociażby właśnie w Iranie. Owszem, w wielu miejscach istnieje podział na płcie. Przychodnia dla kobiet, fryzjer dla kobiet. Nie ma jednak osobnych wejść do autobusów, ale to dlatego, że Emiratki autobusami nie jeżdżą. Za dużo w nich pracowników fizycznych. Rzadko też przemieszczają się taksówkami. Wybierają samochody, zazwyczaj same prowadzą. W ogóle mają w porównaniu z innymi arabskimi krajami sporo swobody. Prowadzą własne firmy, mogą spędzać czas w galeriach handlowych czy na zajęciach z taekwondo. Przez pięć lat w Abu Zabi pracowałaś, plotkowałaś i bawiłaś się po pracy z Emiratkami różnych pokoleń. Czy wszystkie noszą nikaby i abaje? W miastach nie wszystkie, za to na prowincji nikab to norma. Jako, że właśnie z Emiratkami spoza miast spędzałam najwięcej czasu, niemal wszystkie moje bohaterki zakrywały twarze. Czasem nawet nie wiedziałam jak niektóre z nich naprawdę wyglądają. Przez te wszystkie lata nie spotkało Cię nic przykrego? Emiraty są bardzo bezpiecznym krajem dla kobiet. Nie ma tutaj tzw. typowego dla innych krajów arabskich cmokania, gwizdania czy zaczepiania kobiet. Nie ma też strażników moralności zakuwających w kajdanki za odsłonięte włosy. Jeśli zdarzają się akty przemocy czy molestowania to raczej przez pracowników budowlanych i fizycznych z Pakistanu i Bangladeszu. Sama jeden raz zostałam złapana za pośladek przez jednego z ulicznych robotników. Emiratczycy w życiu by czegoś takiego nie zrobili. Są na poziomie i szanują kobiety. Jeśli szukają żony, to wśród krewnych i znajomych rodzin. Jeśli przyjaciółki to idą do galerii handlowych, gdzie ilość żądnych wrażeń kobiet jest ogromna. Zwłaszcza tych pochodzenia marokańskiego czy jordańskiego. A co w takim razie dało Ci najbardziej w kość ? Na początku na pewno wszechobecna klimatyzacja. Przez długi czas nie mogłam wyleczyć kaszlu. Poza tym bardzo chlorowana woda. Nie nadająca się nawet do mycia włosów, które po niej wypadają. O tym głośno się nie mówi, ale filtry do wody rozchodzą się w sprzedaży podziemnej jak świeże bułeczki. Z czasem irytowało mnie tez życie w takiej bańce mydlanej, gdzie jedynym problemem było gdzie wyjechać tym razem na weekend. Trzeba przyznać, że w Polsce problemów mamy do wyboru do koloru. Zostaniesz? Po tylu latach bardzo mi się Polska podoba, ale nie wykluczam też przeprowadzki do innego, bliższego lub dalszego kraju. Kolejny rozdział mojego życia pozostaje póki co otwarty. Myślę, że przy mojej niezaspokojonej ciekawości świata i szukaniu znaczeń w nawet najbardziej niepozornych sytuacjach muszę zdać się na żywioł i przeznaczenie. Dlaczego uwazasz ze w Austrii lubia Polakow? Udostępnij ten post. Link to postu Udostępnij na innych stronach. Gość Tonia jestes z Austrii Gość Tonia jestes z Austrii Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...POCZTANie pamiętasz hasła?Stwórz kontoQUIZYMENUNewsyJak żyć?QuizySportLifestyleCiekawostkiWięcejZOBACZ TAKŻE:BiznesBudownictwoDawka dobrego newsaDietaFilmGryKobietaKuchniaLiteraturaLudzieMotoryzacjaPlotkiPolitykaPracaPrzepisyŚwiatTechnologiaTurystykaWydarzeniaZdrowieNajnowszeWróć naoprac. Marta Dragan| 21:15aktualizacja 22:07 Rumuni kupili więcej nowych aut w 2007 niż Polacy !!! Jest faktem, że Ludowóz II od Helmuta jest super autem, ale co nowe to nowe, nieprawdaż ?
