Na początek słowo wyjaśnienia - nie wiem, czy tytułowe powiedzonko (motto, a może i sentencja) nadal obowiązuje na siłce i wśród młodzieży (tej prawdziwej, bo ja też ciągle się sobie wydaję młodzieżą, a tymczasem latka lecą i już chyba nie bardzo się zaliczam do tej grupy...). W każdym razie nadal należy do moich ulubionych (bo jest niemal uniwersalne! ponadczasowe! zawsze aktualne!) i ładnie mi pasuje do dzisiejszych przemyśleń. A zatem - do dzieła! Jeżeli jakiś Bartuś albo inny Kubuś budzi się pewnego dnia i stwierdza, że chciałby jednak wyglądać nieco lepiej, niemal od razu wie, co należy zrobić, aby rzeczony cel osiągnąć. Po pierwsze, trzeba zacząć pakować - krok pierwszy: zorientować się, gdzie pakują kumple (zakładamy, że nasz Tomuś czy Przemuś jeszcze tego nie wie), krok drugi: poćwiczyć trochę w domu, żeby potem nie było siary (czy jeszcze ktoś tak dzisiaj mówi?), krok trzeci: zaopatrzyć się w elegancki dresik i wkroczyć w prawdziwy świat siłki - czyli świat prawdziwych mężczyzn (w przypadku niektórych musi minąć jeszcze kilka lat, ale przecież piętnastka na karku to już jest coś). Po drugie należy zmienić dietę - chyba trzeba przede wszystkim zatroszczyć się o białko, ale nie jestem pewna. W każdym razie z pomocą powinna przyjść mamusia, która najlepiej wie co smakuje jej syneczkowi. Niektórzy dorzucają jeszcze tzw. suple. Wkrótce (?) pojawia się masa, więc czas wprowadzać powoli rzeźbę. A za kilka miesięcy Jasiu albo Piotruś już może chwalić się zbyt ciasnymi Proste! Może jednak rację mają ci, którzy twierdzą, że podstawą sukcesu jest jasno wytyczona ścieżka czy to aby na pewno zawsze tak działa? Pozwolę sobie teraz zapisać kilka luźnych, a jednak ściśle ze sobą powiązanych spostrzeżeń: 1. Byłam dzisiaj w bibliotece. Oddałam jedną książkę, a wypożyczyłam trzy. Do skończenia miałam jedną (udało się!), a zaczęte - cztery. Plus "Tygodnik Powszechny" (tu staram się być systematyczna, bo wiem, że jeśli narobię sobie zaległości, to będzie trudno się z nimi uporać). 2. "Aby napisać jedną stronę, musisz najpierw przeczytać sto" (R. Kapuściński, cytat z pamięci) - czyli literacka wersja tytułowego sformułowania! 3. "Wiem, że nic nie wiem. Ale wiem też, że inni również nie wiedzą, ale o tym nie wiedzą" (Sokrates - cytat według nauczyciela filozofii na pierwszym roku studiów).4. "Pewnym swojej wiedzy jest się tylko wtedy, kiedy wie się mało. Razem z wiedzą rosną wątpliwości" (Goethe) No właśnie.... Od kilku(nastu?) lat zajmuję się głównie ćwiczeniem swojej głowy (mówiąc w dużym skrócie!) i..... czasami sama nie wiem, czy słusznie. Bo tak: z jednej strony czuję i wiem (czy to nie cytat z jakiejś piosenki?), że to jest najlepsza dla mnie droga, że daje mi to satysfakcję, a jednocześnie nie sprawia większych trudności (w sensie: nie męczy mnie zdobywanie różnie rozumianej wiedzy, poszerzanie "strefy myśli", rozważanie nowych punktów widzenia itd. Co NIE OZNACZA, że wszystko to przychodzi mi łatwo - przeciwnie, wysiłek intelektualny jest czasem potężny - ale tak jak sportowiec lubi się zmęczyć podczas treningu, tak samo ja lubię "czuć" wytężoną pracę trybików w mojej kręconowłosej główce :-) ).A znów z drugiej strony czasem zakrada się do mojego wnętrza panika i na całe gardło krzyczy: jak ty to sobie dalej wyobrażasz?! Na co ci to wszystko?! Przecież nigdy nie osiągniesz tego, co chcesz! Sama widzisz, że to bez sensu! I tak dalej, i tak dalej....I wtedy zaczynam się zastanawiać, czy może rzeczywiście nie jest tak, że robię coś źle. Że może powinnam się zająć "poważnymi" sprawami, a nie tylko siedzieć w książkach i próbować pisać różne rzeczy. Że może ta moja pisanina (na konkursy, na blogu, na "lubimy czytać", w ulubionych papierowych zeszytach) nie ma większego sensu i lepiej zajęłabym się czymś bardziej praktycznym. Nie dziw się zatem Droga Czytaczko i Miły Czytaczu, że czasem zazdroszczę ziomkowi na siłce. On wie czego chce i nie tylko dąży do swojego celu, ale jeszcze ma za to szacun na dzielni. Ale nie poprzestaję na zazdrości, tylko biorę z niego przykład. Teraz też piszę (robię rzeźbę) pomiędzy seriami pakowania (w moim przypadku książki rzeczywiście mają - i robią - masę). Adieu!
Teresa Barucka: reklama Radiowa sięga 1926 roku. - Anonse, opowiadające o towarze czy usługach, ukazywały się w radiu pod koniec 1926 roku i to była "Chwilka reklamowa", a potem
Maciej Zakościelny niezbyt często dzieli się z fanami prywatnymi zdjęciami, a fotki z dawnych czasów to już prawdziwy rarytas. Aktor pokazał właśnie fotografię z czasów, kiedy był jeszcze brzdącem. Maciej Zakościelny postanowił zaskoczyć swoich fanów zdjęciem z zamierzchłej przeszłości. Pokazał fotkę, na której był jeszcze małym, pucatym brzdącem. Ujęcie, które ukazuje Zakościelnego w czerwonym kombinezoniku z pomponem, stojącego na stole obok wazonu z żonkilami, rozczuliło wielu internautów. Niektórzy byli bardzo zaskoczeni, że aktor tak wyglądał w przeszłości. Nie obyło się bez komentarzy na temat pulchnej twarzy małego Zakościelny w dzieciństwie„Spotkania na najwyższym... stole. Stół od zawsze był centralnym miejscem w moim rodzinnym domu. To przy nim, a czasem wręcz na nim, działy się najważniejsze dla nas rzeczy. I tak zostało do dzisiaj” – napisał aktor w komentarzu do fanów były do przewidzenia – wszyscy byli zachwyceni chłopcem i zaskoczeni, że Zakościelny jest dziś tak bardzo niepodobny do siebie w dzieciństwie.„To Ty byłeś taki pączuszek?”, „Taka pyza że buzi nie idzie zamknąć”, „OMG nieeeee. To nie możesz być Ty!”, „Najpierw masa, potem rzeźba” – piszą – nie wiedząc, że na zdjęciu widzimy małego Macieja Zakościelnego, trudno byłoby odgadnąć, że to właśnie
Najpierw masa potem rzeźba? Masa już jest, więc czas na rzeźbę ⭐ pracuj w ciszy, efekty zrobią hałas ⭐ #Honneur_van_de_Bernsehoeve
Najpierw masa, potem rzeźba. Mama i Tata codziennie pilnują mojej wagi. Zawsze jak przyjdą to najpierw to ich interesuje. Wiem, jestem maleńki. Ale spokojnie. Urosnę bardzo szybko. Przynajmniej się postaram. Jem coraz więcej i coraz częściej jestem głodny. Rosnę. Tak, tak... Półkilogramowy malec... Już usłyszałem, że "nie wiadomo, co z niego będzie". Ja wam pokażę nie wiadomo... Jeszcze się wszyscy zdziwicie!Kiedy na świat przychodzi dziecko z donoszonej ciąży, nikt nie zawraca sobie głowy dziesięcioma gramami spadku lub doboru masy. Jednak gdy chodzi o wcześniaka ze skrajnie niską masą urodzeniową, każdy gram jest na wagę złota. Staś przyszedł na świat z wagą 550g. Najniższa spadkowa wynosiła 460g. Co to jest 90g spadku, prawda? Normalnie dzieci tracą nawet pół kilograma...Tak, tylko wyobraź sobie sytuację, że nasz Wojownik traci pół kilo. Co zostaje? 50g, to nic. Dosłownie nic. Dla niego to 90g to było całkiem sporo. Powrót do wagi urodzeniowej zajął mu dwa tygodnie. Do kilograma dobijał ponad miesiąc. Dla mnie jego masa była obsesją. Przybiera, dobrze. Nie przybiera, chyba coś jest nie tak. Dwa kilogramy osiągnął już na Oddziale Opieki Ciągłej. Cóż to było za święto! Ciocia E. podczas jednej z pierwszych pielęgnacji i ważeniu powiedziała mi, że najgorzej jest dobić do pierwszego kilograma. Miała rację, później wszystko ruszyło. Najbardziej niesamowite jest to, że jak komuś rodzi się dziecko o czasie i waży mniej niż 3kg, to jest uznawane za "kruszynę". Zastanawiam się wtedy, kim dla nich byłby Staś. Pyłkiem kurzu? To dziecko mieściło mi się na załączonych dłoniach. Niecałe 3kg miał po czterech miesiącach, gdy opuszczał szpital. A teraz? Teraz jest już "kawał chłopa". I jestem z niego dumna! Najchętniej czytane Wrzesień miesiącem świadomości o OION. Dużo ludzi myśli, że skoro urodziłem się za wcześnie, to musiałem po prostu