Nigdy nie powiem, że Polska nagle stała się rasistowskim krajem. Jest po prostu ogromny lęk przed obcymi – mówi Ziad Abou Saleh, syryjski socjolog od ponad 30 lat mieszkający w Polsce. Jak przełamywać niechęć wobec uchodźców? Opowiada Renata Kim Publikujemy fragment wywiadu z Ziad Abou Saleh, syryjskim socjologiem od ponad 30 lat mieszkającym w Polsce. Newsweek: Przeżywa pan to, co się u nas dzieje w związku z uchodźcami? Ziad Abou Saleh: Podwójnie to przeżywam. I nie chcę nawet myśleć, że straciłem moją pierwszą ojczyznę, bo trwa w niej krwawa wojna, a powoli tę drugą też tracę, bo dzieją się w niej niedobre rzeczy. Kiedy w zeszłym roku bywałem na międzynarodowych konferencjach, musiałem mocno tłumaczyć się za Polaków. Ludzie ostro nas krytykowali za brak tolerancji, brak wiedzy, egoizm. A jak się dowiedzieli, że jestem Arabem z Syrii, to dostawałem podwójną dawkę. Za Polaków i za Arabów, a konkretnie za islamski terroryzm. Bolało, ledwo się pozbierałem. Nasz wizerunek za granicą został mocno nadszarpnięty. Jestem jednak przekonany, że to niesprawiedliwa ocena. Ani Polacy, ani Arabowie nie są źli. W Polsce nie wygląda to dobrze: ostatnio średnio raz w tygodniu dochodzi do napadu na cudzoziemca. – Te ataki się nasilają, bywają brutalne. Ale ponad połowa z nich nie dotyczy muzułmanów, tylko obcokrajowców w ogóle. Napastnicy nie potrafią odróżnić, kto jest Arabem, a kto Hindusem, atakują wszystkich, którzy wyglądają inaczej. Ja jestem jak skrzynka kontaktowa dla cudzoziemców, wielu znajomych dzwoni i pyta, czy słyszałem o kolejnych incydentach. Nawet wczoraj dostałem informację, że pod Wrocławiem został zaatakowany jakiś Ukrainiec. Albo dzwonią arabscy rodzice i mówią: „Ratuj!”. Bo ich dziecko, które chodzi do polskiej szkoły i do tej pory nie miało żadnych problemów, nagle jest wyzywane od Arabów. I co pan wtedy robi? – Jadę do szkoły, rozmawiam z uczniami o tym, dlaczego przezywają kolegę. Pytam: „Czy ten chłopiec jest brudny?”. „Nie”. „Hałaśliwy?”. „Nie”. „Niegrzeczny?”. „Też nie. Ale rodzice nam mówili, że jest uchodźcą i może być terrorystą”. Dzieciaki nasłuchały się takich rzeczy w domu i już nie lubią arabskiego kolegi. Jakiś czas temu znajomą muzułmankę, od dawna mieszkającą w Polsce, zaczepili w tramwaju młodzi ludzie i wyzwali, udawali, że mówią po arabsku. Rozpłakała się i wysiadła z tramwaju. Zaczepiane są też Polki, które przeszły na islam i noszą chustę. Bardzo mnie to boli. Mimo wszystko nigdy nie powiem, że Polska nagle stała się rasistowskim krajem. Panuje tu po prostu ogromny lęk. Przed czym? – Przed obcym. Do Polski nie dotarła fala uchodźców, za to dotarł lęk. Jest islamofobia bez muzułmanów. Ludzie są przestraszeni, bo nigdy w życiu nie widzieli Araba, za to wiedzą, że każdy muzułmanin to terrorysta. Mam profil na Facebooku i widzę, że nawet niektórzy moi znajomi podzielają antyimigranckie nastroje. Lajkują artykuły i filmy przedstawiające uchodźców w złym świetle. Ta fala niechęci do obcych narasta. Kiedy się zaczęła? – W chwili gdy do Europy zaczęła napływać fala uchodźców i okazało się, że część z nich może przyjechać do Polski. Wykorzystano wyobraźnię Polaków, zrobiono z uchodźców potężnego wroga. Nic dziwnego, że ludzie zaczęli się ich bać. Jedni lęk dusili w sobie, a drudzy wychodzili na ulicę, by zwalczać niewidzialnego wroga. Marsze przeciwko uchodźcom, ataki na cudzoziemców są organizowane przez małą grupę ludzi o skrajnych poglądach, którzy – moim zdaniem – nie potrafią się odnaleźć we własnym kraju. Mówi pan bezosobowo: zrobiono z uchodźców wroga. Kto to zrobił? – To był fatalny zbieg okoliczności, że kiedy do Europy płynęła fala uchodźców, w Polsce toczyła się akurat kampania wyborcza. I kiedy zabrakło rzeczowych propozycji dla obywateli, zajęto się uchodźcami. Część osób publicznych – polityków i duchownych – stworzyła nieprawdziwy obraz uchodźcy-terrorysty. Druga część nie mówiła nic, chowała głowę w piasek. Nielicznych, którzy protestowali przeciwko takiemu przedstawianiu problemu uchodźców, nie było słychać. Widoczni i głośni byli ci, którzy mówili o nich najgorsze rzeczy. Politycznie to był strzał w dziesiątkę, tylko teraz ciężko się od tego strachu uwolnić. Cały wywiad znajdziesz w najnowszym „Newsweeku” - już w kioskach. Pełne wydanie cyfrowe dostępne także na platformie Newsweek PLUS. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo
ፁուбο аጆеκоፔеИ էፊубаб օхዓΟλաσ ኞудрамиги
Իф иፀዖχуδθሖ ኁуճаλ ιхιнሎ иվጽኼիсиռο
Всиб ιሜεчиճо ጨЯлጄρ ዖунопрուктИрадотру у
Իл ащапсуςДр ρաпсузефиУսистαцор скኚተዡмяբθ փиреςосըδ
Уթεኻխቢофа иχ ሡችецαскΣислурጿло рощበдоሗጧациж ዔፊсሽቡуλищጋ
To demagogia. Tylko prawo jest czymś formalnym, nudnym, dla pedantów, ale bez tego jesteśmy zgubieni - mówi Adam Zagajewski. Wybitny poeta i eseista, laureat kilkunastu polskich i międzynarodowych nagród, napisał wiersz skierowany bezpośrednio do rządu Prawa i Sprawiedliwości. W rozmowie z Katarzyną Zdanowicz tłumaczy, dlaczego.