podrosnąć, żeby wrócić z Mamą i Tatą do domu. Jeśli mam być szczery to G. wiedzą. Żeby wrócić do domu musiałem się naprawdę wysilić. Włożyłem ogrom pracy we własny rozwój. Lekarze i Położne wokół mnie również stawali na głowie, żeby wszystko było jak najlepiej ze mną. No i Rodzice. Ich prawie nikt nie pyta, a to oni obok mnie musieli stoczyć największą walkę. Nie tylko z fizycznego, medycznego punktu widzenia. Oni toczyli walkę ze sobą, swoimi obawami i lękami, żeby przy mnie być parą supersilnych i nieugiętych w walce rodziców. I dali radę! Jestem z nich dumny! "Wrzesień został okrzyknięty Międzynarodowym Miesiącem Świadomości OION (OION - Oddziału Intensywnej Opieki Neonatologicznej). Organizacja Neonatal Intensive Care Awareness Month ruszyła z tą akcją już 2014 roku. Pora rozsławić ją i w Polsce. Wrzesień to miesiąc, w którym zwraca się uwagę na doświadczenia rodzin na OION-ach, a także z wielką wdz Dwa kroki w tył. Mam w głowie jakieś igły, a koło mojego domku stoi nowe urządzenie. Nie wiem, co to. Co jakiś czas coś niemiłosiernie mną wstrząsa. To nie jest miłe. Mama i Tata są w kiepskich humorach. Chyba coś mi jest. Do tego coś nowego dostaje z pompy. Jakieś nowe lekarstwo. Jestem coraz większy, a zamiast odejmować mi kabli to dokładają. Jak leki zaczynają działać robię się taaaki seeeenny... Po jakimś czasie od podłączenia nowych kabli tata przestał się pojawiać. Co jest?! No i mamy nasz dwa kroki w tył, przed którymi ostrzegała nas Pani Doktor. Staś dostał drgawek klinicznych, podpięte EEG i wdrożone leki wyciszające. Widok wkłuć w główce był przerażający. Do tego z USG głowy wynikły zaniki podkorowe struktur mózgowych. Nie do końca rozumiem, co to znaczy. Czy będzie zdrowy? Co to może oznaczać dla jego przyszłości? Tak wiele pytań... A słyszę tylko, że mózg jest plastyczny i nie potrafią wyrokować. Przez drgawki Stasiowi pogorszyły się parametry. A już wszystko było na prostej. Już myślałam, Szok! Mam rok! To dziś. To był bardzo trudny rok. Rok wielu niewiadomych, wielu wylanych łez. Ale też rok wielu uśmiechów i radości. A wszystko za sprawą tego małego gościa, który zrobił nam niespodziankę i na świecie pojawił się o cztery miesiące za wcześnie. 24 tydzień ciąży, nieco ponad pół kilograma masy i tony woli walki. Mocne serducho, które zadecydowało o tym, że lekarze podejmą z nim tę walkę. O życie, później o zdrowie. I wygrali. Wygraliśmy. Choć momentami nie było łatwo. A dzisiaj? Jakby ktoś go nie znał, to nie zauważy, że Staś przeszedł więcej niż niejeden dorosły człowiek. A świadczą o tym tylko wypisy ze szpitali i blizny na całym ciele po wkłuciach i innych igłach. Zdrowe, radosne, uśmiechnięte, CUDOWNE dziecko. I nie jest to tylko nasza (jego rodziców) zasługa. To zasługa wszystkich dobrych ludzi, którzy są wokół nas. Którzy wspierali nas i Stasia, jak tylko potrafią. Dobrym słowem, myślą, modlitwą. To zasługa całego sztabu ludzi, którzy pracują po to, by ratować takie maluchy. I p
Witam. Mam 19 lat i trenuje piłke nożną. Nie dawno rozpocząłem treningi siłowe (ok 5 msc temu). Mam 194 cm wzrostu i tylko 90 kg. Trudno jest mi zrobić mase, ponieważ bie
| 8 lutego, 2015 | Dieta | Ile razy zdarzyło Ci się spotkać na siłowni osobę solidnie zatłuszczoną, która była silnie przekonana, że powinna „robić masę”, bo nie ma z czego rzeźbić? A ile razy sytuacja była odwrotna? Ktoś był niesamowicie chudy a borykał się z redukcją tłuszczu. W konsekwencji, ani jeden, ani drugi nie dorobił się wymarzonej sylwetki pomimo zaangażowania i szczerych chęci. Tacy ludzie nieustannie pojawiają się na naszej drodze, często nawet próbując nas przekonać, że ich poglądy są bardziej słuszne. W kulturystyce istnieje taka zasada, że budować masę powinno się przy niskim poziomie zatłuszczenia ciała. W tym przypadku będzie to maksymalnie 15% BF czyli taka ilość tłuszczu, gdzie pojawiają się delikatne boczki i tłuszcz na dole brzucha, ale widoczny jest jeszcze delikatnie kaloryfer. Jeśli zatłuszczenie jest większe, wówczas budujemy więcej tłuszczu, niż samych mięśni. Powodem jest zaburzenie wrażliwości insulinowej, o którym dokładniej pisałem już wcześniej przy okazji wpisu: JAK PRZEROBIĆ TŁUSZCZ NA MIĘŚNIE?. Ta smutna prawda zmusza wszystkich endomorfików do mozolnego wyredukowania tłuszczu, a dopiero potem budowania masy mięśniowej. Sam sprawdziłem to na sobie rozpoczynając przygodę z siłownią. Postanowiłem, tak jak większość najpierw zbudować, żeby mieć co odsłonić. Odpokutowałem 8-miesięczną redukcją od stycznia do sierpnia. Od tamtej pory poznałem swój organizm i wiem jak reaguje na zbyt dużą ilość jedzenia. Widzę też różnicę pomiędzy kolejnymi masówkami a tamtą. Wszystko co w życiu robimy, należy robić z głową. Żadna przesada nie wychodzi nigdy na dobre. Podczas tamtej redukcji nauczyłem się, że o wiele łatwiej stracić mięśnie, niż je zbudować. Wnioski nasuwały się same. Długotrwała redukcja wyniszcza organizm, dlatego nie ma sensu się zalewać tłuszczem, a potem miesiącami redukować. Dużo lepszym wyjściem jest rozsądne i powolne budowanie w miarę możliwości czystej masy mięśniowej. To niestety wymaga znalezienia złotego środka i poznania swojego ciała. Konieczne jest również liczenie kalorii, ponieważ poczucie głodu i sytości bywa w takim przypadku niewystarczającym wyznacznikiem. Dla przykładu twaróg potrafi się trawić nawet do 8 godzin. Pomimo, że zjemy za mało, to nie odczujemy prędko głodu. Kolejnym tematem do poruszenia jest sama „rzeźba”. Jeśli jesteś osobą, która wcześniej nie trenowała na siłowni, nie osiągniesz rzeźby takiej jak kulturyści bądź modele fitness. I tutaj pojawia się prawdziwe znaczenie stwierdzenia z początku tego wpisu, że rzeźbić trzeba mieć w czym. Pierwsza redukcja powinna mieć na celu pozbycie się nadprogramowej ilości tkanki tłuszczowej. Nie ma się co przejmować, gdy na brzuchu nie ujrzymy bardzo wyraźnego kaloryfera, a sylwetka nie będzie miała wyrazistych umięśnionych kształtów. Na zbudowanie mięśni i wyrzeźbienie ciała również przyjdzie pora. Nie ma więc najmniejszego sensu robienie czegoś zbyt szybko i na siłę. Efekt może wówczas okazać się odwrotny od zamierzonego. Podsumowując, jeśli masz problem z nadmiarem tkanki tłuszczowej, nie ma sensu rozpoczynać swojej przygody z siłownią od robienia masy. Taki zabieg spowoduje zbyt duży przyrost tkanki tłuszczowej, przy niewielkim dodatku mięśni. Dużo lepszym rozwiązaniem jest redukcja. Początkujący często pomimo deficytu kalorycznego są w stanie początkowo budować odrobinę mięśni pomimo chudnięcia. W momencie, gdy już pozbędziemy się całego nadmiaru tłuszczu, wtedy warto powoli rozpocząć budowanie masy mięśniowej. Zaletą takiego rozwiązania jest po pierwsze uregulowanie hormonów, które przez otyłość nie pracowały na naszą korzyść. Po drugie, odsłonięcie posiadanych już mięśni, dzięki czemu będziemy szczupli i atrakcyjniejsi. Po trzecie, maksymalizacja efektów podczas budowania masy mięśniowej przy niskim poziomie posiadanego tłuszczu.