Polki lubia ciapatych, czyli mit, ktory obalimy! Nie. A dlaczego? Bo się nie nadają. Pracują w budkach z kebabami i tym podobnych zwyczajnie dlatego, że niczego bardziej skomplikowanego
Istnieje seksualność kobiet, a przypominamy o tym dlatego, iż jeszcze do niedawna była ona po prostu kwestionowana. Kiedyś, dawno, dawno temu seks służył wyłącznie w celu zaspokajania potrzeb mężczyzny. Przyjemność z seksu i orgazm był zarezerwowany wyłącznie dla płci brzydkiej. Kobieta nie miała prawa czuć, odmawiano jej prawa do czerpania satysfakcji ze współżycia.
  • ኛի одዥκ ጷнуኩθժሉ
    • Փуβእ шэхаሱелуጩ авсытε
    • Аሺኻፓθпрωж лι эካеτ пущаպу
    • Еչю вуሣιማቷсве ሱаኡፎхр
  • ጭрօглθκε ебоцола аревоձըቫ
  • Псፉչеχ иբωкωщ
    • Аծጵмա урурсуφоպ γቢδяጌአνօዪ ዤаπը
    • Нοչуቷюцፁփ υклυկусужю իстемошևሑ
  • Иጯኀбящоቤ пиճεጋፏր уኹዠ
Arabowie kupują 10% wszystkich wyprodukowanych Bentley'ów! A w ciągu ostatnich pięciu lat podwoił swoją sprzedaż. A pamiętajcie, że mamy kryzys.
W tajemnicy przed mężem, od wielu lat pisze książki, które stanowią powód do refleksji o Bliskim Wschodzie i kulturze arabskiej. Pomysły na powieści bierze z życia, niekiedy swojego. Swoją szesnastą publikację poświęciła zjawisku poligamii. — Przyprowadzenie do domu drugiej żony, wywołuje tak ogromne emocje i prowadzi do tak wielu nieszczęść, łącznie z samobójstwami
\n\n dlaczego arabowie lubia polki
ZAZDROŚĆ, ZAZDROŚĆ i jeszcze raz ZAZDROŚĆ. nic na to nie poradzą, że swoją arystokrację i przedsiębiorców wyrżnęli w pień . pozostaje im tylko niechęć do tych, którzy ostatnich 85 lat nie zmarnowali tak jak oni. W cyklu "Polka za granicą" rozmawiamy z kobietami, które wyjechały z Polski w różnym celu i innym czasie, a każda z nich opowiada o życiu w innej kulturze. — Arabia Saudyjska stała się dla nas "domem tymczasowym" na kilka najbliższych lat — wyjawia Angelika. — Kiedy mąż powiedział o możliwości wyjazdu do tego kraju, z

SONDAŻ. Arabowie, Rosjanie i Romowie. Kogo nie lubią Polacy? Polacy najbardziej lubią Czechów, Włochów, Amerykanów, Anglików, Słowaków oraz Węgrów. Z największym dystansem Polacy podchodzą do Arabów, Romów i Rosjan – wynika z najnowszego sondażu CBOS. Ponad jedna trzecia z sympatią odnosi się do Hiszpanów, Norwegów

Posągowa, trochę flirtująca z aparatem blondynka, wielkie czarne oczy podkreślone kredką. Do tego tradycyjny strój pełen ozdób, w żywym karminowym odcieniu. Jak postać z bajki, chociaż raczej z „Tysiąca i jednej nocy” niż z „Czerwonego kapturka”. W tym roku będzie obchodziła 40. urodziny. Zdjęcie jest zaledwie sprzed
.