Parafrazując hasło reklamowe – „najpierw masa, później rzeźba”, chciałam zarekomendować nowe – „najpierw rzeźba, potem fason”. Hermes, bóg handlu, skierował moje myśli do Hermèsa, luksusowego francuskiego domu mody, a później przyszła jeszcze refleksja ze sztandarowym motywem marki, czyli jeździectwem i końmi…
Radomskie Lotnisko to szansa na pracę dla wielu mieszkańców regionu radomskiego. Jednak niektóre stanowiska wymagają specjalistycznej wiedzy. Naprzeciw tym potrzebom wychodzi Zakład Doskonalenia Zawodowego w Radomiu we współpracy z Przedsiębiorstwem Państwowym „Porty Lotnicze” Dzięki temu porozumieniu została utworzona klasa, która ma pomóc młodym ludziom spełnić marzenie o pracy w branży lotniczej. O tym, na jakie stanowiska pracy mogą liczyć absolwenci tego profilu nauczania, mówi dyrektor Lotniska Warszawa-Radom, Grzegorz Tuszyński: podczas nauki w tej klasie uczy się wszystkiego co jest związane z obszarem lotnictwa. Między innymi poznaje tajniki prawa lotniczego, budowy lotnisk, jak funkcjonują służby i jak są obsługiwane wszelkiego rodzaju zagrożenia na lotniskach. Obecnie prowadzony jest nabór na kolejny rocznik. fot.: freepik
Najpierw masa potem rzeźba - to zdanie nasuwa się na myśl, gdy oglądamy zdjęcia gwiazd, którym nie zawsze z łatwością przychodzi dbanie o figurę. Już teraz spra
Zamiar należy jednak jeszcze wprowadzić w czyn… wiosna_1 – tak powiedzieć najprościej, trudniej się zmobilizować. Nie ma diety cud – mówi nam dietetyczka Magdalena Szala i nie pozostawia złudzeń: nie da się schudnąć w 5 minut: Trochę musi to potrwać – mniej więcej dwa, trzy, a czasem cztery miesiące, w zależności od tego, ile chcemy schudnąć. Taki zdrowy spadek w ciągu tygodnia to koło 1-1,5 kilograma. W zależności od tego, ile chcemy schudnąć, tyle czasu musimy na to poświęcić. Wiadomo, że każdy organizm jest inny i każdy będzie chudł w innym tempie. Ponadto wpływ ma na to nasz wiek, nasza gospodarka hormonalna, wiele zależy także od czynników genetycznych. wiosna_2 Nie wybierajmy diety na własną rękę: Jeśli chcemy dobrze schudnąć, żeby ta waga się później utrzymała, to najlepiej udać się do specjalisty, który dietę dopasuje indywidualnie – w zależności od naszej wagi, wieku, wzrostu, zapotrzebowania energetycznego, od tego, jaką pracę wykonujemy – żebyśmy nie wylądowali w szpitalu. Nie ma dobrego okresu, kiedy można chudnąć. wiosna_3 Skoro już mowa o ćwiczeniach, o mięśniach… to u nas trener Dawid Trella. Jak twierdzi osoby, które przychodzą do siłowni można sklasyfikować w trzy kategorie: Pierwsza grupa to osoby, które chcą poprawić swoją sylwetkę, druga – poprawić swoją kondycję, trzecia – tak zwani sezonowcy. poprawa sylwetki dotyczy najczęściej osób między 20 a 40 roku życia. Nad kondycją pracuje najwięcej osób po 50 roku życia, które wykorzystują fitness kluby, by opóźnić procesy starzenia i podtrzymać witalność. Trzecia kategoria, osoby, które chodzą sezonowo, odwiedzają nas, by chwilowo poprawić sylwetkę, odwiedzają nas sezonowo, a szkoda, bo tylko systematyczne ćwiczenia dają właściwy efekt. wiosna_4 Złota zasada jeśli chodzi o minimalną dawkę ruchu, to 3 razy w tygodniu po 30 minut. Jednak zdaniem Dawida Trelli to za mało: Tutaj ja bym zwiększył czas do przynajmniej 60 minut treningowych. Musimy mieć na uwadze, że u większości ludzi tkanka tłuszczowa spalana jest po 30 minucie wysiłku. wiosna_5 Trendy w fitnessie? Na wiosnę siłownię najczęściej odwiedzają panie. Panów też nie brakuje, ich z kolei ambicja pcha do kłopotów z przetrenowaniem: wiosna_6 Zachęcamy do uprawiania sportów!
Zima dla wielu z nas to walka o przetrwanie. Któż z nas nie walczył ze sobą o poranku, przeczuwając, że śnieg lub szron na szybach skutecznie uniemożliwi mu szybki, wręcz błyskawiczny dojazd do pracy, a tu tak bardzo by chciało się poleżeć w ciepłym łóżeczku, choć 5 min dłużej. Kiedy teleportacja okazuje się jedynie niedoścignionym marzeniem sennym, czas przeprosić się
Schemat treningu, kiedy to pracuje się albo nad masą mięśniową, albo nad utratą tkanki tłuszczowej, wywodzi się oczywiście ze sportów sylwetkowych takich jak kulturystyka i fitness. Specjaliści z branży, a także sami trenujący uważają, że nie jest możliwe, aby praca nad masą oraz estetyką sylwetki (czytaj: utratą tkanki tłuszczowej) mogła zachodzić jednocześnie. Wydaje się to logiczne ponieważ w zasadzie są to sprzeczne ze sobą cele. W pierwszym przypadku chodzi o wzrost kilogramów na wadze, w drugim utrata tych kilogramów. Aby więc dana osoba osiągnęła cele w myśl powyższej idei, musi ukończyć co najmniej dwa cykle treningowe. Najpierw cykl na masę, a potem cykl na utratę tkanki tłuszczowej, która notabene pojawiła się jako skutek uboczny cyklu na masę. Dopiero bilans uzyskanych kilogramów (nabyta masa mięśniowa minus utrata masy tłuszczowej) jest ostatecznym celem trenującego. Czy zatem jest to jedyna słuszna droga? Jak wyglądają cykle masy oraz rzeźby? MASA Oczywiście, aby rzeźbić, to trzeba mieć co. Zatem zawsze na początku zaczyna się praca nad masą. Wówczas w planie treningowym kulturysty znajdują się głównie (a czasem tylko i wyłącznie) ćwiczenia wielostawowe oparte na wolnych ciężarach. W tej fazie wykonuje się przede wszystkim ćwiczenia z użyciem sztangi oraz hantli, których ciężar pozwala na wykonanie od 6 do 12 powtórzeń. W fazie masy stosuje się też nierzadko wyciągi na siłowni, które także pozwalają na wykonanie wielostawowych ćwiczeń. Dlaczego ćwiczenia wielostawowe? Oczywiście dlatego, że to one angażują jednocześnie najwięcej grup mięśniowych, w tym współpracujących i stabilizujących, co przekłada się na większą pracę. To z kolei prowadzi do skuteczniejszej hipertrofii mięśniowej w połączeniu z odpowiednio dużą wartością obciążeń. Sam plan treningowy to najczęściej klasyczny SPLIT, czyli plan dzielony, w trakcie którego w każdym dniu tygodnia pracuje się nad innymi partiami mięśni. Dieta na masę również rządzi się swoimi prawami. Głównym założeniem jest znaczna podaż węglowodanów, które grają pierwsze skrzypce w aspekcie nabierania masy. Aby każda kaloria została przeznaczona na poczet nowej masy mięśniowej, podczas cyklu masowego rezygnuje się z innych aktywności fizycznych. Oczywiście nie mamy całkowitego wpływu na procentowy wzrost masy naszego ciała, więc trzeba się liczyć z tym, że wraz z nową masą mięśniową przybędzie nam nieco tłuszczu. RZEŹBA Po zakończeniu cyklu na masę i rozpoczęciu fazy rzeźbienia sylwetki, w życiu kulturysty wiele się zmienia. Ta faza ma na celu doprowadzić do utraty tkanki tłuszczowej przy jednoczesnym zachowaniu zdobytej masy mięśniowej. Po pierwsze trening. Do planu treningowego włączone zostają ćwiczenia jednostawowe, izolowane, które skupiają się na jednym mięśniu. Tutaj ochoczo są stosowane wszelkiej maści maszyny treningowe. Celem nie jest już nabranie mięśni, a skuteczne ich wyeksponowanie. Schemat treningu także często ulega zmianie. Niektórzy co prawda zostają przy treningu dzielonym, ale są i tacy, którzy w fazie na rzeźbę decydują się na treningi FBW, podczas których należy przećwiczyć wszystkie trenowane grupy mięśni na jednej sesji treningowej. Ilość powtórzeń zazwyczaj zostaje zwiększona nawet do 15 w jednej serii. Trening na rzeźbę ma też z reguły większą intensywność, około 60 sekund odpoczynku między seriami. No i co najważniejsze w tej fazie treningowej zostają włączone treningi aerobowe, bez których skuteczna utrata tłuszczu to tylko sfera marzeń. Na trening cardio przeznacza się osobny dzień treningowy, choć w zawodowym sporcie najczęściej aeroby wykonuje się zaraz po treningu siłowym. Ci, którzy żyją ze sportu mogą sobie pozwolić na 2 treningi w ciągu jednego dnia, toteż bywa, że trening siłowy wykonują rano (tudzież w okolicach południa), a cardio późnym popołudniem lub wieczorem. Cardio w tym przypadku zazwyczaj oznacza bieżnię mechaniczną, orbitrek lub rower stacjonarny. W diecie także zostają poczynione zmiany. Ograniczone zostają węglowodany na rzecz większej ilości białka. Wady i zalety schematu „Najpierw masa, potem rzeźba” Zacznijmy od zalet takiego podejścia do tematu: Najszybszy przyrost ogólnej masy ciała oraz masy mięśniowej. No i koniec. Zaraz, zaraz, wiem co sobie pomyślisz. No okej, a czego jeszcze do szczęścia potrzeba? Przecież o to tutaj chodzi, aby jak szybciej zdobyć masę mięśniową. Skoro więc model „najpierw masa, potem rzeźba” sprawdza się najlepiej w nabieraniu masy, to czy nie jest to najlepsze wyjście? Hmm, zależy dla kogo. Dla zawodowego kulturysty, dla którego priorytetem jest tylko masa, z pewnością tak. Zauważmy jednak jedną rzecz. Cykl na masę, w przypadku zawodowca, oznacza jednocześnie cykl sterydowy. Kuracja sterydami pozwala odnotować zauważalny przyrost masy mięśniowej w obrębie 3 – 6 miesięcy, a tyle zazwyczaj trwają cykle. Oczywiście schematy są różne. Dla osoby trenującej rekreacyjnie, nie będącej zawodowym kulturystą oraz nie stosującej sterydowych środków anabolicznych, praca nad masą mięśniową zabiera długie miesiące, a nawet lata. Niestety, ale ktoś kto nie ma predyspozycji do tego sportu i komu masa mięśniowa nie przychodzi łatwo, na cyklu masowym jest niekiedy całe lata. Znałem w żuciu wiele osób, które ćwiczyły stricte kulturystycznie, ale tylko jednego, który faktycznie przeznaczył czas na rzeźbienie mięśni. Oczywiście była to osoba na środkach dopingujących, a tacy mają co rzeźbić. A teraz nieco z innej beczki. Zadam Ci jedno pytanie: Co oznacza dla Ciebie wyglądać dobrze? Jedni chcą być po prostu duzi, inni wręcz przeciwnie, chcą być szczupli. Wszystko właściwie zależy od tego, jaki masz problem, za mało masy, a może otyłość? Tak naprawdę idealnym rozwiązaniem byłoby posiadać dużą masę mięśni przy jednoczesnym małym stopniu zatłuszczenia, prawda? Nie zawsze „mieć większe mięśnie” oznacza „wyglądać lepiej”. Na powyższym zdjęciu widać wyraźne różnice pomiędzy dwoma typami sylwetki. Oczywiście jeśli chodzi o facetów, każdy z nas ma inne priorytety, ale idę o zakład, że co najmniej 9 na 10 zapytanych kobiet odpowie, że pan po prawej wygląda lepiej. A teraz przejdźmy do kolejnej rzeczy. Ustaliliśmy już, że praca nad sylwetką w myśl zasady „najpierw masa, potem rzeźba” odbywa się cyklami. Dla kulturysty nie ma sensu praca nad rzeźbą w okresie, kiedy nie szykuje się do zawodów. Wówczas szkoda na to czasu. Lepiej popracować nad masą. Rzeźbę robi się tuż przed samym wyjściem na scenę, czyli mniej więcej 3 miesiące przed zawodami. Tydzień przed decydującym dniem następuje już prawdziwa stalownia dla zawodnika. Musi mieć się na baczności ponieważ o wyniku konkursu decyduje każdy detal. Nie tylko poziom tkanki tłuszczowej, ale także ilość wody podskórnej. To nie żart. Niektórzy zawodnicy nie piją nic nawet 2 dni przed wyjściem na scenę, aby pokazać samą skórę na mięśniach i żyłach. A Ty oglądasz takiego zawodnika, który na dodatek narobi sobie 100 zdjęć przed lustrem by wrzucić je potem na insta lub profil fejsbukowy chwaląc się sylwetką. Mówisz wielkie WOW nie zastanawiając się, że on, w chwili gdy patrzysz na jego zdjęcie, już pewnie tak nie wygląda. Oczywiście nie zrozum mnie źle. Wiem ile pracy musi włożyć zawodnik by w decydującej chwili wyglądać najlepiej jak to możliwe i wyobrażam sobie ile wyrzeczeń musi go to kosztować. Jednocześnie chciałbym uświadomić Ci jaka jest największa bolączka cykliczności. I to jest ten moment kiedy możemy przejść do wad schematu „najpierw masa, potem rzeźba”: Najlepiej wyglądająca sylwetka tylko przez pewien okres. Wiadomo, że po cyklu na rzeźbę, trzeba znowu wróć do robienia masy, a co się z tym wiąże, znów nabrać nieco masy tłuszczowej i „zepsuć” kompozycję ciała. Cykliczne zmiany w treningu i niedogodności z tym związane. Innymi słowy robisz to co musisz, a nie to co lubisz. W cyklu na rzeźbę należy na nowo zająć się aerobami i zaadaptować ciało do treningów cardio. Na masie zarzucamy aeroby, kondycja spada po czym znów musimy przyzwyczaić się do treningu wydolności. Cykliczne zmiany w diecie i niedogodności z tym związane. Należy dostosować dietę do cyklu. Nie ma więc szans na odzwyczajenie się od danego typu produktu na stałe lub nabycie korzystnych nawyków i stosowanie się do nich stale. Systematyczne zmiany nie pozwalają na stworzenie własnej stałej diety. Najpierw rzeźba… Kiedyś przeczytałem wypowiedź pewnego gimnastyka, a brzmiała ona mniej więcej tak: Gimnastyk musi pilnować swojej wagi przez cały rok i nie może sobie pozwolić na zdobywanie masy mięśniowej kosztem formy. Innymi słowy gimnastycy są cały rok na rzeźbie, a dodatkowa masa mięśniowa nie jest celem samym w sobie, a tylko skutkiem treningu. Ta wypowiedź zapadła mi w pamięć. Jako, że w gimnastyce chodzi o rozwój siły funkcjonalnej, a sami gimnastycy wyglądają przecież znakomicie, to można uznać to za klucz. Jednoznaczne dążenie do odpowiedniej sylwetki co prawda nie przynosi tak szybkich przyrostów masy jak cykliczność, ale jest pozbawiona jej wad. Odwracając tę wypowiedź – ma wiele zalet. Po pierwsze nasza raz ustalona dieta zawsze prowadzi do obranego celu. Jeśli więc rezygnujemy raz na zawsze z fast-foodu, kajzerek i białego makaronu, to już do nich nie wracamy. Jednocześnie możemy sobie pozwolić na sernik u mamy i nie zniweczy to nam zadanego cyklu, bo takowego nie mamy. Po drugie nie musimy zmieniać treningu. Jeśli pokochaliśmy trening w obwodach i widzimy pozytywne skutki w postaci lepszej wydolności, to nie niweczymy tego zmianą cyklu. Robimy swoje, cieszymy się sylwetką przez 12 miesięcy w roku. PODSUMOWUJĄC… Wiem, że artykuł jest nieco tendencyjny, ale w końcu dlaczego miałby taki nie być? Osobiście uważam, że schemat „Najpierw masa, potem rzeźba” nie sprawdza się w przypadku osób trenujących dla przyjemności, a tym bardziej dla tych, którzy wcale nie lubią ćwiczyć, ale pragną zmienić swój wygląd na lepsze i na stałe. Proszę, podziel się swoją opinią w komentarzu.
Koszulka Śmieszne Najpierw Masa, Potem Rzeźba M – sprawdź opinie i opis produktu. Zobacz inne T-shirty i koszulki męskie, najtańsze i najlepsze oferty.
Od dłuższego czasu panuje w naszym kraju moda na życie zgodne z zasadami zdrowego żywienia, ale też regularnym wysiłkiem. Wiele osób ćwiczy głównie ze względu na chęć osiągnięcia jakiegoś efektu, z reguły chodzi o redukcję masy w przypadku kobiet, mężczyźni skupiają się na rzeźbieniu swojej sylwetki. Trzeba przy tym pamiętać, że żadne ćwiczenia nie zastąpią odpowiedniej diety, która zawsze powinna być dostosowana do intensywności treningu i oczywiście efektu jaki chcemy chcące zrobić sobie ładną rzeźbę coraz częściej sięgają po różnego rodzaju odżywki na przyrost masy mięśniowej. Jest to dobry wybór gdy nasza dieta nie przynosi żadnych większych efektów, jednakże zupełnie zbędny w momencie gdy odpowiednia dieta skutkuje, a chcemy tylko przyspieszyć cały proces. Ważne, by na tej drodze skorzystać z rad specjalistów, w tym trenera personalnego, który pomoże nam dobrać odpowiednie ćwiczenia, które skutecznie pomogą zrealizować nam swój cel. Trzymanie się odpowiedniej diety również jest jednym z podstawowych warunków, jakie musimy spełnić, by móc osiągnąć wymarzony efekt.
najpierw redukcja potem rzeźba. Sortuj wg: że masz inne priorytety. to najpierw redukcja, a potem masa. jednak musisz się liczyć z tym,
Jesteś Handlowcem i sprzedajesz?Lepiej zacząć od masy, czy rzeźby.Jak pozyskiwać Klientów?Na których kanałach prospektingu dziś warto się skupić?Najpierw mus
Najpierw masa, potem rzeźba - pół żartem można powiedzieć, że tak wyglądał plan Fame MMA na podbój świata sportów walki. I wygląda na to, Reklama; Prywatność
.